[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Melodia Jeruzalem , pieśń 157 w podniszczonym zbiorze hymnów, rozbrzmiewałatriumfalnie w sercu każdej absolwentki.Słowa pochodziły od Williama Blake a, któryprzekonywał, że Jezus przybył do Anglii, gdzie poeta umiejscowił duchowy Izrael.- Czy po zielonych wzgórzach Anglii szły Jego stopy w dawny czas?8 - śpiewaliwierni.Jack zszedł po schodkach prowadzących od ołtarza, gdzie Szalona Jane na chwilęzastąpiła mu drogę, zawodząc jak upiór i blokując centralną nawę.Pan Malcolm zareagowałbłyskawicznie: wystrzeliwszy z ławki, obrócił zdezorientowaną żonę o sto osiemdziesiątstopni, popychając przed sobą wózek.Jack podążył śladem państwa Malcolmów, zatrzymującsię na chwilę przy pani Oastler, pogrążonej w żałobie matce Emmy, która ujęła go pod rękę ipozwoliła odeskortować się do wyjścia.Czenko, być może jedyny członek zgromadzenia,który nie śpiewał (ukraińscy zapaśnicy nie znali Blake a), nadal szlochał, kiedy Alicepoprowadziła go nawą w kierunku drzwi.(Czenko kuśtykał o lasce).Ludzie kolejnowychodzili z ławek i szli za nimi. Dajcie mi Auk jak płomień złoty, kołczan żarliwych pełen Strzał! Dajcie mi Włócznię!Precz, obłoki! Rydwan ze słońca będę miał!.Zpiewały nawet córeczki Penny Hamilton.(Naturalnie: pewnie chodziły do ZwiętejHildy!).Kiedy Jack znalazł się w pobliżu wyjścia z kaplicy, jedna z siedemnasto- lubosiemnastolatek (blada, niebieskooka blondynka o wiotkiej posturze modelki) osunęła się wramiona koleżanek.Sądząc po jej wyglądzie, był to raczej skutek niedożywienia^ aniżelibliskości słynnego aktora (Jack nigdy nie zaobserwował, aby dziewczęta mdlały w jegoobecności).A może po prostu za bardzo wzięła sobie do serca słowa pieśni.Incydent skutecznie odwrócił uwagę Jacka od jego bezpośredniego obiektu pożądania.Bonnie Hamilton nie tylko przybyła niezauważona, ale równie niepostrzeżenie wymknęła sięz kaplicy, przed pieśnią oraz panią Malcolm, która nadal zawodziła na czele pochodu.Jakimcudem umknęła jego uwagi? (Z takim kalectwem może instynktownie czuła, kiedy należałoprzystąpić do odwrotu).Szli w kierunku Wielkiej Auli przy wtórze kobiecych i dziewczęcych głosów; dzwiękiorganów traciły na sile, lecz ostatni wers strofy rozbrzmiał w ich sercach z całą mocą. Póki Jeruzalem nie stanie pośród zielonych Anglii wzgórz.- Gratulacje, Jack - szepnęła mu do ucha Leslie Oastler, nieświadomie naśladując stylcórki.- Nie uświadczysz tu suchego oka ani jednej pary suchych majtek.Jack nie był pewien, czy stypa to dobry pomysł.Chyba nie należało łączyć żałoby zwinem i serem.Albo kobiet z winem i serem: żałoba nie miała z nimi nic wspólnego.Lucinda Fleming pierwsza poinformowała go, że szkolne zjazdy odbywają się w saligimnastycznej, a nie w Wielkiej Auli, która nie pomieściłaby wszystkich absolwentek,przybyłych w celu złożenia hołdu Emmie bądz zerknięcia na (czy poderwania) Jacka Burnsa.Większość kobiet miała na nogach buty na wysokich obcasach.Widziały Jacka tylko wdzieciństwie lub w kinie, nie miały pojęcia, jaki jest niski.Te z nich, które przewyższały go(na obcasach) wzrostem, odruchowo zdjęły buty.Stały przed nim w uwodzicielskich pozach,boso lub w pończochach, z butami w jednej, a plastikowym kubkiem z białym winem wdrugiej ręce, w związku z czym zabrakło im rąk do uchwycenia wykałaczki z przekąską.Pomny doświadczenia z hollywoodzkich przyjęć, które część aktorów traktuje jakocastingi, Jack miał w zwyczaju nie tykać bufetu.Po pierwsze, nie chciał, aby cośobrzydliwego utkwiło mu w zębach, po drugie zaś, wolał uniknąć smrodliwego oddechu.(Dlaosoby niepijącej oddech przesycony wonią białego wina cuchnie jak benzyna lub inny rodzajpaliwa.Absolwentki na stypie dosłownie ziały ogniem).Jack miał przed sobą rzeszę zdesperowanych kobiet w okolicach czterdziestki.Większość z nich była rozwiedziona, a dzieci spędzały weekend z ojcami, o czym nieomieszkały skwapliwie poinformować Jacka.Były bezwstydnie agresywne, a przynajmniejagresywne niestosownie, zważywszy na okoliczności.Connie Tumbull, którą jako Rochester tulił w ramionach z okrzykiem Nigdy niespotkałem istoty tak kruchej, a zarazem nieugiętej , zapewniła go szeptem, że wcale nie jest taka nieugięta.Panna Wurtz, którą ostatni raz widział dziesięć lat temu podczas pamiętnego festiwalufilmowego w Toronto, dramatycznie zasłoniła głowę czarnym szalem, spowijającym jąniczym welon.Przywodziła na myśl dwunastowiecznego pielgrzyma z bractwa biczowników.Była chudsza niż kiedykolwiek, a resztki jej kruchej urody przyćmiewała aura napiętnowania,jakby nauczycielka nosiła na ciele stygmaty tudzież cierpiała na inną postaćniewytłumaczalnych krwotoków.- Nie zostawię cię, Jack - szepnęła mu do drugiego ucha.- W Kalifornii poznałeśniewątpliwie tabuny rozwiązłych kobiet, wszelako niektóre absolwentki reprezentują typrozwiązłości, znany tylko niewiastom do rozwiązłości nienawykłym.- Litości - odpowiedział.Interesowała go tylko jedna absolwentka, a mianowicie BonnieHamilton.Ona jednak wymknęła się niepostrzeżenie.Co do uczennic, pani Malcolm przyparła je wózkiem do kąta Wielkiej Auli i panMalcolm musiał pośpieszyć z odsieczą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]