[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego gholę należało zabić!Do jej mięśni dotarła wreszcie odrobina siły.Dziewczyna uniosła się na łokciu.Z trudem łapiąc powietrze, uczyniła wysiłek, by odsu­nąć się od niego, ale opadła z powrotem na miękkie posłanie.Na Świętą Skałę Dura! Nie można mu pozwolić żyć! Potrafił robić rzeczy dozwolone tylko Czcigodnym Macierzom.Chciała go ude­rzyć, a jednocześnie chciała go przyciągnąć, by znów nakrył ją swym ciałem.Ta rozkosz! Wiedziała, że o cokolwiek by ją teraz poprosił, zrobiłaby to.Zrobiłaby to dla niego."Nie! Muszę go zabić!"Jeszcze raz podparła się na łokciu i wreszcie udało jej się usiąść.Mętnym wzrokiem powiodła w stronę okna, za którym pozostawiła Wielką Czcigodną Macierz i jej przewodnika.Stali tam wciąż i pa­trzyli na nią.Twarz mężczyzny płonęła rumieńcem.Twarz Wielkiej Czcigodnej Macierzy była równie kamienna jak sama Święta Skała Dura."Jak ona może tak po prostu stać tam po tym, co widziała?" - my­ślała.Wielka Czcigodna Macierz musi zabić tego gholę!Ruchem głowy przywołała kobietę za szybą i poczołgała się w stronę zaryglowanych drzwi.Zdołała się utrzymać na nogach tylko tak długo, by odsunąć zasuwę, i upadła z powrotem.Jej wzrok padł na klęczącego chłopaka.Pot lśnił na jego ciele.Jego cudownym ciele.Nie!Straceńczym zrywem dźwignęła się z podłogi.Podniosła się na ko­lana, a potem wstała, głównie siłą woli.Życie jej wracało, ale nogi drżały.Zatoczyła się w stronę posłania."Zrobię to bez zastanowienia - powtarzała sobie.- Muszę to zro­bić."Chwiała się na wszystkie strony.Zrobiła wysiłek, żeby złapać rów­nowagę.Wymierzyła cios w szyję gholi.Dobrze znała ten cios, ćwi­czyła go długie godziny.Druzgotał krtań.Ofiara dusiła się.Duncan uchylił się łatwo, ale poruszał się wolno.zbyt wolno.Murbella byłaby runęła mu do nóg, lecz podtrzymały ją ręce Wiel­kiej Czcigodnej Macierzy.- Zabij go - wychrypiała na pół przytomna do ucha Lucilli.- To ten, przed którym nas ostrzegano.Zabij go!I zaraz poczuła na szyi palce, z całej siły wbijające się w sploty nerwowe za jej uszami.Ostatnią rzeczą, którą usłyszała, zanim straci­ła przytomność, były słowa Wielkiej Czcigodnej Macierzy:- Nikogo nie będziemy zabijać.Ten ghola poleci na Rakis.Najgroźniejsza dla danego organizmu może być konkurencja osobników mu podobnych.Gatunek kon­sumuje niezbędne do życia zasoby.Wzrost limitowany jest przez składnik, który występuje w najmniejszej ilości.A zatem najmniej sprzyjający warunek ograni­cza stopę wzrostu.(Prawo minimum)z "Lekcji o Arrakis"Budynek był oddzielony od szerokiej ulicy szpalerem drzew i do­kładnie przystrzyżonym, kwitnącym żywopłotem.Żywopłot tworzył labirynt, przez który przejście oznaczono białymi słupkami wysoko­ści człowieka.Każdy wjeżdżający albo wyjeżdżający stad pojazd mógł się poruszać jedynie w żółwim tempie.Militarny umysł Tega notował wszystkie te dane, gdy opancerzony samochód wiózł go do wejścia.Marszałek polny Muzzafar, drugi pasażer tylnego siedzenia, zauważył spojrzenia Tega i rzekł:- Z powietrza chronieni jesteśmy przez systemem laserowy.