[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biedny Wyjec.Mimo roli, jaką odegrał w wojnach z Władcami Cienia, obecnie był już nieomal zapomniany.Voroshk, jak zauważyłem, ostatecznie usiedli dokładnie na prze­dzie.Tobo traktował ich jak przyjaciół, zwłaszcza tę przyjemnie krąglutką, piegowatą, małą blondynkę.Paplał coś do niej bez przerwy, póki Śpioszka nie warknęła nań i nie kazała zaczynać.Nawet ja czułem się trochę rozczarowany przebiegiem rytuału przebudzenia.Tobo całkowicie pominął magiczny bełkot i spekta­kularną szopkę.Rozumiał, że to, co ma zrobić, nie jest bardziej eks­cytujące niźli sprzątanie stajni.Jednak na głębszych umysłowościach jego wysiłek wywarł sto­sowne wrażenie.Paru ludzi - być może właściwych ludzi - zro­zumiało, że Tobo jest tak dobry, iż w jego wykonaniu czynność skom­plikowana wygląda niczym czynność rutynowa.Doszedłem do wniosku, że takie zachowanie chłopaka sporo mó­wi na temat jego charakteru.Nie musiał sztucznie podbudowywać swego ego.Zauważyłem też, że troje z czworga Voroshk natychmiast się w tym zorientowało.Gromovol zresztą również, ale on stanowił poważny przypadek egocentryzmu.W ciągu kilku minut Tobo uwolnił Wyjca z transu.Nie znam całej jego historii.Jest to zresztą prawdopodobnie nie­możliwe w przypadku takich jak on.Ale wiem, że Wyjec jest o całe wieki starszy nawet od Pani.Był jednym z tych, którzy pomagali jej pierwszemu mężowi, Dominatorowi, zbudować Dominację, im­perium, które zmieniło się w pył północy mniej więcej w tym czasie, gdy pierwotna Czarna Kompania wyruszyła z Khatovaru.Nieusta­jący ból i zniekształcone ciało Wyjca stanowią pamiątkę po tamtych dniach.Podobnie jak styl myślenia, który kazał Duszołap proklamo­wać się Protektorką.Tej kobiecie brakowało jednak obsesyjnego skupienia i wytrwa­łości, potrzebnych do zbudowania prawdziwej repliki tamtego sta­rego imperium ciemności.Nigdy jeszcze nie widziałem Wyjca bez warstw łachmanów, w któ­re zawsze był okutany, łachmanów nie zmienianych od tak dawna, że w granicach określanych przez jego skórę i świat zewnętrzny zdą­żyło rozwinąć się mikrośrodowisko obejmujące liczne bezkręgowce, pleśnie, mszyce oraz rozmaitość niewielkich zielonych roślin.Wyjec jest znacznie mniejszy niż Goblin czy Jednooki, ale Pani twierdzi, że nie zawsze tak było.Kiedy Tobo skończył, nieomal bezkształtny mały worek łachów wziął głęboki oddech, a potem dobył z siebie jeden z tych wrzasków, którym zawdzięczał swe imię.Okrzyk pełen bólu i rozpaczy, zmie­szanych w równych proporcjach.Minęło dużo czasu, odkąd słysza­łem po raz ostatni taki wrzask.I nie miałbym nic przeciwko temu, żeby jeszcze trochę poczekać.Mały czarodziej usiadł.Zaszczekały miecze.Poruszyły się groty włóczni.Otwory wylo­towe kilku spośród sześciu dotychczas skonstruowanych miotaczy kul ognistych nowej generacji łypnęły w stronę Wyjca.On jednak na tym poprzestał.Był przynajmniej równie zdezo­rientowany jak wcześniej ci z nas, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.Tobo dał znak.Naprzód wystąpił człowiek z dzbanem wody.Wyjec z pewnością był straszliwie spragniony.Przez następnych kilka dni będzie pić bez umiaru.Pierwszych kilkoro z nas, obudzonych cztery lata temu, rozchorowało się od nadmiernych ilości wody.Potem już ją racjonowaliśmy.Wyjec również pochłonąłby zapewne duszkiem galon.Nie dostał tyle.Otworzył usta.Wydarł się z nich okropny wrzask.Za nic nie po­trafił kontrolować tego przerażającego nawyku.Powoli jednak trzeźwość umysłu mu wracała; rozglądał się do­okoła, najwyraźniej niezadowolony z tego, co widzi.Nie rozpoznał nikogo na pierwszy rzut oka.Zapytał więc:- Ile czasu minęło? - Posługiwał się językiem północy, tak sta­rożytnym, że jedynie Pani nim mówiła.Przetłumaczyła więc jego słowa na język Hsien, dodając: - Wydaje mu się, że został wskrzeszony w zupełnie innej epoce.Po chwili zaproponowałem:- Lepiej od razu złamcie mu serce.Nie mamy czasu do stracenia.- Wyjec powtarzał swe pytanie w rozmaitych językach, próbując sprowokować zrozumiałą odpowiedź.Obserwowałem, jak powoli i niechętnie zaczyna się oswajać z myślą, iż spał tak długo, że narody jego świata odeszły w zapomnienie.Ale nie był zupełnie otępiały mentalnie.Szybko rozpoznał zbroje, które Pani i ja mieliśmy na sobie, chociaż różniły się w szczegółach od pierwowzorów.I przypomniał sobie, kto jest kim.Zwrócił się więc do Stwórcy Wdów.Język, którym się posłużył, był równie sta­rożytny - językiem tym rozmawiali ze sobą w innej epoce.Były czasy, kiedy potrafiłem go odczytać, ale teraz mogłem jedynie zga­dywać znaczenie wypowiadanych słów.W chwili, gdy wszyscy powoli się uspokajali, z jego gardła wy­darł się kolejny mrożący krew w żyłach okrzyk.Pani oznajmiła:- Wyjec rozumie ogólną sytuację.Kiedy już wyjaśnimy sobie parę rzeczy, sądzę, że będzie skłonny zostać naszym sprzymierzeńcem.Odpowiedziałem jej w języku Hsien:- Z Wyjcem miałem do czynienia przez większą część mego ży­cia, i przez cały ten czas jakimś dziwnym sposobem zawsze znaj­dował się wśród ludzi próbujących mnie zabić.Nie wydaje mi się, abym dobrze się czuł, mając go po swojej stronie.- Cóż, rezygnacja z niego byłaby głupotą, prawda? Nie musimy mu ufać, kochanie.Nieznane cienie zadbają o to, by można było na nim polegać.Oczywiście.- A ty przecież znasz jego prawdziwe imię.I możesz je zdradzić Tobo.- Jeśli będę musiała.Pokiwałem głową, myśląc, że pewnie najlepiej byłoby zrobić to od razu.Ponieważ Wyjec nie należał do ludzi, którzy w sytuacji za­grożenia bodaj na moment wahają się albo zastanawiają nad etyką.Mały czarodziej wydał z siebie następny straszliwy wrzask.Śpioszka zaczynała się powoli gotować w środku, ponieważ nie miała pojęcia, co się dzieje.Pani rozmawiała z Wyjcem o naszej sytuacji, podczas gdy ja wpro­wadzałem Kapitan w szczegóły.Wyjec znów wrzasnął.W jego wrzasku była jakaś dziwna pasja.Sytuacja bynajmniej mu się nie podobała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •