[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyściskali Abanksa.Ten zapuścił pięciokonny silnik i skierował ponton w stronę południa.- Gdzie się podziewałeś? - zapytał Mitch.- Krążyłem - odparł beztrosko Abanks.- Dlaczego się spóźniłeś?- Spóźniłem się, bo musiałem się wymknąć tym rybackim łódkom pełnym idiotów w turystycznych ubraniach udających wędkarzy.- Myślisz, że to ludzie Morolta albo FBI?- Jeśli tamci są idiotami, to ci na łódkach są na pewno albo jednymi, albo drugimi.- Dlaczego nie nadawałeś sygnałów?Abanks skinął dłonią w kierunku leżącej obok silnika latarki.- Baterie wysiadły.Statek był czterdziestostopowym szkunerem.Abanks kupił go na Jamajce za sto tysięcy dolarów.Przy drabince czekał jego przyjaciel i pomógł im wejść na pokład.Nazywał się George, po prostu George, i mówił po angielsku z lekkim akcentem.Abanks powiedział, że można mu zaufać.- Mam whisky, jeśli macie ochotę.W szafce - zaproponował Abanks.Ray znalazł butelkę.Abby znalazła koc i ułożyła się do snu na wąskiej koi.Mitch podziwiał swój nowy statek.Kiedy Abanks i George wciągali tratwę na pokład, Mitch odezwał się:- Wynośmy się stąd.Możemy odpłynąć zaraz?- Jak sobie życzysz - niemal odwarknął George.Mitch przyglądał się światłom migoczącym wzdłuż wybrzeża i żegnał się z nimi.Zszedł na dół i nalał sobie solidną szklankę whisky.Wayne Tarrance spał w ubraniu w poprzek łóżka.Od sześciu godzin, od momentu, gdy odebrał ostatni telefon, nie ruszał się z pokoju.Telefon znowu zadzwonił.Po czterech sygnałach Tarrance znalazł słuchawkę.- Halo - odezwał się powolnym i ochrypłym głosem.- Wayne, maleńki.Czyżbym cię obudziła?- Oczywiście.- Możesz odebrać dokumenty.Motel “Sea Gull’s Rest”, Highway 98, Panama City Beach.Pokój 39.Recepcjonistą jest facet, który nazywa się Andy.Wpuści cię do pokoju.Obchodź się z nimi ostrożnie.Nasz przyjaciel opisał je wszystkie naprawdę elegancko i precyzyjnie.Jest tam też szesnastogodzinny materiał filmowy, więc bądź ostrożny.- Mam pytanie.- Jasne, chłopie.Pytaj, o co chcesz.- Gdzie on cię znalazł? Nie udałoby mu się to bez twojej pomocy.- Ba, Wayne! Dzięki.Znalazł mnie w Memphis.Musieliśmy zostać przyjaciółmi i zaproponował mi masę pieniędzy.- Ile?- Dlaczego to jest dla ciebie takie ważne, Wayne? W każdym razie już nigdy nie będę pracować zarobkowo.Muszę kończyć, maleńki.To było naprawdę zabawne.- Gdzie on jest?- Jak już ci powiedziałam, jest na pokładzie samolotu, lecącego do Ameryki Południowej.Ale proszę, nie trać czasu próbując go złapać.Wayne, dziecinko, kocham cię, ale nie potrafiłeś go złapać nawet w Memphis.Na razie!Odłożyła słuchawkę.ROZDZIAŁ 41Była niedziela.Świtało.Pod czystym bezchmurnym niebem czterdziestostopowy szkuner płynął na wschód pod pełnymi żaglami.Abby spała w głównej kajucie.Ray leżał na koi pogrążony w pijackim odrętwieniu.Abanks drzemał w kokpicie.Mitch siedział na pokładzie i sączył zimną kawę.Słuchał wykładu George’a o zasadach sztuki żeglowania.George raczej dawno przekroczył pięćdziesiątkę.Miał siwe włosy i ciemną, ogorzałą twarz.Był niski, muskularny jak Abanks.Urodził się w Australii.Dwadzieścia osiem lat temu uciekł stamtąd po największym w historii tego kraju napadzie na bank.On i jego wspólnik zgarnęli jedenaście milionów w gotówce i srebrze, po czym zbiegli: każdy w swoją stronę.Doszły go słuchy, że jego dawny wspólnik został zabity.Imię George nie było jego prawdziwym imieniem, ale używał go od dwudziestu ośmiu lat i zapomniał już, jak się naprawdę nazywa.Odkrył Kajmany w późnych latach sześćdziesiątych i kiedy zobaczył tysiące małych wysepek, których mieszkańcy posługiwali się prymitywną odmianą języka angielskiego, zadecydował, że będą jego nowym domem.Zdeponował pieniądze w bankach na Bahamach, Belize, w Panamie i oczywiście na Grand Cayman
[ Pobierz całość w formacie PDF ]