[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. %7łeby cioci nie zniechęcić.Pierwszego dnia jeszcze nic się nie dzieje i mogłaby cio-cia stracić serce do tej kuracji.A trzeciego już widać, czwartego tym bardziej.Jeszcze zetrzy kilo i wbije się ciocia w ten szyfon-welur. To może mogłabym zjeść.Kawałeczek. Chce ciocia włożyć kieckę czy nie?Prawdę mówiąc, Malwina chciała namiętnie.Była to jej najpiękniejsza, najbardziejtwarzowa suknia, a miała ją na sobie zaledwie raz.Potem, przy następnej okazji, już sięopinała za bardzo, więc kupiła to w srebrne cętki.Zresztą, przy owym pamiętnym bry-dżu, cętki też omal nie pękły w szwach.Zeszła z wagi, nic już nie mówiąc.Justynka z Helenką wylały resztki poprzedniej zupy i bezlitośnie ugotowały nową.Obie trochę tego zjadły, Helenka jadła nawet przez cały jeden dzień, a zważywszy, iżnie były do niczego zmuszone, oceniły jej smak pozytywnie.Malwinie obrzydł jużdoszczętnie i wolałaby raczej nie jeść nic niż katować się tym świństwem.Niestety,Justynka upierała się przy idiotycznych mikroelementach i nie pozwalała zamienić ichnawet na suchy chleb i wodę.Piątego dnia wieczorem Malwina zakradła się do garderoby.Jedyne, co ją mogłojeszcze podtrzymać na duchu, to widok upragnionego stroju.A może ona, ta sukienka,już na nią wejdzie.? Może da się dopiąć? Och, przymierzyć ją i nakichać na przeklętązupę, zjeść coś innego, normalnego, dobrego.Sukienka zaparła się na biodrach, siłą przepchnięta, odmówiła zapięcia, po czym niepozwoliła się zdjąć.Zasapana, wściekła, zrozpaczona Malwina zdarła ją wreszcie z sie-bie, ledwie zipiąc, upuściła na podłogę, usiadła na stołku i rozpłakała się z całego serca.Tyle wysiłków, tyle męczarni, tyle udręk i na nic.Wszystko na nic!Wielkim krzykiem odezwał się głód, ale Malwina nie była już zdolna nawet do starań238 o jedzenie.A choćby i coś znalazła, Helenka z Justynka od ust jej to odejmą.! Na ręcejej patrzą, w zęby zaglądają, a Karol tam żre.I żre.! I żre.!Siedziała nad nieszczęsną kiecką i szlochała rzewnymi łzami.Do garderoby wszedł Karol, któremu potrzebny był mały notesik, pozostawionyw kieszeni wczorajszej marynarki.Ujrzał płaczącą żonę, ujrzał czarny welur u jej stópi zatrzymał się, patrząc na nią w zadumie, pełnej niesmaku.Nie był półgłówkiem i aczkolwiek przez trzy dni zajmował się sobą, w atmosferzedomu od wczoraj zaczynał coś węszyć.Pożywienie właściwie się nie pogorszyło, aleczegoś w nim zabrakło, ponadto jego żona nie brała udziału w wieczornych biesiadach,przy stole towarzyszyła mu tylko Justynka.Nie miał o to najmniejszych pretensji, przy-najmniej był spokój, czekał jednak na prośby o pieniądze, nieco zaintrygowany zwłoką.Raz tylko zadał kąśliwe pytanie, czy małżonka nie zapadła przypadkiem na jakąś śmier-telną chorobę, na co siostrzenica odparła spokojnie, że nie, na chorobę nie, ale odbywakurację, w którą osoby płci męskiej nie powinny wnikać.Karola tak to zaskoczyło, żewięcej już o nic nie pytał.Teraz, na widok spostponowanej odzieży i szlochającej gorzko Malwiny, nagle zro-zumiał wszystko.Nie drgnął w nim nawet cień litości, chociaż starania, jako takie, w głębi duszy po-chwalił.Tyle że ich skutki wydały mu się nieco idiotyczne. Można wiedzieć, co ci się stało?  