[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Już się zrobiła  skorygowałam. I sam pan widzi, po jakim czasie.? Czterygodziny! Po czterech godzinach ma pan decyzję o umorzeniu postępowania, zwyczajnynieszczęśliwy przypadek. Komendant od razu to przewidział  przyświadczył sierżant. Dlatego takdodał gazu z zeznaniami. No więc właśnie.Zakłada się, że tamtych było dwóch, lina wystrzępiła się samaz siebie, pojechali po nową i po narzędzia razem, ktoś przyszedł i włączył wyciągarkę, niewiedząc, co czyni.Zobaczył łódz, chciał podciągnąć, potem się wystraszył i uciekł.yleto zrobił, szarpnął za mocno, a w dodatku nie przeczekał człowieka, więc niemożliwe,żeby rybak, musiał to być jakiś przypadkowy kretyn.Może turysta.Wszystko wskazujena Bodzia, uczynny jest, psiakrew.Ale z gotowego umorzenia wynika, że nie on jest tupostacią pierwszoplanową, tylko ten Szmagier.Więcej chodziło o przesunięcie go natamten świat niż o wrobienie Bodzia.Bodzia trzymają w zanadrzu. Całkiem się z panią zgadzam. To niech pan wyjmie coś oficjalnego, jaką raportówkę albo co, i długopis położypod ręką, a jak pan ma przy sobie, to i kajdanki, bo lada sekunda przyleci Zygmuś.Musigo pan upłynnić, ja nie dam rady.Przez sekundę sierżant wydawał się zdezorientowany. Zyg.A! To ten facet, który był z panią.? Rozumiem, kuzyn, dobra, załatwimy.Co do tych dwóch, których było trzech, to nie zdążyłem pani powiedzieć, że już sięprzyznali.Wiadomość z ostatniej chwili.Zaraz potem, jak pani poszła, komendant wziąłich pod włos prywatnie, byłem przy tym. I co powiedzieli? No, niby nic takiego.Przyplątał im się, obcy człowiek, w zasadzie turysta, alew ogóle rybak.Mówił, że mieszka i łowi na Mazurach, ale kiedyś łowił na morzui chciałby jeszcze raz popłynąć.Wzięli go, na robocie znał się niezle, przydał im siępomocnik, wszystko było w porządku, wyciągnęli sieci, tyle że bez potrzeby podpłynęlido granicy, bo chciał sobie popatrzeć na ruski brzeg.To on wyskoczył jako drugi i linędo łodzi podczepiał, i on zauważył, że pętla przetarta.Odjechał razem z nimi, a potemjakoś znikł im z oczu.Nie szukali go, śpieszyli się i nic o nim nie wiedzą.Nie pamiętają,jak się nazywał, chociaż nazwisko podał, coś jakby Ciamajda albo Niedojda. Wspólnik  zawyrokowałam prawie bez namysłu. To jest ten brakującyelement, dopilnował godziny.Uważam, że powinno się go znalezć. I to szybko  zgodził się sierżant. Inaczej też go mogą załatwić, tak jakSzmagiera.On musi dużo wiedzieć.W tym momencie do moich drzwi zapukano.Nie, jednak nie był to Zygmuś, tylkoJacek.Zatrzymał się w progu.88  Urwał mi się i wiem, że przyjechał tutaj  zaczął bez wstępów, gniewnie i z troską. Sam, dobrowolnie.Nie rozumiem.Zamilkł nagle.Patrzyliśmy na niego obydwoje z sierżantem wzrokiem zapewneniezbyt radosnym.Przyglądał nam się wzajemnie przez chwilę uważnie i z posępnąirytacją i wyraz twarzy zaczął mu się zmieniać.Nagle poczułam do niego ciężkąpretensję, że nie złapał tego Szmagiera wczoraj i nie zaoszczędził mi tych cudownychdzisiejszych widoków. I rąbnęli go, zanim zdążył gębę otworzyć  uzupełniłam brutalnie, nielitościwiei z rozgoryczeniem.Jacek zamykał drzwi.Zatrzymał się z ręką na klamce. Co.?! Rąbnęli go, mówię.Mamy świadka z głowy, nic już nie powie.Siadaj i słuchaj,a potem będziemy myśleć.Jacek oderwał się od klamki, usiadł przy stole, pomacał się po kieszeniach i wyciągnąłpiersiówkę brandy.Nalał trochę do szklanki. Jasna cholera  powiedział spokojnym głosem i zużył napój.Piersiówkę zostawiłna stole, czyniąc przy tym zapraszający gest, najwidoczniej bezwiedny i odruchowy. To był jedyny facet, który wiedział na pewno.Jak to się stało?Konferencja potoczyła się porządnie, jakby wedle ścisłego harmonogramu.Zaledwieskończyliśmy uświadamiać Jacka, przez okno wlazł Bodzio.Można powiedzieć, żemieliśmy plenum.Na razie głos uzyskał Jacek, któremu udało się dość szybko wrócić do równowagi. Tak prawdę mówiąc, to dostałem prywatną pomoc  wyznał. Coś takiego, jakpan tutaj.Taki jeden major z Głównej. Pewnie bym nawet zgadła, który  mruknęłam pod nosem..powiedzmy, że zasugerował człowieka.Miała pani rację, im też się ten bajzel niepodoba, a w każdym razie nie wszystkim.Raczej nie miałem skrupułów, ładowałem siędo każdego z tych podejrzanych, znam ich przecież, przez ojca, niekoniecznie legalnie,za to metodycznie, i brałem odciski palców.Ten mój pełnomocnik też, podzieliliśmy sięalfabetem, on wziął od A do M, a ja resztę.Jedna facetka poszczuła mnie psem, ale tegopsa akurat znałem osobiście, on mnie rozpoznał, a ona nie.Odciski palców wziąłemz narzędzi ogrodniczych, gość lubi strzyc trawę.To tak na marginesie.Szmagier byłczternasty z kolei, numerowałem ich, żeby się nie pogubić, sprawdzaliśmy każdegona bieżąco, trafiłem na niego i już dałem spokój.Czekałem, żeby wrócił do domu,żonie wyrwało się wreszcie, że pojechał nad morze, tknęło mnie skojarzenie, więcprzyleciałem.Jakoś mi to wszystko strasznie ciasno siedziało w czasie. Spałeś w ogóle.?89  A skąd! Wcale. Długo tu jechałeś? Razem półtorej godziny. Zwariowałeś.?! Nie, dlaczego? Trzymam ten śmigłowiec, a w Nowym Dworze Gdańskim mamdrugi wóz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •