[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do Loty przyszła przyjaciółka, ja zaś wyszedłem do drugiego pokoju i wziąłem doręki książkę.Ale nie mogłem czytać, przeto zacząłem pisać.Słyszałem, jak rozmawiają zcicha o rzeczach błahych i nowinach miejskich, o ślubie tej a tej, o chorobie tego a tego.-Cierpi pono na kaszel, widać jej kości na policzkach i zapada w omdlenie, nie dałabym groszaza jej życie.- Tak mówiła przybyła.- N.N.- odrzekła Lota - także ma się zle.- Spuchł nacałym ciele! - dodała przyjaciółka.W wyobrazni ujrzałem się u łoża tej biedaczki i dostrze-głem, z jaką niechęcią żegna się z życiem.jak.Tymczasem one rozmawiały o bliskiej śmier-ci z taką obojętnością, jak się to zawsze czyni, gdy ktoś obcy umiera.Rozglądam się wokoło po pokoju, widzę suknie Loty, papiery Alberta, meble tak dobrzemi znane, nawet kałamarz, ogarniam to wszystko spojrzeniem i myślę: - Czymże jesteś dlanich? Na ogół przyjaciele lubią cię i cenią, raduje ich czasem twoja obecność i serce twe łudzisię, że bez ciebie obejść by się nie mogli.Gdybyś jednak oddalił się, gdybyś ich opuścił,czyżby odczuli brak i czyby go czuli długo? Czy strata ta zaważyłaby na ich losie? Tak zni-komym jest człowiek, że nawet tu, gdzie posiada zupełną pewność swego istnienia, nawet tu,gdzie obecność jego oddziałuje niezaprzeczalnie na drugich, nawet w pamięci, w duszyswych bliskich, nawet tutaj, trwać może jeno bardzo, bardzo krótko i bardzo, bardzo rychłomusi się zamglić i rozpaść w nicość!27 pazdziernikaMyśl, że tak niewiele znaczymy dla siebie wzajem, napełnia mnie taką rozpaczą, że radbym poszarpać sobie piersi i roztrzaskać głowę.Jeśli nie wniosę gdzieś sam miłości, radości,przywiązania czy rozkoszy, to nie da mi ich nikt inny, a także mimo serca wezbranego szczę-ściem, nie stanę się niczym dla tego, kto jest dla mnie obojętny i oziębły.WieczoremPosiadam tyle, a wszystko pochłania uczucie dla niej.Posiadam tyle, a bez niej wszystkomi jest niczym.30 pazdziernikaIleż razy już chciałem jej się rzucić na szyję? Bóg jeden wie chyba, co czuje człowiek,spoglądający ciągle na istotę tak pełną ponęt, a nie będący w możności zdobyć jej.Zdobywa-55Osjan.46 nie jest to przecież rzecz właściwa człowiekowi.Czyż z samego instynktu nie wyciągajądzieci rąk do wszystkiego, co ujrzą przed sobą? A ja.3 listopadaBóg świadkiem, że kładę się często z pragnieniem, a nawet czasem z nadzieją niezbudze-nia się wcale.A rano otwieram oczy, spostrzegam słońce i czuję się nieszczęśliwy.Szkoda, żenie jestem kapryśny, że nie mogę złożyć winy na pogodę, na kogoś innego, czy na nieudaneprzedsięwzięcie.Wówczas owo straszne brzemię zniechęcenia gniotłoby mnie jeno przezpołowę.Tymczasem.czuję wyraznie, że winien jestem tylko ja sam.Nawet nie jest to wi-na, ale we mnie bierze początek cała obecna niedola, jak ongiś ja sam byłem zródłem własne-go szczęścia.Wszakże jestem tym samym człowiekiem, którego rozpierał niedawno nadmiaruczuć, który kroczył poprzez raj, który pragnął zawrzeć świat cały w rozmiłowanym sercuswoim! Ale serce to obecnie zamarło, nie tryska zeń strumień zachwytu, oczy me wyschły, amyśli nie odświeżane falą łez, stępiały i tkwią kędyś skryte za fałdami czoła.Cierpię, bowiemutraciłem to, co było rozkoszą mego życia, ową świętą, ożywczą siłą, która stwarzała wokółmnie światy! Przepadła!.Wyglądam oknem, widzę odległe wzgórza, okryte mgłą, którapierzcha pod promieniami rannego słońca, światłość zalewa cichą łąkę, a rzeka, wijąc się po-śród bezlistnych wierzb, płynie bezgłośnie.Przyroda, ongiś tak cudna, leży teraz odrętwiała,nieruchoma, niby polakierowany obrazek, a gdy patrzę na nią, z serca mego nie przenika domózgu ani ślad szczęścia.Stoję oto, nędzarz, w obliczu Boga, podobny do wyschłej studni,czy dziurawemu, pustemu wiadru.W chwilach takich częstokroć rzucam się na ziemię i bła-gam Boga o łzy, jak rolnik prosi o deszcz, kiedy niebo okryły opony spiżowe, a ziemia łaknieodświeżenia.Ach! Czuję, że Bóg zsyła deszcz i pogodę nie dlatego, że o nie błagamy tak żarliwie! O,czemuż szczęsnymi były czasy owe, których wspomnienie dręczy mnie tak okrutnie? Otodlatego, że oczekiwałem z cierpliwością na przyjście ducha i z gorącą wdzięcznością i pokorąserca wchłaniam rozkosz, którą zlewał na mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •