[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie widział go od dziewięciu lat, a Nugent z początku odpowiedział odmownie.Na szczęście interweniował Packer, wyjaśniając pułkownikowi, że nie ma zagrożenia dla bezpieczeństwa, a więzień i tak przecież umrze za pięć dni.Packer brał odpowiedzialność na siebie.Spojrzał na wschodnie niebo, gdzie zza chmur przeświecał rąbek czerwieni.Podczas pierwszych miesięcy pobytu w Bloku, kiedy procedura apelacyjna dopiero się rozpoczęła, spędzał wiele godzin przypominając sobie wspaniały rytm codziennego życia: poranny gorący prysznic, towarzystwo swojego psa, dodatkowe porcje miodu na tostach.Wierzył wtedy, że któregoś dnia będzie mógł jeszcze polować na wiewiórki i bażanty, łowić okonie i leszcze, siedzieć na werandzie i patrzyć, jak wschodzi słońce, pić kawę w mieście i jeździć swoim pikapem, gdzie tylko będzie miał ochotę.Największym marzeniem Samabyło pojechać do Kalifornii i odnaleźć swoje wnuki.Nie zrobił tego nigdy.Sny o wolności zgasły jednak przed wieloma laty, zduszone przez monotonną rutynę życia w celi i negatywne decyzje kolejnych sędziów.Był przekonany, że już nigdy więcej nie obejrzy zachodu słońca.Zbyt wielu ludzi chciało jego śmierci.Komory gazowej używano za rzadko.Do diabła, nadszedł czas na kolejną egzekucję, a jego nazwisko znalazło się akurat na czele listy.Niebo pojaśniało nagle, chmury zniknęły.Chociaż musiał obserwować ten wspaniały akt natury przez stalowe ogrodzenie, poczuł się cudownie.Jeszcze tylko parę dni i ogrodzenia znikną.Kraty, drut kolczasty i więzienne cele przestaną dla niego istnieć.Dwaj dziennikarze palili papierosy i pili kawę z automatu czekając przy j południowym wejściu do budynku władz stanowych w sobotę rano.Przeciek l głosił, że gubernator spędzi długi dzień w biurze, zastanawiając się nad sprawą Cayhalla.O wpół do ósmej jego czarny lincoln zatrzymał się opodal i gubernator wysiadł.Dwaj elegancko ubrani goryle odprowadzili go do drzwi.Kilka kroków za nimi szła Mona Stark.— Gubernatorze, czy zamierza pan być obecny przy egzekucji? — zapytał szybko pierwszy dziennikarz.McAllister uśmiechnął się i podniósł ręce do góry, jakby chciał dać do zrozumienia, że bardzo chciałby odpowiedzieć, ale ma po prostu o wiele ważniejsze sprawy na głowie.Potem ujrzał aparat fotograficzny zawieszony aa szyi jednego z dziennikarzy.— Nie podjąłem jeszcze decyzji — odpowiedział, zatrzymując się na moment.— Czy Ruth Kramer wypowie się podczas poniedziałkowej rozprawy? Aparat był wycelowany prosto w niego.— Tego jeszcze nie wiem — odparł uśmiechając się do obiektywu.— Przepraszam, chłopcy, ale muszę pędzić.Wszedł do budynku i wjechał windą na drugie piętro, gdzie mieściło się jego biuro.Ochroniarze zajęli pozycje w hallu, skrywając się za płachtami porannych gazet.Prawnik Larramore czekał z najświeższymi wiadomościami.Wyjaśnfl gubernatorowi i pannie Stark, że od godziny siedemnastej poprzedniego dnia nie zaszły żadne zmiany w rozpatrywaniu poszczególnych próśb, skarg i wniosków Sama Cayhalla.Nic się nie wydarzyło.W jego opinii pisma procesowe stawały się coraz bardziej desperackie i należało oczekiwać, że sądy odrzucać je będą szybciej.Larramore rozmawiał już z Morrisem Henrym z biura prokuratora stanowego i według znającego się na rzeczy Doktora Śmierć istniała obecnie osiemdziesięcioprocentowa szansa, że egzekucja dojdzie do skutku.— A co z rozprawą rewizyjną w poniedziałek? Czy odezwali się obrońcy Cayhalla? — zapytał McAllister.— Nie.Prosiłem Garnera Goodmana, żeby wpadł tu dzisiaj o dziewiątej.Myślałem, że z nim o tym porozmawiamy.Będę u siebie, gdyby mnie pan potrzebował — zakończył Larramore i odszedł.Panna Stark wykonywała codzienny rytuał przeglądania porannych gazet z całego stanu i umieszczaniu ich na stole konferencyjnym.Z dziewięciu dzienników, które sprawdziła, w ośmiu artykuły na temat Sama Cayhalla były na pierwszej stronie.W sobotę rano szczególne zainteresowanie wzbudziła wiadomość o rozprawie rewizyjnej.Trzy z gazet zamieściły to samo zdjęcie członków Klanu pocących się w bezlitosnym sierpniowym słońcu przed ogrodzeniem Parchman.McAllister zdjął marynarkę, podwinął rękawy i zaczął przeglądać artykuły.— Przynieś wyniki — powiedział z napięciem.Mona wyszła z biura i wróciła po chwili.Miała ze sobą wydruk komputerowy, który najwyraźniej zawierał okropne wiadomości.— Słucham — powiedział gubernator.— Telefony skończyły się około dziewiątej wczoraj wieczorem.Ostami zarejestrowano o dwudziestej pierwszej zero siedem.Ogółem odebrano wczoraj czterysta osiemdziesiąt sześć telefonów i co najmniej dziewięćdziesiąt procent rozmówców było przeciwnych egzekucji.— Dziewięćdziesiąt procent — powiedział McAllister z niedowierzaniem.Nie był jednak zaszokowany.W południe poprzedniego dnia telefonistki obsługujące gorącą linię zawiadomiły o niezwykle dużej liczbie dzwoniących i o pierwszej gubernator wraz z Moną analizowali już wyniki.Większość poprzedniego popołudnia spędzili wpatrując się w liczby, rozważając, jakie wykonać następne posuniecie.McAllister prawie nie spał w nocy.— Kim są ci ludzie? — zapytał, wyglądając przez okno.— To pańscy wyborcy.Dzwonią ze wszystkich zakątków stanu.Nazwiska i numery wyglądają na autentyczne.— Jaki był poprzedni rekord? ,— Nie wiem.Zdaje się, że mieliśmy jakieś sto telefonów, kiedy członkowie kongresu stanowego przyznali sobie kolejną podwyżkę.— Dziewięćdziesiąt procent — wymamrotał McAllister ponownie.— Tak, ale to nie wszystko.Dzwoniono również wielokrotnie do pańskiego biura.Moja sekretarka odebrała co najmniej tuzin telefonów.— Wszystkie w sprawie Sama, tak?— Tak, wszystkie przeciwne egzekucji.Rozmawiałam z częścią naszych ludzi i wszędzie działo się to samo.Roxburgh zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem i powiedział, że jego biuro przeżyło prawdziwe oblężenie telefoniczne.— Dobrze.Chcę, żeby i on się pocił.— Czy zamykamy „gorącą linię”?— Ile telefonistek pracuje w sobotę i niedzielę?— Tylko jedna.— A więc dobrze.Nie zamykajmy linii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •