[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale w grę wchodzi Strzyga.Nic dla mnie dotychczas nie zrobiła i mam wrażenie, że traktujesz ją stanowczo za dobrze.Spełniasz jej życzenia w ogóle nie pytając mnie o zdanie, ostatnio podrapałeś mnie jakimiś kolcami, nawet nie zwróciłeś na to uwagi, a za to potem, sama widziałam, kiedy się z nią oddalałeś, pod samym lasem, przeniosłeś ją na rękach przez rów.Po co?! Te patykowate odnóża mogłyby jej się połamać?! Bardzo dobrze, niech się połamią, co nas to obchodzi?!Jestem w złym nastroju.Ukochany mój, odpisz mi, rozwiej moje żale i niepokoje, przecież tęsknisz za mną w tej Bratysławie, myślisz o mnie, czekasz, aż znów będziemy razem, tak samo niecierpliwie jak ja! Och, jak bezgranicznie byłam szczęśliwa przez dwa tygodnie i jak bardzo ten trzeci tydzień moje szczęście nadwyrężył!* Okaż mi swoje uczucia!Całuję Cię, jedyny mój Panie!Twoja rozżalona i kochająca SKODA* Wiem, że w Słowniku Poprawnej Polszczyzny jest tylko słowo „nadwerężać”, ale nie podoba mi się ono tak bardzo, że nie jestem w stanie go użyć.Najdroższy mój Właścicielu!!!Naprawdę robię, co mogę.Z całej siły staram się wspominać tylko te piękne chwile z Tobą i nie myśleć o Twoich niedopatrzeniach, zaniedbaniach i nieodpowiedzialnych ekscesach ze Strzygą.Wierzę, że nie starałeś się obrazić mnie świadomie i specjalnie, postępowałeś po prostu głupio i bezmyślnie.Myślę, że gotowa jestem Ci to przebaczyć, jeżeli przeprosisz mnie i zachowasz się jak należy, w pierwszym rzędzie zaś dasz do zrozumienia Kwiatkowskiemu, kto tu jest ważniejszy.Myślę, że dość duży wpływ wywarło na mnie wydarzenie tak dziwacznie głupie, że czegoś podobnego nikt by nie umiał sobie wyobrazić.Dokonałam pewnych porównań, inny właściciel innej skody i Ty… Och, mój drogi, naprawdę łatwo uzyskasz moje przebaczenie!Jechałyśmy wieczorem ze Śródmieścia na Mokotów, dość wolno, bo ONA zastanawiała się, czy nie pojechać zupełnie gdzie indziej.Szukała w sklepach czegoś, co służyło chyba do szybkiego zamykania, bo nazywała to zamkiem błyskawicznym, nigdzie tego nie mogła dostać i myślała nad domami towarowymi na Woli i na Grochowie, mamrotała coś pod nosem i wlokła się jak za pogrzebem.Mnie było wszystko jedno.Na końcu Alej Ujazdowskich, blisko Bagateli, ujrzałyśmy nagle syrenkę.Stała z boku, jakby zepchnięta z jezdni i trochę rozbita, a jej właściciel wygrażał pięściami gdzieś przed siebie.ONA zgadła, o co chodzi, powiedziała, że chyba ktoś go puknął i uciekł.Zjechałyśmy w dół Belwederską i prawie na samym dole stała druga syrenka w podobnym stanie, właściciel też wygrażał pięściami, a radiowóz milicji właśnie ruszał.Usłyszałyśmy, że ten wygrażający właściciel wrzeszczy różne rzeczy o jakimś łobuzie i łajdaku, pojechałyśmy dalej, a obok Promenady stała trzecia rozwalona syrenka.Radiowóz milicji nawet przy niej nie zwolnił, tylko popędził dalej i wówczas ONA też przyśpieszyła.Muszę Ci się przyznać, że ucieszyło mnie to, bo zaczynałam być zdumiona i zaniepokojona.Co za urodzaj na porozbijane syrenki? Jak to się mogło stać, że tak wpadały w katastrofy jedna za drugą? I wszyscy właściciele wygrażali pięściami do przodu, przychylałam się do jej zdania, że ktoś na nich wpadał, ale jednak było to dość niesamowite, niemożliwe przecież, żeby akurat posiadacze syrenek byli idiotami, którzy zajeżdżają komuś drogę.Chętnie popędziłam za radiowozem, zobaczyć, co jeszcze będzie i co z tego dziwoląga wyniknie.Czwartą syrenkę spotkałyśmy już w alei Sobieskiego.Też była zepchnięta na pobocze i rozbita od tyłu, ale różniła się od pozostałych tym, że nie stała samotnie.Przed nią znajdowała się skoda, taka sama jak ja, tylko niebieska, a przed skodą radiowóz milicji.ONA mnie zatrzymała tuż przy nich, tak że wszystko widziałam i słyszałam.Słuchaj, w jakim stanie była ta skoda! Coś okropnego, aż mi się zimno zrobiło i dreszcz po mnie przeleciał! Porozbijana, pognieciona, zdemolowana, z potłuczonymi reflektorami, istna ruina! Milicja wyciągała właśnie ze środka jej właściciela, oczom nie uwierzyłam, czegoś podobnego jeszcze nie było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]