[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ale właśnie ono mogło być fałszywe.Założenie, które - jeśli było fałszywe - zmieniało główny wniosek i zwieńczenie Planu, czyniąc Galaxię lepszym modelem docelowym niż Imperium.Ale jeśli to założenie było tak oczywiste i zrozumiałe, że nie zostało nigdy nawet wyraźnie sformułowane, to czy mogło być fałszywe? A jeśli nikt nigdy nawet o nim nie wspomniał, nawet nie pomyślał, to skąd on, Trevize, mógł wiedzieć, że istnieje ono rzeczywiście albo domyśleć się, czego dotyczy, nawet gdyby odgadł, że istnieje?Czy - jak utrzymywała Gaja - był on naprawdę człowiekiem o bezbłędnej intuicji? Czy naprawdę wiedział, co trzeba zrobić nawet wtedy, kiedy nie wiedział, dlaczego to coś robi?Teraz odwiedzał po kolei wszystkie światy Przestrzeńców, o których wiedział.Czy właśnie to trzeba było zrobić? Czy odpowiedź znajdowała się na tych światach? A przynajmniej początek odpowiedzi?Czy na Aurorze było coś oprócz ruin i zdziczałych psów? (A być może i innych groźnych stworzeń.Na przykład szalejących byków, szczurów o ogromnych rozmiarach czy podkradających się cicho, zielonookich kotów?) Solaria była wprawdzie nadal kwitnącą planetą, ale czy było na niej coś oprócz robotów i przekazujących energię ludzi? Czy któryś z tych światów miał coś wspólnego z Planem Seldona? Chyba że krył tajemnicę położenia Ziemi.A jeśli krył tę tajemnicę, to co Ziemia miała wspólnego z Planem Seldona? A może to wszystko było szaleństwem? Może zbyt poważnie wziął to fantastyczne gadanie o swojej nieomylności?Ogarnęło go przytłaczające uczucie wstydu.Było ono tak dojmujące i tak mu ciążyło, że ledwie mógł oddychać.Popatrzył na odległe, obojętne gwiazdy i pomyślał: "Muszę być największym głupcem w Galaktyce".58.Głos Bliss wyrwał go z rozmyślań:- No, chciałeś ze mną pomówić.Co się stało? - zaniepokoiła się nagle.Trevize podniósł wzrok.Przez chwilę nie mógł się otrząsnąć z nastroju przygnębienia.Popatrzył na nią i powiedział:- Nie, nie, nic się nie stało.Po prostu.zamyśliłem się.W końcu od czasu do czasu myślę.Wiedział, że Bliss potrafi odczytać jego uczucia i czuł się z tego powodu nieswojo.Miał tylko jej słowo, że powstrzymuje się przed przenikaniem jego myśli.Jednak wydawało się, że przyjęła jego wyjaśnienie.- Pelorat jest z Fallomem - powiedziała.Uczy go zwrotów ogólnogalaktycznych.Dziecko zdaje się jeść bez zastrzeżeń to samo co my.Ale o czym chciałeś ze mną pomówić?- Nie tutaj - odparł Trevize.- W tej chwili nie jestem potrzebny komputerowi.Jeśli zechcesz przejść do mojej kabiny, to możesz usiąść na łóżku - jest posłane - a ja usiądę na krześle.Albo odwrotnie, jeśli wolisz.- To nieważne.- Przeszli do kabiny Trevizego.Przyjrzała mu się bacznie.- Nie wyglądasz już na wściekłego.- Czytasz w moich myślach?- Nic podobnego.Czytam w twojej twarzy.- Nie jestem wściekły.Czasami tracę opanowanie, ale to nie jest jeszcze równoznaczne z wściekłością.Ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, to muszę ci zadać parę pytań.Bliss usiadła, sztywno wyprostowana, na łóżku.Na jej szerokiej twarzy i w ciemnobrązowych oczach malowała się powaga.Włosy miała starannie ułożone, a dłonie trzymała splecione na brzuchu.Czuć od niej było lekki zapach perfum.Trevize uśmiechnął się.- Wyszykowałaś się.Podejrzewam, że myślisz, że nie będę wrzeszczał na młodą i piękną dziewczynę.- Możesz sobie krzyczeć i wrzeszczeć, ile ci się podoba, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej.Nie chcę tylko, żebyś wrzeszczał i krzyczał na Falloma.- Nie chcę tego robić.Zresztą nie chcę też krzyczeć na ciebie.Przecież postanowiliśmy zostać przyjaciółmi, prawda?- Gaja nigdy nie żywiła do ciebie innych uczuć niż przyjaźń.- Nie mówię o Gai.Wiem, że jesteś częścią Gai i że jesteś Gają.Mimo to jest w tobie jakaś cząstka, która przynajmniej w pewien sposób jest indywidualną osobą ludzką.Mówię to do tej osoby.Mówię do kogoś, kto się nazywa Bliss, pomijając w ogóle - a przynajmniej o tyle, o ile to możliwe Gaję.Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi; prawda, Bliss?- Tak.- Wobec tego dlaczego nie rozprawiłaś się z robotami na Solarii zaraz po opuszczeniu przez nas rezydencji? Zostałem upokorzony i fizycznie zraniony, a jednak nic nie zrobiłaś.Chociaż w każdej chwili mogły się pojawić dalsze roboty i zmusić nas do poddania się, nie zrobiłaś nic.Bliss popatrzyła na niego poważnie i powiedziała takim tonem, jakby chciała raczej wyjaśnić swoje zachowanie niż bronić go:- To nieprawda, że nic nie robiłam.Analizowałam mózgi robotów, starając się zorientować, w jaki sposób mogę zapanować nad nimi.- Wiem, że to robiłaś.Przynajmniej tak mówiłaś.Ja po prostu nie rozumiem, po co to robiłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •