[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mały tynkowany domek mieścił jedynie dwa pokoje, kuchnię i łazienkę.Wielką jegoozdobę stanowił ogród, niewielki prostokąt doskonale utrzymanego, często strzyżone-go trawnika i obfitość najwspanialszych róż.April widziała ten ogród co najmniej storazy, ale zawsze ta orgia kwiatów w pierwszej chwili zapierała jej dech w piersi.Byłytam róże tak ciemne, że nieomal fioletowe, olbrzymie róże żółte, białe, jaskrawoczerwo-ne, wspaniałe okazy.Jedną ścianę domku oplatało wino ciężkie od szkarłatnych pąków,po sklepionej furtce pięło się wino innego gatunku, obsypane drobnymi jasnoróżowy-mi kwiatami.Wśród kwiatów stała pani Cherington w roboczym kombinezonie i w du-132 żym słomkowym kapeluszu, zasłaniającym jej twarz.W ręku, miała sekator.Jest za gruba, nie powinna nosić kombinezonu  przemknęło przez myśl April.W tym, stroju pani Cherington wyglądała trochę śmiesznie.Lecz gdy podniosła głowęi serdecznie powitała dziewczynkę, April nagle spostrzegła, że nie jest wcale śmieszna.Nigdy dotychczas nie zauważyła tych głębokich zmarszczek na czole pani Cheringtoni wokół jej ust, niegdyś z pewnością ślicznych.Nigdy dotychczas nie zauważyła wyra-zu jej oczu, smutnych nawet wówczas, gdy wargi się uśmiechały.April poczuła się dziw-nie nieswojo. Dzień dobry, April  powiedziała pani Cherington. Właśnie upiekłam pier-niczki.Chcesz spróbować? Ach, to wspaniale!  zawołała April.Pani Cherington piekła doskonałe pierniczki.April przepadała za nimi.Tym bar-dziej że lubiła też rodzynki, a pani Cherington zawsze dodawała rodzynki do pierni-ków.Nagłe April przypomniała sobie, po co tu przyszła.Miała jak szpieg wybadać ta-jemnice, których ci ludzie tak pilnie strzegli.April czuła, że jest coś bardzo niewłaściwe-go w przyjmowaniu słodyczy od kogoś, kogo się szpieguje. Właściwie. powiedziała z wolna.Urwała, przełknęła ślinę i dokończyła: Właściwie przyszłam tu, żeby panią prosić o wielką uprzejmość.Jutro jest DzieńMatki.Przygotowaliśmy dla mamusi prezent, ale nie mamy kwiatów, więc. Ależ oczywiście, musicie dać mamusi kwiaty  powiedziała pani Cherington. I dacie jej! Wszystko, co chcecie, bierzcie z mojego ogrodu. Popatrzyła życzliwiena April. Szczęśliwa kobieta z waszej matki! To my jesteśmy szczęśliwi  odparła April.Oczy pani Cherington przesłoniły sięmgłą.April odwróciła wzrok od jej twarzy mówiąc:  Myśleliśmy, że kilka róż. Kilka róż!  zawołała pani Cherington. Ależ zrobimy wspaniały bukiet.Ze-rwiemy najpiękniejsze! Może chcesz sama wybrać? Wolę, żeby pani wybrała  powiedziała April. Tak, żeby jak najmniej obrabo-wać ogród.Pani Cherington rozejrzała się dokoła. Wiesz, róże są najpiękniejsze, kiedy się je zrywa wcześnie rano, o rosie  powie-działa. Zrobię ci bukiet jutro raniutko, przyślij po niego braciszka. Pani jest strasznie dobra!  zawołała April. Bardzo was lubię  odparła pani Cherington i wróciła do obcinania przekwitłychróż. A pierniczki stoją w kuchni na stole.Pełen półmisek. Ja. zaczęła April i zamyśliła się na długą chwilę.Biła się z myślami.Nie chodziło tu już tylko o pierniczki czy o róże.I nie o to nawet,że tak bardzo lubiła państwa Cherington.Ale przecież dowody rzeczowe, znajdujące sięw płóciennej kopercie Flory Sanford, nie stanowiły dostatecznie przekonującej pobudki133 morderstwa.Dawniej miały może zabójczą wymowę.Dzisiaj wszakże nie mogły nawetposłużyć skutecznie do szantażu.Ten człowiek już zniósł hańbiące wykluczenie z szere-gów armii i karę więzienia.Gdyby pani Sanford ujawniła jego historię, przeprowadziłbysię po prostu do innego małego domku w innym mieście, przybrałby jeszcze inne na-zwisko i zasadziłby różami inny ogródek.Nic więcej mu nie groziło, nie miał powodubronić się, mordując tę kobietę.April uczuła tak wielką ulgę, że przez chwilę walczyła z chęcią płaczu.Powiedziała: Ach, to świetnie, zjem, z przyjemnością pierniczka  i ruszyła pod ścianą domuw stronę kuchni. Nie jednego  zawołała za nią pani Cherington  wez całą garść! Najlepsze są,póki nie ostygną. Niech mnie pani zanadto nie wodzi na pokuszenie  odparła April.Serdeczny, życzliwy śmiech pani Cherington zabrzmiał w ogrodzie. Otwórz te drzwi z boku  powiedziała. W schowku na szczotki znajdziesz pa-pierową torbę.Wez trochę pierniczków dla Diny i Archiego.Jeśli na półmisku jest zamało, dołóż z glinianej miski, która stoi na półce w spiżarni. Ach, dziękuję pani!  zawołała April. Jaka pani dla nas dobra!Dina i Archie uwielbiali pierniczki z rodzynkami.Trzeba koniecznie jutro zanieśćpani Cherington spory pęczek rzodkiewek z ogrodu, niedzielne gazety i salaterkę mro-żonego kremu, który Dina zrobi na obiad ku czci mamusi  myślała April otwierającdrzwi schowka.Znalazła papierową torbę i poszła do kuchni.Dziwna rzecz, tyle razy była w domku państwa Cherington, a nigdy dotychczas niespostrzegła w hallu tej fotografii.A przecież stała tu zawsze.April patrząc na nią uświa-domiła to sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •