[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozejrzał się w poszukiwaniupistoletu i dojrzał go po drugiej stronie pokoju.Ruszył w tamtym kierunku, lecz Lorizagrodziła mu drogę, a zwinne cięcie noża przejechało po jego ramieniu.Odskoczyłw bok i spróbował ponownie sięgnąć po pistolet, lecz ona chlasnęła go przez pierś.Osaczała go, za każdym razem, gdy skupiał uwagę na pistolecie zamiast na niej, cięła go,ale nie potrafiła zadać śmiertelnego ciosu.Quaid zamienił się w masę mięśni pokrytąranami, z których kapała krew.Udał, że lewą ręką sięga po pistolet.Lori pchnęła nożem zadając następną ranę iw tym momencie została trafiona przez prawą pięść Quaida.Solidny cios wylądował najej szczęce.Lori poleciała w tył ogłuszona.Quaid szybko podniósł pistolet i wycelował w nią. Mów!Uparcie milczała.Wsunął lufę pistoletu do jej ucha.Miał teraz do wykonania zadanie.Zawładnęła nim druga, bezlitosna osobowość. Dlaczego własna żona próbuje mnie zabić? Nie jestem twoją żoną powiedziała.Odciągnął kurek pistoletu.Lori wpadła w panikę. Przysięgam na Boga! Zobaczyłam cię pierwszy raz sześć tygodni temu! Naszemałżeństwo jest tylko wszczepem pamięci aaach!Quaid chwycił ją za włosy i szarpnął do tyłu.Jak mogła twierdzić, że osiem latmałżeństwa nie istniało? Pamiętał je doskonale!Pamiętał jak w dniu ich spotkania przeszła powolnym krokiem przez ulicę.Pamiętałślub, rzucający się w oczy kontrast między skromnym ubraniem własnego ojca, ismokingiem ze skór żab marsjańskich jaki nosił jej ojciec.Pamiętał podróż poślubnątak wyraznie, jakby odbyli ją wczoraj, jazdę transkontynentalną koleją, apartament48w drogim hotelu, gdzie posiłki podawała im istna flota służących.Spał wtedy po razpierwszy na żelatynowym łóżku i rozkoszował się smakiem wenusjańskiego szampana.Pociągali go z kryształowych kielichów wyrosłych wstanie nieważkości na jednej zestacji kosmicznych.Ciągle miał przed oczami dziwną formę kryształu, czuł w dłoni jegodotyk i smak musującego niebieskiego wina.Cofnął się myślami do pierwszych kilku lat, które spędzili w jego dzielnicy.Lorinie pasowała do tego miejsca, wyglądała jak księżycowy brylant na stercie śmieci iprzypominał sobie jej zadowoloną minę, gdy w końcu zgodził się przeprowadzić donowego mieszkania.Nigdy nie zapomni jak świętowali pierwszą noc.Jak Lori mogłapowiedzieć, że to wszystko się nie wydarzyło? Pamiętał.A teraz próbowała go zabić ito nie przez pomyłkę.Wiedziała kim jest i chciała jego śmierci.To znaczy, że w tym comówiła, tkwił jakiś sens. Myślisz, że jestem idiotą? powiedział z goryczą Quaid.Spojrzenie i sylwetka Lori wskazywały, że dokładnie tak myślała.Stała się zimnądziwką, tak różną od cudownej kobiety, jak różnił się Quaid od maszyny do zabijania,która opanowała jego ciało.Jej strój tenisowy był podarty, a na twarzy pojawił się siniak.Przybrała wyniosłąminę. Pamiętam nasz ślub! zawołał. Wszczepiła go Agencja odparła stanowczym tonem. A miłość?Pojął teraz, że nie kochał jej naprawdę.Pamiętał, że ją kochał, lecz prawdziwszeuczucie żywił dla kobiety z Marsa.Och, Lori była wspaniała w łóżku, jednak to nie byłoto samo.Ta niedorzeczna uwaga nabierała sensu! Wszczepiona. Nasi przyjaciele, moja praca, osiem wspólnych lat? Czy Agencja też mi towszczepiła? Praca jest prawdziwa powiedziała spokojnie. Lecz Agencja jązorganizowała. Gówno Quaid odepchnął Lori, nadal do niej celując.Starał się zachować sceptycyzm, lecz jego pewność zaczęła się załamywać.Towyjaśnienie rozwiązało zbyt wiele małych i dużych tajemnic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]