[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak zwykle, byłaś uprzejma zawiadomić, kim jesteś  odparł Stefan jeszcze zim-niej. Nie było, potrzeby oglądać z bliska twojej twarzy. Doskonale.A ja teraz wyjdę na ulicę i zacznę wykrzykiwać, że jestem BrigitteBardot.Z uwagi na wrzaski, z pewnością ktoś się obejrzy.I co? Uważasz, że uwierzy? Sądzę, że jesteś zdolna nawet i do tego.Wyglądał jak rozwścieczona bryła lodu,o ile podobne zjawisko mogłoby istnieć.Do snu ułożył się ni wersalce, separując mnieod łoża.Ciasna była i niewygodna, więc uznałam, że dobrze mu tak.Po łapówce od przestępcy, którą przyjęłam publicznie w lokalu możliwie gęsto ob-sadzonym, w Harendzie, przy czym biedny przestępca, fetując mnie osobliwą miesza-niną szampana i koniaku.Nawiasem mówiąc, gdybym istotnie przyjmowała tego ro-dzaju poczęstunki, słusznie Jacuś mógłby podziwiać moją kondycję.Przestępca zatemusiłował wręczyć mi kopertę jakoś dyskretnie, ja zaś demonstracyjnie przeliczyłam jejzawartość i równie demonstracyjnie schowałam do torebki, po czym wreszcie wylanomnie z roboty.I tak zresztą uważałam, że sceny nie dopracowano zbyt pieczołowicie, bo powinnambyła rzucić mu te banknoty w twarz, wrzeszcząc, iż suma jest haniebnie mała.Jak na po-stać, w którą się przeistoczyłam, wyszłoby bardziej konsekwentnie.Wylano mnie zresztą bardzo elegancko, zdaje się bowiem, że szef nie mógł zrozu-mieć, co się dzieje, i miał jakieś wątpliwości.Do złożenia wymówienia ze względu nazły stan zdrowia nie musiał mnie zbyt długo nakłaniać, sama widziałam, że nie ma in-nego wyjścia.50 Jacuś w pomocniczym dochodzeniu wielkich osiągnięć nie miał, chociaż postarał sięrzetelnie. Otóż wychodzi mi, że o stwierdzenie swojej tożsamości dbasz osobiście  rzekłw ostatnich dniach mojej pracy. Przedstawiasz się przy każdej okazji i ludzie w towierzą.Moją wiarą natomiast to właśnie zachwiało, bo musiałabyś całkowicie zwario-wać, a że innych objawów obłędu jakoś u ciebie nie stwierdzam, pełna paranoja wydajemi się wątpliwa.Na ile cię znam, zażywałabyś upojnych rozrywek nieco dyskretniej. Znajomego znalazłeś? Ani jednej sztuki.No, prawie, raz się przytrafiło, że widział cię sędziaWitkowski. Z bliska?  spytałam chciwie. Rozmawiał może ze mną? Primo, z daleka i od tyłu. To po czym mnie rozpoznał? Po ubraniu.A secundo, wstyd by mu było przyznać się do znajomości z tobą. Rozumiem, musiałam robić za niezłą szantrapę. A owszem, jeden z bardziej udanych występów.Tylko jednego nie pojmuję kom-pletnie, po jaką cholerę jakiś twój sobowtór miałby cię tak zeszmacać? Komu to i doczego potrzebne, twoje zaszczytne stanowisko, z którego właśnie lecisz, to nie taki znówłakomy kąsek, więc o co biega? Naraziłaś się komuś? Starasz się o coś, ktoś wymyślił dlaciebie dotację, uwarunkowaną moralnością? Miałoby to sens, gdyby przez twoje szlaja-nie się po bagnach i rynsztokach dotację zyskał kto inny. Nic o tym nie wiem i o nic się nie staram.To znaczy owszem, będę się starałao pracę.Gdzie nie żądają świadectwa moralności? Salowa w szpitalu może.? Raczej wez pod uwagę obsługę meliny, szczególnie jeśli sami pędzą. Czekaj, bo powiedziałeś coś rozumnego. Co ty powiesz?  zdziwił się Jacuś. Naraziłam się komuś.Nie muszę ci chyba przypominać, ile razy i komu się na-rażamy. Na każdym kroku, na dwa fronty. Toteż właśnie.Ale aż tak wyjątkowego wypadku sobie nie przypominam. Musiało to być coś potężnego, bo inaczej komu by się chciało? Lepiej pogrzebw pamięci albo przejrzyj stare akta.Równocześnie z utratą pracy straciłam i męża.O wymówieniu wiedział chyba już od chwili, kiedy je podpisywałam, jakieś życzliwedusze zadbały o donos.Do domu jeszcze wracał, chociaż bardzo pózno, dni świątecz-ne natomiast spędzał w oddaleniu ode mnie, diabli wiedzą gdzie, przy czym zabierał zesobą dzieci.Podobno w plenery.Pewną korzyść w tym widziałam, zażywały przynajm-niej świeżego powietrza.51 W jakimś momencie dostrzegłam, że ich stosunek do mnie zaczyna się zmieniać nagorsze.Jakieś sztywne się robiły, niechętnie, grzecznie oporne i milczące, znacznie bliż-szy był im ojciec niż ja.Na wywiadówkę do szkoły poszedł Stefan, ja o niej nawet niezostałam zawiadomiona.I pomyśleć, że na początku głupie insynuacje potraktowałamlekceważąco.!Na rozmowę z nim nie miałam szans, unikał mnie jak morowej zarazy, nie miałamzresztą także i ochoty, zniechęcił mnie, wyraznie było widoczne, że potępia mnie bez-apelacyjnie i w ani jedno moje słowo nie uwierzy.To Jacuś, cholera, uwierzył w koń-cu, a własny mąż niczym kamień! Wróg.A zdawałoby się najbliższy człowiek, z którymw zgodzie i szczęściu przeżyłam blisko dziesięć lat! No, może ten ostatni rok nie był takiidealnie zgodny i szczęśliwy.Zdobył się wreszcie na ten wysiłek, dla każdego mężczyzny nie do zniesienia okrop-ny, wrócił wcześniej i usiadł ze mną przy tradycyjnej herbacie, w kuchni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •