[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki długim naukom Delaunaya znałam imiona ichwszystkich: Tabor, Sacriphant, Persja, Marmion, Fanchone, choć nie potrafiłamdopasować imion do twarzy.Wszyscy byli piękni, ale nikt nie dorównywałurodą Melisandzie. Więc to ty jesteś jej małym przyjacielem powiedziała Melisanda,uważnie przypatrując się twarzy Hiacynta. To ciebie nazywają KsięciemPodróżnych.Ha, z tego, co wiem, nigdy nie postawiłeś nogi za murami Miasta.Jeśli posmaruję twoją rękę złotem, Cyganie, czy powiesz mi, co się wydarzy?Szachrizaj znowu się roześmiali.Zobaczyłam, jak plecy Hiacyntasztywnieją.Jego twarzy nie widziałam, ale to nie miało znaczenia.W głosiepobrzmiewało dromonde, znane mi z tonu jego matki. Powiem ci, Gwiazdo Wieczorna rzekł chłodno, chyląc głowę wformalnym ukłonie. Ten, kto ulega, nie zawsze jest słaby.Mądrze wybierajswoje zwycięstwa.Gdybym kiedykolwiek wątpiła w to, że Melisanda jest niebezpieczna, tejnocy wyzbyłabym się wątpliwości.Jako jedyna z Szachrizaj nie roześmiała się,tylko z zadumą zmrużyła oczy. Coś za nic, Cyganie? To naprawdę nie byle co.Marmion, zapłać mu, bonie mogę być jego dłużniczką.Przynajmniej jedno imię mogłam dopasować do twarzy; Marmion byłmłodszym bratem lub kuzynem, o czym świadczyła skwapliwość, z jakąwyłuskał z sakiewki złotą monetę i rzucił ją w kierunku mojego przyjaciela.Moneta błysnęła w blasku pochodni.Hiacynt złapał ją w locie, po czym ukłoniłsię z gracją i schował zapłatę do sakiewki. Dziękuję, Gwiazdo Wieczorna powiedział już normalnym,przypochlebnym tonem Księcia Podróżnych.Melisanda roześmiała się. Twoi przyjaciele są rozbrajająco uczciwi powiedziała do mnie, a ja tegonie skomentowałam.Ktoś dał rozkaz służącym i Szachrizaj ruszyli ze śpiewem.Melisanda dołączyła do nich, lecz po chwili zawróciła konia. Co do Baudoina de Trevalion.ty rozpaczasz na swój sposób powiedziała, patrząc mi w oczy a ja robię to po swojemu.Pokiwałam głową, zadowolona z obecności Hiacynta.Melisandauśmiechnęła się przelotnie, po czym spięła konia i szybko dopędziłapozostałych.Hiacynt powoli wypuścił ustami wstrzymywane powietrze, odgarniając zczoła czarne kędziory. O ile się nie mylę, to była perła rodu Szachrizaj, prawda? Powiedziałeś dromonde, choć nie byłeś tego pewien? Klacz zarzuciłagłową; zobaczyłam, że moje ręce drżą na wodzach. Przyszłość człowieka zna jego imię, to wystarczy odparł zroztargnieniem. To była Melisanda Szachrizaj, prawda? Zpiewają o niejpiosenki. Cokolwiek śpiewają, musi być prawdą, choć na pewno nie całą.Patrzyłam, jak Szachrizaj znikają za rogiem na końcu ulicy. Co dziwniejsze,ona wiedziała, kim ty jesteś, a przecież o tobie nikt nie śpiewa.W ciemności błysnął jego biały uśmiech. Zpiewają, żebyś wiedziała.Nie słyszałaś, że niejaki Faniel Douartesnapisał piosenkę o Księciu Podróżnych i Bogatej Hrabinie? Cieszy się dużympowodzeniem w Kogutku.Ale rozumiem, o co ci chodzi.Jest przyjaciółkąDelaunaya, może on jej powiedział. Wzruszył ramionami. Zainteresowanieze strony flamy księcia to nie byle betka.Powinno ci pochlebiać. Melisanda jest zainteresowana przede wszystkim intrygami Delaunaya mruknęłam. Co do reszty, wywodzi się z linii Kusziela.Jej pochodzenie jestwypisane w krwi tak wyraznie, jak moje w mym oku. Jasne prychnął Hiacynt. Tylko potomkowie Kusziela mogą odprawiaćżałobę w Domu Waleriany i tylko ty możesz być dość głupia, żeby chcieć donich dołączyć. Nie chciałam. Ani nie zechcesz. Za naszymi plecami rozległ się beznamiętny głos.Odwróciłam się w siodle i zobaczyłam Guya, stojącego pod murem zzałożonymi rękami.Uniósł brwi, patrząc na mnie. Jestem pewien, Fedro, żenie zawiodłabyś w taki sposób zaufania Delaunaya. Sądziłam, że jechałeś konno powiedziałam z braku lepszej odpowiedzi.Guy prychnął pogardliwie. Po co? Takich marnych jezdzców lepiej śledzić pieszo.Choć trzebaprzyznać, że masz smykałkę do jazdy konnej, gdy o tym nie myślisz powiedział do Hiacynta.Odwrócił się w moją stronę. A ciebie Delaunaypowinien nauczyć.Jeśli masz dość tej zabawy w chowanego, zabiorę cię dodomu i właśnie to mu powiem.Sprzeczanie się z Guyem, gdy już podjął decyzję, nie miało sensu.Odprowadziliśmy konie do stajni, a Guy sprowadził powóz.Hiacynt śmiał siępod nosem z mojego rozdrażnienia, co tylko je powiększyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]