[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał nagle ochotę opuścić Missisipi i zaczął tęsknić za światłami Chicago.Rozdział 27L/okładnie tydzień wcześniej obudził się z ostrym bólem głowy i niespokojnym żołądkiem, a potem został zmuszony do –zjedzenia tłustego bekonu i smażonej na oleju jajecznicy pani Lettner.W ciągu tego tygodnia odwiedził biuro sędziego Slattery, a także Chicago, Greenville, Ford County i Parchman.Spotkał się z gubernatorem i prokuratorem stanowym.Nie rozmawiał ze swoim klientem od sześciu dni.Do diabła z nim.Do drugiej w nocy siedział na tarasie, oglądając płynące rzeką statki i pijąc bezkofeinową kawę.Zabijał komary i walczył z powracającymi obrazami Quince’a Lincolna tulącego ciało ojca i Sama Cayhalla patrzącego na to z werandy, zadowolonego z siebie.Słyszał stłumiony śmiech Sama i jego kumpli stojących na wąskiej werandzie i patrzących, jak Ruby Lincoln i jej dzieci odciągają ciało ojca pod drzewo po drugiej stronie podwórka.Widział Sama przed domem, trzymającego obie strzelby i wyjaśniającego szeryfowi, że ten szurnięty czarnuch próbował go zabić i że musiał działać w obronie własnej.Oczywiście szeryf rozumiał to w pełni.Adam słyszał szepty udręczonych dzieci, Eddiego i Lee, winiących siebie za to, co się stało, i próbujących ogarnąć ogrom zbrodni ojca.I przeklinał społeczeństwo, tak skwapliwie ignorujące przemoc wymierzoną w pogardzaną przez siebie rasę.Spał z przerwami, a w pewnym momencie usiadł na brzegu łóżka i stwierdził, że Sam może poszukać sobie innego adwokata, że kara śmierci jest jednak odpowiednia dla niektórych ludzi, a szczególnie dla jego dziadka, że nazajutrz wróci do Chicago, gdzie ponownie zmieni nazwisko.Kiedy obudził się na dobre, promienie słońca przeciskały się już przez żaluzje i kładły równymi liniami na jego łóżko.Przez pół godziny leżał, wpatrując się w sufit i odtwarzając szczegóły podróży do Clanton.Postanowił, że dużą część dnia spędzi przy gazecie i mocnej kawie.Do biura pojedzie dopiero po południu.Jego klientowi zostało siedemnaście dni.Kiedy przyjechali do domu, Lee wypiła trzecie piwo i położyła się do łóżka.Adam obserwował ją uważnie, oczekując dzikiej awantury albo napadu pijackiej gadatliwości.Lee jednak była bardzo spokojna i przez całą noc twardo spała.Wziął prysznic i nie ogolony poszedł do kuchni, gdzie czekały na niego resztki porannej kawy w dzbanku.Lee wstała już jakiś czas temu.Zawołał ją, a potem poszedł do jej sypialni.Szybko sprawdził taras i przeszukał cały dom.Nie znalazł jej.Na stoliku w gabinecie leżała starannie złożona gazeta.Zrobił sobie tosta, zaparzył dzbanek świeżej kawy, po czym zabrał śniadanie na taras.Dochodziło wpół do dziesiątej i szczęśliwie dzięki sporemu zachmurzeniu temperatura nie była zbyt wysoka.Zapowiadała się dobra niedziela do pracy.Przeczytał gazetę, zaczynając od pierwszej strony.Być może pobiegła do sklepu albo coś w tym rodzaju.Może poszła do kościoła.Nie doszli jeszcze do momentu, w którym zostawialiby sobie wiadomości.Ale Lee nie wspominała nic, że ma zamiar wyjść tego ranka.Zjadł tosta z dżemem truskawkowym i nagle opuścił go apetyt.Na pierwszej strome miejskiej części gazety znalazł kolejny artykuł na temat Sama, z tym samym zdjęciem sprzed dziesięciu lat.Artykuł był starannym podsumowaniem wydarzeń ostatniego tygodnia, z dołączoną tablicą chronologiczną zawierającą wszystkie ważne daty z przebiegu sprawy.Przy dniu ósmym sierpnia dyndał zgrabny znak zapytania.Czy tego dnia odbędzie się egzekucja? W artykule nie znalazło się prawie nic nowego.Zaniepokojenie Adama wzbudziła tylko wypowiedź wykładowcy z Ole Miss, eksperta od prawa konstytucyjnego, który wielokrotnie zajmował się sprawą kary śmierci.Uczony profesor nie żałował słów, lecz jego wypowiedź sprowadzała się generalnie do stwierdzenia, że Sam jest już nie do uratowania.Profesor znał doskonale sprawę, śledził ją od wielu lat i był zdania, że nie pozostało już praktycznie nic do zrobienia.Wyjaśniał, że w sprawach osób skazanych na śmierć, w ostatniej chwili zdarzają się czasem cuda, ponieważ zazwyczaj więzień nie miał właściwej pomocy prawnej, nawet podczas apelacji.W tych wypadkach eksperci, tacy jak on, mogą często dokonywać rzeczy pozornie niemożliwych, gdyż są po prostu tak genialni, że odkrywają istotne dla sprawy fakty, których nie dostrzegli posiadacze przeciętnych umysłów.Sprawa Sama wygląda jednak nieco inaczej, stwierdzał z żalem profesor, ponieważ przez cały czas reprezentowali go bardzo dobrzy prawnicy z Chicago.Apelacje Sama były prowadzone bardzo umiejętnie, teraz jednak dobiegły końca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]