[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kaloryfer był na kółkach, przejechał przez całe pomieszczenie nie gorzej niż fotel z Ewą i rąbnął w stolik pod balkonem, zastawiony kwiatkami w doniczkach.Jedna zleciała z okropnym hukiem.Na całe szczęście nie miałam jeszcze wtedy telewizora, bo mogłoby wypaść gorzej.Bardzo sobie tych podeszew nie rozdziabał, bo zadziałały tylko szklanki, a nie płaskie kawałki z szafy bibliotecznej, ale i tak wszyscy mieli dosyć dużo roboty.I czy ktokolwiek może się dziwić, że tę akurat grę zapamiętałam dokładnie.?Jako instruktarz, w razie gdyby ktoś chciał w to grać, może się przydać.I druga:(Modyfikacja.Przypominam, bo przez te wszystkie strony powyżej każdy mógł zapomnieć, o co tu w ogóle chodzi.)Otóż cała ta gra, zmodyfikowana, może wyglądać znacznie ostrzej, a przedstawia się wówczas następująco:Każdy ma w zasadzie tylko jeden rzut i żadnymi płotami nie zawracamy sobie głowy.Jeśli pierwszy gracz skusi, rzuca następny.Jeśli wyjdzie mu jakaś kombinacja - przy tym najmniejszą wygraną są dwie szóstki i nic poniżej - może rzucać dalej.Dwie pary liczy się podwójnie, a całą resztę potrójnie, jeśli skusi, przepada mu wszystko, ale zdobyte punkty może sobie zapisać, kiedy zechce, z tym że, zapisawszy, kończy swoje rzucanie i oddaje kości następnemu.Trzeci rzut liczy się jeszcze raz podwójnie, przykładowo, ktoś za trzecim rzutem uzyskał trzy piątki, czyli piętnaście, razy trzy, to już 45, podwójnie to 90.Zachęcające.Każdy się pcha do tego trzeciego rzutu, a korci go i czwarty, bo oczywiście po trzecim podwójnie liczy się już wszystko, po czym na tej chciwości wychodzi jak Zabłocki na mydle.Czasem osiąga sukces, ale częściej przepada mu to, co sobie nabił pierwszymi dwoma rzutami.Gra się do jakiejś liczby, z góry ustalonej, najpraktyczniejsze jest 2000 punktów.Kto je pierwszy osiągnie, ten wygrywa od wszystkich tyle, ile punktów brakuje im do dwóch tysięcy.Grać można po groszu, po złotówce i po sto dolarów, jeśli rozrywką zajmą się szaleńcy, względnie milionerzy, i jest to już czysty, niczym nie skażony hazard.Kośćmi grywa się także w siedem-jedenaście.Jest to gra pomiędzy graczem a bankierem, jak oko, używa się do niej dwóch kostek, a wygrywa ten, kto pierwszy owymi dwiema kostkami wyrzuci liczbę 7 albo 11, 3 i 4 albo 2 i 5, albo 5 i 6, albo cokolwiek, co razem daje 7 lub 11.Gra zaś idzie o stawkę, zadeklarowaną przez gracza, i albo mu ta stawka przepada, albo ma ją podwojoną.Bankier jest jeden, graczy wokół niego może siedzieć dowolna ilość, grają kolejno, przy czym w warunkach towarzyskich bankier się zmienia, każdy może nim zostać i nawet powinien, praktyka bowiem wykazuje, że na ogół bankier wygrywa najwięcej.Nie należy grywać z osobami skąpymi i tchórzliwymi, a także z małżeństwami o sprzecznych upodobaniach.Mąż--harpagon, żona zaś hazardzistka, względnie odwrotnie, i już po jednej grze możemy być wleczeni do sądu jako świadkowie na rozprawie rozwodowej lub też sprawie o zabójstwo w afekcie.Kości ponadto najwyraźniej w świecie uwzględniają cechy osobowości graczy.Wyrzucić pięć szóstek jednym kopem bez żadnego oszukaństwa to rzadka sztuka i nie każdemu się przytrafia.I otóż osobiście znałam takiego, który te pięć szóstek wyrzucał raz za razem bez żadnych specjalnych starań, kośćmi, które należały do mnie i z całą pewnością nie były fałszowane, co do rozpaczy i furii doprowadzało wszystkich pozostałych graczy.I cóż się okazało? Wyszło na jaw, iż wspomniany osobnik był zakamieniałym i ugruntowanym pederastą.Kości musiały o tym wiedzieć od początku.Z homoseksualistami zatem też grywać nie radzę.No i jest jeszcze coś, czego nie można pominąć.A mianowicie:BRYDŻNie ma lepszego sprawdzianu charakteru niż brydż, przy czym jest to sprawdzian, nie grożący żadnym niebezpieczeństwem.Być może bowiem równie dobrym sprawdzianemmogłoby się okazać czyjeś zachowanie w warunkach bojowych pod gradem wybuchających pocisków, w katastrofie okrętowej, ewentualnie tuż pod szczytem Everestu, wymienione sytuacje jednakże tym się odznaczają, że utratę życia mamy w nich prawie jak w banku, pomijając już drobne trudności z wywoływaniem wojen, powodowaniem katastrof okrętowych czy wojażem do Tybetu.Zagrać w brydża jest znacznie łatwiej.Brydż jest to gra poniekąd zespołowa, a w każdym razie partnerska.Na pewno nie będę tu wykładać zasad brydżowych, kilka osób już to zrobiło znacznie lepiej ode mnie, tyle że wykładowcy ominęli okoliczności towarzyszące.Gra, zdawałoby się, szlachetna, prawie jak szachy, sportowa, od hazardu niby mocno odległa, a namiętności może budzić, że ho ho! Okrzyk żony do męża: - Półgłów jeden!!! Bo półgłówek to jest zbyt pieszczotliwie!!! - żony, należy zaznaczyć, łagodnej, ustępliwej, kulturalnej i doskonale wychowanej -już sam jeden wystarczy, żeby węszyć uczucia dużego kalibru.Przy brydżu, z wielką łatwością i prawie od pierwszej chwili, wychodzą na jaw cechy następujące:awanturniczośćchamstwodespotyzmopanowanieegocentryzm i sobkostwomegalomaniachciwość i skąpstwototalna głupotalekkomyślnośćupodobanie do ryzykanctwatchórzostwobłyskotliwa inteligencjazłośliwośćzawziętośćskłonność do masochizmuskłonność do krętactwaszlachetność i wspaniałomyślnośćogólna kultura i taktchrześcijańskie miłosierdziebezwzględność i kompletne lekceważenie innych jednostek ludzkichdobre serceokrucieństwodobre i złe wychowaniewalecznośći właściwie cała reszta charakteru.Jeśli zatem ktoś chce szybko poznać człowieka, niech z nim zagra w brydża [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •