[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdę mówiąc nawet stojąc tam dostrzegał niewyraźną linię horyzontu za zaparkowanym statkiem, który był lekko przezroczysty, niewystarczająco materialny.A ci dwaj zewo­luowani Ziemianie.Ich obraz był nieznacznie zniekształco­ny; przypominał mu okres, gdy cierpiał na astygmatyzm, zanim przeszczepiono mu zupełnie dobre oczy.Ci dwaj nie pasowali do tego miejsca.Wyciągnął rękę do pierwszego z Ziemian.- Chciałbym ci uścisnąć dłoń - powiedział.Ziemianin Alec również wyciągnął rękę i uśmiechnął się.Ręka Leo przeszła przez rękę Aleca jak przez powietrze.- Hej - powiedział Alec, marszcząc brwi i błyskawicznie cofnął ramię.- Co się dzieje? Ten facet nie jest realny - rzekł do swego towarzysza - mogliśmy to podejrzewać.On jest.jak ich nazywano? Ze względu na żucie tego diabelskie­go narkotyku, który Eldritch znalazł w układzie Proximy.A, tak: żuwacz.On jest złudzeniem.Ze złością spoglądał na Leo.- Naprawdę? - powiedział Leo słabym głosem, zdając sobie sprawę, że Alec miał racje.Ciało Leo Bulero zostało na Lunie, nie było go tu.Ale kto w takim razie stworzył tych dwóch zewoluowanych Ziemian? Może nie zrobił tego umysł Eldritcha.Alec przyglądał mu się uważnie.- Wiesz co? - powiedział do swojego towarzysza.- Ten żuwacz wydaje mi się znajomy.Jestem pewien, że widziałem jego zdjęcie w gazetach.Jak się nazywasz, żuwaczu - zwrócił się do Leo, patrząc nań jeszcze groźniej i baczniej.- Leo Bulero.Obaj zewoluowani Ziemianie podskoczyli z wrażenia.- Hej! - zakrzyknął Alec - nic dziwnego, że wydawał mi się znajomy.To ten gość, który zabił Palmera Eldritcha! Jesteś bohaterem, koleś - rzekł do Leo.- Założę się, że nic o tym nie wiesz, ponieważ jesteś tylko żuwaczem, prawda? I wróciłeś tu, by straszyć w tym historycznym miejscu, gdzie.- On nie wrócił - przerwał mu kompan.- On jest z przeszłości.- Ale jeszcze może wrócić - rzekł Alec.- To jego drugie pojawienie się poza własnym czasem.Wrócił też.no dobrze, dasz mi powiedzieć? Wróciłeś tu, w to miejsce, ze względu na związek ze śmiercią Palmera Eldritcha.Odwrócił się i zaczai biec w kierunku zaparkowanego statku:- Zawiadomię reporterów - wołał - może zrobią ci zdjęcia.Duch z Sigmy 14-B.Teraz turyści naprawdę zaczną tu przylatywać.Czekaj! - gestykulował z ożywieniem - może duch Eldritcha, jego żuwacz, też się tu pojawi.Żeby się zemścić.Ta ostatnia myśl wyraźnie go nie uszczęśliwiała.- Już wrócił - rzekł Leo.Alec stanął, po czym wolno podszedł do niego.- Naprawdę? - Rozglądał się wokół nerwowo.- Gdzie on jest? Gdzieś blisko?- Nie żyje - odparł Leo.- Zabiłem go.Udusiłem.Nie czuł nic, tylko straszliwe znużenie.Jak można się cieszyć z czyjejś śmierci, zwłaszcza ze śmierci dziecka?- Muszą powtarzać to przez całą wieczność - szepnął Alec, spoglądając na niego z podziwem i zgrozą.Potrząsnął wielką, jajowatą głową.- Niczego nie powtarzałem - rzekł Leo.- Zrobiłem to po raz pierwszy.I pomyślał: to nie było naprawdę.Dopiero to zrobię.- Chcesz powiedzieć - zaczai Alec - że.- Muszę to dopiero zrobić - prychnął Leo.- Jednak jeden z moich konsultantów-jasnowidzów twierdzi, że dojdzie do tego niedługo.Prawdopodobnie.Nie powinien zapominać o tym, że zdarzenie to nie jest nieuniknione.Eldritch też o tym wiedział, co całkowicie wyjaśniało jego wysiłki.W ten sposób zapobiegał - a przy­najmniej taką miał nadzieję - własnej śmierci.- Chodź za mną - powiedział Alec - i popatrz na pomnik upamiętniający to wydarzenie.Leo niechętnie poszedł za Ziemianami.- Proxi - rzucił mu przez ramię Alec - zawsze próbują.no, wiesz.Zbocześcić to.- Zbezcześcić - poprawił go towarzysz.- Taak - skinął głową Alec.- To tutaj.Stanął.Przed nimi wznosiła się robiąca wrażenie imitacja granito­wej kolumny.Na wysokości oczu przytwierdzono do niej mosiężną tablicę.Wiedząc, że popełnia błąd, Leo przeczytał napis.W POBLIŻU TEGO MIEJSCA W ROKU 2016WRÓG UKŁADU SŁONECZNEGO PALMERELDRITCH ZOSTAŁ ZABITY W UCZCIWEJ WALCEPRZEZ BOHATERA NASZYCH DZIESIĘCIU PLANET,LEO BULERO Z ZIEMI.- Ole! - wykrzyknął Leo.Przeczytał jeszcze raz.I jesz­cze.- Zastanawiam się - powiedział półgłosem - czy Palmer to widział.- Jeśli jest żuwaczem - powiedział Alec - to pewnie tak.Produkowany przez Eldritcha Chew-Z daje efekt nazywany przez niego „echem czasowym”.To dlatego tu jesteś; w punkcie odległym o lata od dnia twojej śmierci.Wydaje mi się, że ty już nie żyjesz.Leo Bulero już nie żyje, praw­da? - spytał swojego kolegę.- Jasne, cholera - odparł tamten.- Od kilkudziesięciu lat.- Zdaje się, że czytałem.- zaczął Alec i urwał, spogląda­jąc na coś za plecami Leo.Trącił łokciem kompana.Leo odwrócił się, by zobaczyć, co to takiego.Zbliżał się do nich wychudły, niemiło wyglądający biały pies.- Twój? - zapytał Alec.- Nie.- Wygląda jak pies żuwacz - rzekł Alec.- Popatrz, jest nieco przezroczysty.Wszyscy trzej patrzyli na psa, który doszedł do nich, minął ich i podszedł do pomnika.Podniósłszy kamień, Alec cisnął nim w psa.Pocisk przeleciał przez niego i wylądował w trawie.To był rzeczywi­ście pies żuwacz.Na oczach całej trójki pies stanął przed pomnikiem, spoglądał, zdawało się, przez moment na mosiężną tablicę, po czym.- Defekacja - wrzasnął Alec i twarz mu poczerwieniała z wściekłości.Podbiegł w kierunku psa, wymachując rękami i próbując go kopnąć.Później sięgnął po laserowy pistolet u pasa, ale w zdenerwowaniu nie mógł odpiąć kabury.- Desakracja - poprawił go kolega.- To Palmer Eldritch - powiedział Leo.Eldritch okazywał swoją pogardę dla pomnika, brak lęku o przyszłość.Nigdy nie będzie takiego pomnika.Pies odszedł niespiesznie, żegnany wściekłymi przekleństwami obu zewoluowanych Ziemian.- Jesteś pewny, że to nie twój pies? - dopytywał się podejrzliwie Alec.- O ile wiem, jesteś tu jedynym żuwaczem.Zmierzył go spojrzeniem.Leo próbował odpowiedzieć, wyjaśnić im, co się stało.To ważne, żeby zrozumieli.Nagle, bez najmniejszego uprzedzenia, obaj zewoluowani zniknęli; trawiasta równina, pomnik, odchodzący pies - wszystko przestało istnieć, jakby ktoś wyłączył urządzenie, które ich stworzyło i utrzymywało przy życiu.Widział tylko pustą białą przestrzeń, otchłań poświa­ty, jakby z projektora holograficznego usunięto przezrocze.To światło, pomyślał, które powoduje zjawisko nazywane przez nas „rzeczywistością”.I nagle siedział w pustym pokoju w posiadłości Palmera Eldritcha na Lunie, naprzeciw stołu i znajdującego się na nim elektronicznego urządzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •