[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I absolutnie nie był typem samobójcy.Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek widział go przygnębionego.Uwielbiał żonę i swoją pracę.Kiedy usłyszałem, co się stało, zupełnie nie mogłem w to uwierzyć.Zastrzelił żonę, a potem włożył sobie pistolet w usta i.- Rozumiem - przerwał pospiesznie Adam.- A co to za Rejsy Konferencyjne Arolenu?- To bardzo popularne sympozja medyczne, odbywające się w czasie rejsu statkiem na Karaiby.Prelegenci to najsłynniejsi w danej dziedzinie lekarze i naukowcy, a konferencje cieszą się opinią najlepszych w kraju - wyjaśnił Percy.- Nic więcej nie wiem.Z ciekawości spytałem kiedyś o to Clarence’a McGuire’a, ale potrafił mi powiedzieć tylko tyle, że organizuje je MTIC.- Skoro tak cię to interesuje - zauważył Adam - dlaczego nie spytasz Shelleya? Jeśli prawdą jest, że w Arolenie tak cenią wszelkie informacje na temat lekarzy, to zapewne będą zachwyceni, kiedy przekażesz im swoje spostrzeżenia.Poza tym Shelley to młody i niezwykle przystępny facet.- No, może rzeczywiście masz rację.Chyba wybiorę się tam dziś po południu.Zawsze chciałem go poznać, a to jedyna okazja.Kiedy późnym popołudniem Adam poprosił, by Percy podrzucił go do uniwersyteckiego centrum medycznego, był niezbicie przekonany, że po takim doświadczeniu jak praca dla Arolenu będzie już zupełnie innym lekarzem.Odwiedzili szesnaście gabinetów i - według wyliczeń Percy’ego - upłynnili ponad pięćset opakowań lekarstw.Generalnie, wszyscy lekarze byli tacy sami jak Smith: łasi na komplementy i darmowe próbki.Adam wszedł do szpitala od strony sal wykładowych i skierował się do czytelni czasopism.Chciał sprawdzić najnowsze informacje na temat pregdolenu.Uwagi Percy’ego zaciekawiły go.Nie bardzo uśmiechała mu się myśl, by sprzedawać środek o groźnym działaniu ubocznym.Znalazł to, czego szukał, w „Przeglądzie Medycznym Nowej Anglii” sprzed dziesięciu miesięcy.Praktykujący ginekolog nie powinien tego przeoczyć.Tak jak sugerował Harmon, w porównaniu z placebo pregdolen okazał się mniej skuteczny na mdłości.A konkretnie: we wszystkich przypadkach, z wyjątkiem trzech, placebo miało lepsze działanie.Co ważniejsze - badania wykazały, że pregdolen jest teratogenny i często powoduje poważne wady rozwojowe płodu.W „Magazynie Farmakologii Stosowanej” Adam wyczytał, że - pomimo licznych ostrzeżeń - sprzedaż pregdolenu wciąż rośnie, przy czym szczególnie wyraźnie zwiększyła się w zeszłym roku.Zamknął czasopismo i zaczął się zastanawiać, czy bardziej przeraża go skuteczność reklamy stosowanej przez Arolen, czy ignorancja przeciętnego ginekologa.Odkładając magazyn na półkę, doszedł do wniosku, że jedno i drugie.Percy Harmon czuł się tak, jakby cały świat leżał u jego stóp.Wyjeżdżał właśnie z parkingu swej ulubionej japońskiej restauracji i jeszcze czuł w ustach smak wspaniałego kotleta sukiyaki.Lokal mieścił się co prawda w Fort Lee, w stanie New Jersey, ale teraz, o wpół do jedenastej wieczorem, powrót do mieszkania na Manhattanie nie powinien mu zająć więcej niż dwadzieścia minut.Nie zwrócił uwagi na niepozornego mężczyznę w granatowym swetrze i brązowych spodniach, stojącego przy barze przez cały czas pobytu Percy’ego w restauracji.Mężczyzna zaczekał, aż niebieski chevrolet zniknie mu z oczu, po czym skierował się do budki telefonicznej.- Wyszedł z restauracji.Powinien być na miejscu za piętnaście minut.Zadzwonię na lotnisko.Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna przerwał połączenie i wrzucił jeszcze dwie monety.Powoli, niemal jak automat, wykręcił numer.Jadąc Harlem River Drive, Percy zastanawiał się, dlaczego nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, by porozmawiać z Billem Shelleyem.Wiceprezes bardzo się ucieszył z jego uwag i potraktował go wręcz po przyjacielsku.Zabrał go nawet na spotkanie z drugim wiceprezesem, a w firmie takiej jak Arolen podobne kontakty mogły być wprost nieocenione.Przyszłość nigdy jeszcze nie rysowała się Harmonowi w tak optymistycznych barwach.Zatrzymał samochód przed znalezionym dla niego przez firmę parkingiem, położonym zaledwie cztery przecznice od jego mieszkania na Siedemdziesiątej Czwartej.Miejsce to bywało niedogodne jedynie w czasie deszczu.Garaż mieścił się w górującym nad wyboistą ulicą budynku przypominającym wielki magazyn.Wjazd zamykała potężna, metalowa krata.Harmon nacisnął guzik pilota, którego trzymał w schowku, i brama się podniosła.Nad wjazdem widniał napis: „Parking na dzień, tydzień lub miesiąc” i numer telefonu.Gdy wjechał do środka, metalowa krata drgnęła i z przeraźliwym zgrzytem opadła na dół.Miejsca na parkingu nie były numerowane.Percy z nadzieją zatoczył koło, ale nie znalazł wolnej przestrzeni, musiał więc skierować się ku rampie prowadzącej na dół.Wolał parkować na poziomie ulicy; słabo oświetlone podziemne kondygnacje zawsze sprawiały, że czuł się niepewnie.Z powodu późnej pory musiał zjechać aż trzy piętra niżej, nim znalazł wolne miejsce.Zamknął samochód i ruszył ku schodom, pogwizdując sobie dla dodania animuszu.Jego kroki odbijały się echem na poplamionej olejem betonowej posadzce.Gdzieś w oddali kapała woda.Doszedł do klatki schodowej, z rozmachem otworzył drzwi i omal nie zemdlał z przerażenia.Znalazł się twarzą w twarz z dwoma mężczyznami ubranymi w stare kombinezony i granatowe swetry.Stali nieruchomo i nie odzywali się.Po prostu zagradzali mu drogę.Percy puścił drzwi i się cofnął.Jeden z mężczyzn chwycił za klamkę i trzasnął drzwiami o ścianę.Harmon odwrócił się gwałtownie i pognał ku schodom po przeciwnej stronie garażu.Jego skórzane buty ślizgały się po betonie; z trudem utrzymywał równowagę.Zerknął przez ramię i z ulgą stwierdził, że nikt go nie goni.Dotarł do drzwi zamykających drugie wyjście i nacisnął klamkę.Nawet nie drgnęła! Serce podeszło mu do gardła: drzwi były zamknięte!Słyszał tylko swój świszczący oddech i miarowy odgłos kapiącej wody.Pozostała mu jedynie rampa.Pobiegł w jej kierunku.Gdy był już prawie u celu, zauważył, że jeden z mężczyzn stoi nieruchomo u stóp podjazdu.Percy dał susa za któryś z zaparkowanych samochodów i usiłował zebrać myśli.Najwyraźniej mężczyźni się rozdzielili; jeden pilnował klatki schodowej, a drugi rampy.W tym momencie przypomniał sobie, że na środku garażu znajduje się stara winda samochodowa.Schylony, zaczął ukradkiem posuwać się w jej stronę.Kiedy tam dotarł, uniósł drewnianą kratę, przecisnął się dołem i opuścił ją za sobą.Pozostałe trzy ściany windy wykonane były z grubej metalowej siatki.Z gołej żarówki pod sufitem sączyło się nikłe światło.Drżącą ręką nacisnął guzik oznaczony cyfrą 1.Winda poruszyła się ze zgrzytem, do którego po chwili dołączyło buczenie silnika elektrycznego.Percy odetchnął czując, że platforma drgnęła, a potem powoli zaczęła się podnosić.Poruszała się niestety w żółwim tempie.Harmon był jeszcze o jakieś dwa metry od poziomu ulicy, gdy poniżej ujrzał swoich prześladowców.Jeden z nich podszedł niespiesznie do sterownika dźwigu i - ku przerażeniu Percy’ego - zmienił kierunek jazdy.Ogarnięty paniką, Harmon kilkakrotnie nacisnął guzik, ale winda nieubłaganie zjeżdżała na dół.Stopniowo dotarła do niego myśl, że mężczyźni wszystko zaplanowali, celowo zmusili go do użycia windy.Dlatego go nie ścigali.Czekali, aż sam złapie się w pułapkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]