Żołnierz w maskującym mundurze i z długą rusznicą laserową przewieszoną przez ramię otworzył drzwi samochodu i na widok Muzzafara wyprężył się na baczność.Teg wysiadł w ślad za marszałkiem.Poznawał to miejsce.Był to jeden z "bezpiecznych" adresów, które dostarczył mu Wydział Bez­pieczeństwa Bene Gesserit.Najwyraźniej informacje zakonu były przestarzałe.Musiały się jednak zdezaktualizować niedawno, skoro Muzzafar ani słowem nie wspomniał, że Teg mógłby znać ten dom.Kiedy podeszli do drzwi, Teg zauważył, że drugi system obronny, który widział podczas pierwszej podróży do Ysai, pozostał na swoim miejscu.Słupki, umieszczone wzdłuż zapór z drzew i żywopłotów, ledwo dostrzegalnie różniły się od innych.Były to fotoanalizatory, sterowane z wnętrza budynku, obserwujące przestrzeń między nimi a domem.Lekko naciśnięty guzik w sterowni gwarantował, że z każ­dej żywej istoty, która znalazłaby się pomiędzy polami, zostaną tylko drobne kawałki mięsa.Pod drzwiami Muzzafar przystanął i spojrzał na Tega.- Czcigodna Macierz, z którą masz się zaraz spotkać, jest najpo­tężniejszą, jaka dotychczas tu przybyła.Nie toleruje niczego prócz absolutnego posłuszeństwa.- Rozumiem, że mnie ostrzegasz.- Wiedziałem, że zrozumiesz.Nazywaj ją Czcigodną Macierzą.W żadnym wypadku inaczej.No, jazda.Pozwoliłem sobie zamówić dla ciebie nowy mundur.Pokój, do którego Muzzafar wprowadził Tega, był jednym z tych, których Teg nie oglądał w czasie poprzedniej wizyty.Mały i tak za­gracony czarnymi tykającymi skrzynkami, że we dwóch ledwie się w nim mieścili.Oświetlała go samotna żółta kula świętojańska pod sufitem.Muzzafar wcisnął się w kąt, a Teg zrzucił z siebie umazany i wymięty kombinezon, który miał na sobie od wyjścia z pozaprzestrzennej kryjówki.- Przykro mi, że nie mogę ci zaproponować kąpieli - rzekł Muz­zafar- ale musimy się śpieszyć.Zaczyna tracić cierpliwość.Wraz z mundurem, Teg nałożył na siebie nową osobowość.Było to znajome czarne ubranie, nawet słoneczne emblematy na kołnierzu wyglądały tak samo.A więc miał stanąć przed Czcigodna Macierzą jako baszar zakonu.Interesujące.Znów był w pełni baszarem, co nie oznaczało, że wszechogarniające poczucie tożsamości kiedykolwiek go opuściło.Mundur po prostu dopełniał je i uzewnętrzniał.W tej odzieży nie musiał już szczególnie podkreślać, kim jest.- Tak jest o wiele lepiej - stwierdził Muzzafar i poprowadził Tega do przedsionka, a potem przez drzwi, które Teg pamiętał.Tak, to tu nawiązywali "bezpieczne" kontakty.Znał przeznaczenie tego pokoju.Chyba się nie zmieniło.W miejscu, w którym ściany łączyły się z sufitem, biegły mikroskopijne szczeliny, ucharakteryzowane na sre­brzyste prowadnice kołyszących się w górze lamp dryfowych."Obserwowany nie widzi tego - pomyślał baszar.- A Obserwato­rzy mają milion oczu."Podwójna wizja podpowiadała mu istnienie zagrożenia, lecz wal­ka nie miała nastąpić prędko.W tym pokoju, długim na pięć metrów a szerokim na cztery, zawierano niezwykle poważne transakcje.Tu nigdy nie pojawiała się gotówka.Widziano tylko przenośne ekwiwalenty tego, co uchodziło za walutę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •