[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On jest. Uśmiechnęła się. To łajdak, który pociąga za sznurki.Nadal nic nie mówił. Mam nadzieję, że sprostasz naszym oczekiwaniom dodała Eller. Nadstawiam za ciebie głowy. A twoja partia.?.zrobi, co każę.No.możemy się zabrać do interesów?Pięć minut pózniej przy stole w pokoju konferencyjnym obokgłównego biura kampanii zaczęły się negocjacje.Polityka i nominacje.Fundusze i strategia medialna.Rie Skovgaard robiła notatki i podsuwałasugestie.Hartmann i Eller dobili targu.Meyer wrócił z ponownego przeszukania mieszkania uczniów. Wypuściłaś ich? spytał. Tak. Będziemy musieli przywiezć ich z powrotem.Lund przeglądała zdjęcia na biurku.Obrażenia Nanny.Buty. Nie sądzę, żeby oni to zrobili powiedziała. A ja jestem pewien.Położył jej na biurku czytnik kart pamięci i kablem podłączył dopeceta. Spójrz na to.Komputer rozpoznał podłączone urządzenie.Na ekranie pojawił się drżący obraz nagrania wideo.Przyjęciehalloweenowe.Dzieciaki w kostiumach.Picie piwa.Krzyki.Młodzież zachowująca sięjak zawsze, kiedy nikt nie patrzy.Lund patrzyła.Oto Jeppe Hald.Błyskotliwy, spokojny Jeppe,szóstkowy uczeń, przewodniczący samorządu.Krzyczał do obiektywu,pijany albo nawalony, albo jedno i drugie.Lisa Rasmussen w krótkiej obcisłej sukience, przemieszczająca sięposuwistym krokiem, mniej więcej w tym samym stanie. Skąd to wziąłeś? Z pokoju Jeppego Halda.Nagrał to komórką, a potem zapisał nakarcie pamięci. Meyer spojrzał na Lund. %7łeby oglądać na komputerze.Lund kiwnęła głową. Moim zdaniem on nie jest taki bystry, jak mówią w szkole dodałMeyer. Stop!Meyer kliknął pauzę.Nanna w swoim kapeluszu wiedzmy.%7ływa.Cała i zdrowa.Piękna,taka piękna.Taka.dorosła.Nie wyglądała na pijaną.Nie krzyczała.Wyglądała.na zakłopotaną.Jak dorosły, który nagle znalazł się w otoczeniu dzieci. Dalej poleciła.Meyer puścił film w zwolnionym tempie.Obraz przejechał z Nanny naOlivera Schandorffa.Dzikie włosy, dzikie oczy.Wpatrywał się w Nannępożądliwie, żłopiąc piwo z puszki. W mojej szkole takich imprez nie było powiedział Meyer. A wtwojej? Mnie i tak by nie zaproszono. No myślę. Meyer westchnął ze smutkiem i siadł obok niej. Czasna przedstawienie.Obraz się zmienił.Pokazywał jakieś inne miejsce.Ciemniejsze.Kilkaświateł.Napoje na stole.To pomieszczenie w piwnicy.Na pewno.Coś sięporuszało w głębi, robiło się coraz większe, w miarę jak kamera sięzbliżała.Lund pochyliła się do przodu, przyglądała się uważnie, czuła, jakserce jej przyspiesza.Dzwięk.Dyszenie, jęki.Oliver Schandorff nagi, rude włosy kołyszącesię w rytm ruchów wykonywanych nad postacią pod spodem, też nagą,nieruchomą, z rozłożonymi szeroko nogami.Kontrast pomiędzy nim a dziewczyną był uderzający.Schandorffoszalały, gwałtowny, w desperacji.Ona.Pijana? Nieprzytomna?Trudno powiedzieć.Ale na pewno coś było z nią nie tak.Zbliżenie.Ręce Schandorffa chwyciły nogi dziewczyny.Założył je sobie nabiodra.Seks nastoletni.Zupełnie jakby gdzieś tykał zegar i mówił: Zrób toteraz, szybko, bo ta okazja nigdy się nie powtórzy.Nieartykułowane dzwięki, szalone pchnięcia.Zbliżenie.Czarny kapelusz, który widzieli wcześniej, naciągnięty naoczy, na twarz.Blond włosy.Kapelusz się ruszał. Cholera zaklęła Lund.Coś się stało.Kamera oderwała się od pary.Usłyszeli go, jakzakradał się do nich.Przekleństwa i gwałtowne ruchy.Dziewczynę ledwie było widać,uciekała truchtem, szukając kryjówki.Blond włosy, kapelusz czarownicy,nagie piersi.Niewiele więcej. Chyba ich tu przywiozę powiedział Meyer.Na schodach ratusza Troels Hartmann i Kirsten Eller stali obok siebie,mrugając powiekami w ostrych światłach fleszy i kamer.Uśmiechnięciściskali sobie dłonie.Czekając na Meyera, Lund oglądała to wszystko na kanaleinformacyjnym na swoim komputerze.Potem wróciła do wideo.Szkoła.Jeden fragment, który wcześniej ominęła.Nanna w swojej sukience.W kapeluszu.Uśmiechająca się dotelefonu Jeppego Halda.Podnosiła szklankę czegoś, co wyglądało jak cola.Uśmiechnięta.Trzezwa.Taka elegancka i naturalna.Zupełnie nie wyglądała jaknastolatka.Nie wyglądała jak wszyscy pozostali.A kilka minut pózniej.Naga w piwnicy, Oliver Schandorff wdzierający się w nią jak zwierzę. Obyś się nie mylił, Meyer wyszeptała.Dozorca wpuszczał Lund do szkoły, gdy zadzwonił Meyer. Mam obu. Nie przesłuchuj ich jeszcze.Chwila ciszy. Gdy ostatni raz sprawdzałem, byliśmy równi rangą. Muszę najpierw coś zobaczyć.Długie westchnienie. Nie przejmuj się, Lund.Zdobędziesz uznanie.Echo jej kroków niosło się po ciemnych i pustych korytarzach. Zaczekaj dwadzieścia minut powiedziała i skończyła rozmowę.Kwiaty na ołtarzyku Nanny przy szafkach zwiędły, świeczki sięwypaliły.Lund zeszła po ciemnych schodach, z latarką, szukając poomacku włączników światła, na próżno zresztą.Minęła taśmę policyjną.Weszła do tajemnego pomieszczenia.Wszędzie linie i znaczki.Puste butelki oprószone proszkiemdaktyloskopijnym.Spojrzała na poplamiony krwią materac.Z jednej strony widniałajedna większa plama, potem linia czerwieni na lamówce z brzegu.Niewielekrwi.I nie była rozsmarowana.Meyer nie czekał.Nie rozumiał, dlaczego miałby czekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]