spytał z niechęcią, ale głosem normalnym. Jestem.taka.strasznie.głodna.!  wyłkała z dna rozpaczy Malwina.Karol stał nad nią i rozmyślał.Nie musiał sobie precyzować wszystkich wnioskówsłowami, wystarczyło mu kilka krótkich błysków. Jednakże nie rozwiodę się z tobą  rzekł wreszcie. Jeśli wytrzymasz do końcatygodnia, uwierzę, że masz jakiś charakter.Jesteś zdolna do panowania nad własną oso-bowością, tego zatem będę wymagał.Pozwolisz, że przejdę do szafy.Omijając starannie czarny welur na podłodze, udał się w głąb pomieszczenia.Jego słów wysłuchała także Justynka, która trafiła do garderoby w poszukiwaniuciotki, pełna obaw, że ta nieznośna baba ukradła coś z kuchni i żre to w jakimś kącie.Nie odezwała się, poczekała na wyjście wuja.Akania Malwiny umilkły, nim jeszcze wyszedł.Nie od razu dotarło do niej to o roz-wodzie, przez okropne ściskanie w dołku wszystko przebijało się z trudem, ale jednakdotarło.Wywołało dziki zamęt w umyśle.Uniosła głowę i zamrugała oczami. Cioci będzie potrzebna nie tylko figura, ale także i twarz  powiedziała Justynkasurowo. Co ciocia robi najlepszego? Od płaczu się chudnie, owszem, ale pod warun-kiem, że odbiera apetyt.Twarz niszczy nieodwracalnie. Nie wchodzi. chlipnęła Malwina i sięgnęła po kieckę u stóp. Pojutrze wejdzie, jeśli ciocia wytrwa.Nie dostanie ciocia herbaty, tylko samą wodę239 mineralną i trzy centymetry z głowy, bo to będzie o półtora litra płynu mniej.A nawetjeśli, ta w cętki wejdzie swobodnie. Do szafirów nie pasuje. To ciocia wezmie srebrny szal.Czy ciocia nie słyszała, co wujek powiedział? Słyszałam.A co.? %7łe nie będzie się z ciocią rozwodził.A przecież tym się ciocia najbardziej dener-wuje, nie? Okazała ciocia charakter i nie chciała pieniędzy.Z welurem w dłoni Malwina podniosła się ze stołka.Zamęt w jej umyśle jeszcze sza-lał, ale już zaczynał się porządkować. O pieniądzach nie mówił.Rozwód, rozwód.no dobrze, ale za to będzie czegośwymagał! Sama ciocia akurat wymaga od siebie szczytowych wysiłków.I proszę, udaje się!A będzie pewnie wymagał, żeby ciocia myślała więcej o nim. Przecież bez przerwy o nim myślę!  oburzyła się Malwina i wetknęła kieckęJustynce. Masz, powieś to.Nic innego nie robię, tylko myślę o nim, bo go kocham.I nagle przyszło jej na myśl, że zaraz, spokojnie, jeśli on zrezygnował z rozwodu.Wyraznie powiedział, że się z nią rozwodził nie będzie.W takim razie nie musi go za-bijać! A w każdym razie nie w takim pośpiechu.A skoro nie musi go zabijać, to i alibijej niepotrzebne, nie musi z takim wysiłkiem udawać, że kocha go nad życie, Boże drogi,spadają z niej te wszystkie trudności i udręki! Wreszcie będzie miała trochę czasu dlasiebie!Prawie się rozpromieniła, a głód zelżał wyraznie.Przestanie płacić tej agencji, zyskajakiś luz finansowy, a w ostateczności niech będzie, wezmie srebrny szal. Ale ciocia trochę nie tak myśli jak trzeba  powiedziała Justynka, układającwelur na ramiączku. Ja wiem, co wuj przez to rozumiał i o co mu chodzi.Mogę ciocipowiedzieć. To pózniej mi powiesz, bo teraz mam co innego na głowie.Parówkę na twarz po-winnam zrobić.Nie, lepiej pójdę jutro do kosmetyczki, z panią Marzenką muszę sięumówić.Opuściła garderobę i Justynce ręce opadły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •