[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlaczego zawsze wyglądasz tak, jakbyś przed chwilą wstał z łóżka?– Bo zwykle tak jest.Sposób, w jaki uniósł brwi, sprawił, że spłonęłam rumieńcem.– Bardzo trendy – skomentowałam.Noah odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać.Od razu spodobał mi się tenradosny rechot, lecz skarciłam się w duchu za taką myśl.Na próżno.Zmarszczkiw kącikach oczu chłopaka były zbyt urocze, a jego uśmiech promieniał na całą twarz.Zmieniły się światła i Noah, nadal się uśmiechając, zdjął ręce z kierownicy i sięgnąłdo kieszeni po papierosy.Prowadził, przytrzymując kierownicę kolanami.Wytrząsnąłpapierosa z paczki, wyjął małą, srebrną zapalniczkę i podpalił go jednym płynnymruchem.Usiłowałam nie dostrzegać sposobu, w jaki jego wargi objęły ltr, ani tego, jaktrzymał papierosa pomiędzy palcem środkowym a wskazującym, niemalz namaszczeniem unosząc go do ust.Te jego cholerne usta.Palenie jest fatalnym nałogiem, ale było mu z tym dotwarzy, niestety.– Nienawidzę krępującego milczenia – powiedział Noah, przerywając tok moichgrzesznych myśli.Lekko odchylił głowę i kilka pasm gęstych, falowanych włosówdostało się w złotą smugę słońca wpadającego przez okno.– Od razu robię sięnerwowy – dodał.Po takim komentarzu mogłam tylko przewrócić oczami.– Nie mogę uwierzyć, że coś cię może zdenerwować.– Nie kłamałam.Trudno było mi wyobrazić sobie Noaha bez jego rmowego luzu.Może nawet nieluzu, tylko wiecznego znudzenia.Był znudzony i piekielnie pociągający.A jasiedziałam obok niego.Blisko.Mój puls przyspieszył, ścigając się z myślami.Kroiła się jakaś afera, czułam to.– Naprawdę tak jest – kontynuował.– Poza tym dostaję szału, kiedy ktoś przyglądami się w milczeniu.– Kręcisz – stwierdziłam, przenosząc wzrok na migające za oknem widoki Miami.– Jak to? – Popatrzył na mnie z miną niewiniątka.– Nie jesteś nieśmiały.– Nie?– Nie.– Rzuciłam mu spojrzenie spod zmrużonych powiek.– A ile razy chceszudać nieśmiałego, wyglądasz jak palant.Noah uznał, że czas na obronę.– Zraniłaś mnie do głębi tą krzywdzącą charakterystyką.– Tylko się nie popłacz!Wyszczerzył zęby w kolejnym luzackim uśmiechu, przyspieszając razem z innymikierowcami.– Dobra, niech ci będzie.Może „nieśmiały” nie jest odpowiednim określeniem.Ale robię się niespokojny, kiedy wokół mnie jest zbyt wielu ludzi.Tak naprawdę nielubię być w centrum uwagi.– Popatrzył na mnie uważnie.– To pozostałość pomrocznej i tajemniczej przeszłości – dodał.Usiłowałam się nie zaśmiać.– Serio?Mocniej zaciągnął się papierosem.– Nie.Po prostu zawsze byłem dziwnym dzieckiem.W wieku dwunastu–trzynastulat przyjaźniłem się tylko z dziewczynkami.Zasypiałem, czując się jak nieudaczniki marząc, że pewnego dnia dorosnę i będę kimś.– Kimś?– Tak.Gościem.Ciachem.I udało się.– Co się udało?– Pewnego ranka obudziłem się, poszedłem do szkoły i dziewczyny zaczęły mniezauważać.Teraz mnie raczej wnerwiają.To szczere wyznanie osłabiło moją czujność.Usiłowałam nic po sobie niepokazać.– Biedny Noah – powiedziałam i westchnęłam współczująco.Uśmiechnął się, skupiony na drodze przed sobą.– W końcu nauczyłem się, jak sobie z tym radzić, ale dopiero po przeprowadzcetutaj.Szkoda, że nie wcześniej.– Nie wątpię, że świetnie sobie radzisz – mruknęłam.Odwrócił się do mnie i uniósł brwi.– Tutejsze dziewczyny są nudne.Od razu powróciła moja arogancja.– My, Amerykanki, jesteśmy takie szalone – powiedziałam.– Nie Amerykanki.Tylko dziewczyny stąd, z Croyden.Nagle uświadomiłam sobie, że jesteśmy już na parkingu.I stoimy.Jak to się mogłostać?– W każdym razie większość z nich – podsumował Noah.– Masz skłonność do kategorycznych sądów.– Miałem, ale w ostatnim tygodniu zwątpiłem.Biedak.Z wolna pokręciłam głową, nie starając się ukryć uśmieszku zadowolenia.– Ty nie jesteś jak inne dziewczyny.– Czyżby? – prychnęłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]