[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Automat, jaki widzicie panowie na tej linie stalowej, zbudował osiemset lat temu pramistrz starożytności, arcydoktor Nyngus.Postanowił on stworzyć Myślowca religijnego i dobrego, tak zwanego robota dewota, czyli Pobożnika.Ostrożnie, panie doboszu, on nie tylko kopie, lecz i gryzie czasem.- Daj mi się Boże urwać, a zobaczysz, co potrafię! - wyzgrzytał zacinającymi się trybami czarny Pobożnik.- Jak widzicie, panowie - ciągnął z naukowym zapałem Trurl - on nie tylko mówi, kopie i gryzie, ale solennie wierzy!Tu jednak mechaniczny fideista podniósł taki wrzask, że całe towarzystwo zmuszone było czym prędzej opuścić strych.- Skutki wiary bywają nieobliczalne - tłumaczył Trurl, kiedy opuszczali się społem po drabinie.Zasiedli na koniec w bawialnym, gdzie wszystko było już przyszykowane - głębokie fotele, ogień na kominku i podlane juntoforezą truskawkowe elektrety.Ogrzawszy się i wzmocniwszy, obaj goście wodzili wciąż jeszcze zadziwionymi oczami po otoczeniu, milcząc, gdyż Trurl nie chciał ich ponaglać pytaniami przez wzgląd na fatygi, jakie przeszli.Cyfranio jednak, wyrwawszy się jak filip z konopi, wyłożył im pospiesznie własną hipotezę wypadków, podpartą solidnymi obliczeniami.Oto lodowa kometa, krążąc po systemie, ogonem swym ocierała się o rozmaite planety, a porywając osoby, znajdujące się w tych akurat miejscach, unosiła je zamrożone na amen do perihelium, gdzie, jak wiadomo, ciała te wloką się niczym ślimaki, aż po mileniach niewiadoma perturbacja wytrąciła ją z dotychczasowej orbity i cisnęła na sadybę Trurla.Nim Trurl zdążył go uciszyć, Cyfranek obliczył jeszcze przybliżone elementy ruchu owej komety, a nałożywszy je na mapę całego układu, którą umiał na pamięć, przyjął takie współczynniki gęstości zaludnienia planet, że wyszła mu imponująca liczba siedmiu tysięcy siedmiuset siedemdziesięciu trzech osób, które winny się były jeszcze znajdować w kometowym ogonie.Osoby te, poporywane w różnych czasach i miejscach, oddalały się już od biesiadujących z drugą szybkością kosmiczną.Teraz upadek dwóch gości w dwóch meteorytach oraz bębna w trzecim stał się już zupełnie zwyzjawiskiem fizycznym i Trurlowi jęło się nawet robić żal wszystkich owych nieznanych pasażerów wmarzniętych w kometowy lód, których nie wskrzesi, a tym samym i nie zdoła poznać osobiście.Chociaż noc dawno zapadła, nikomu nie zbierało się na senność, rzecz łatwo zrozumiała, gdy zważyć, jak długo przebywali przybysze w lodowym letargu i jaką ciekawość ich kolei żywił Trurl pospołu z Cyfrankiem.Gospodarz powrócił więc do wyrażonej już przedtem myśli, aby uratowani opowiedzieli historie swego życia, związane z kometowym wniebowzięciem.Owi spojrzeli po sobie, a pocertoliwszy się krótko, kto ma zabrać głos najpierw, uznali, że porządek ten wyznaczył sam ich wybawiciel kolejnością wskrzeszania, toteż do rzeczy wziął się robot w sztylpach.OPOWIEŚĆ PIERWSZEGO ODMROŻEŃCAJak mnie tu widzicie, nienasyconym jestem artystą perkusistą, i stąd bieda moja.Jeszcze maluchem niedotartym zdradzałem talent, bębniąc na czym się dało, i w każdej rzeczy budziłem jej właściwy ton.W rodzie naszym od wieków tak.Umiem perskusję miękką i twardą i od gromów piorunowych do szmeru klepsydry rozpościera się umiejętność moja.Kiedy rozbębnię się, świat mi z oczu ginie.Takoż tamburynuję w wolnych chwilach, a nawet instrument grzeczny sam sporządzę, dajcie mi jeno kozę i spróchniały pień lub cebrzyk i ceratkę.Lecz w żadnej orkiestrze miejsca nie zagrzałem, wędruję tedy po świecie, aby wszelkich jego kapeli próbować, byle świetnych.Słuch zaś mam absolutny i grania kocham grzmot.Co ja planet, gwiazd, filharmonii zwiedziłem! Gdziem nie bywał, gdziem nie grywał! Wszelako wnet drążki mi z rąk wypadały i dalej mię niedosyt gnał.Dawałem popisy solowe, na których jęk, płacz, szał i śmiech, bywało, że mię tłum na rękach niósł, a nawet bębny moje na relikwie rwał.Nie sławy łaknąłem, nie ona moją kochanka, lecz zatracenie w wielkiej muzyce, łaknę orkiestry jak prąd oceanu, aby tam wpaść i w jego bezbrzeży rozpłynąć się.Ja bom dla siebie niczem, wszystkim melodia doskonała i tej szukałem, w partyturach kopałem się dzień i noc.Aż w planetarnym przysiółku Aleocji posłyszałem o państwie Hafnu pierwszy raz.To tam, gdzie się zagina spiralny rękaw mgławiczki lokalnej i w manszecik przechodzi z gwiezdną podszewką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •