[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czyste wariactwo, jak Boga kocham! Mogę od razu.?Bieżan oddał już notes na ksero i niecierpliwie oczekiwał interesującej lektury, rela-cja Roberta zatem spadła mu jak z nieba. Mów!  rozkazał krótko i chciwie. No, więc  zaczął Robert i od razu przypomniał sobie, że w szkole wzbranianotakiego początku zdania, żadnego  więc , ale machnął ręką na szkołę i kontynuował: ta Agata Młyniak już zdrowa jak koń, ale od czasu do czasu próbowała symulowaćnerwicę.Z reguły w momentach, kiedy wyrwało się jej coś niestosownego, dzięki czemupi razy oko dawało się odgadnąć, kiedy przypadkiem mówi prawdę. Powtórz i łgarstwa  zażądał Bieżan. Jasne.W ogóle mam nagrane. Podstępnie? Skąd, jawnie.Wcale się nie kryłem z włączaniem, żeby potem nie było gadania,nie protestowała, kichała na to.Otóż jej nie było, przez dwa lata siedziała w Kanadzie,a w tym czasie ta nagonka na Borkowską ruszyła, więc pierwszej fazy z detalami niezna.Jak wróciła, rozróba była już w pełnym rozkwicie.Borkowską była wściekła i zde-nerwowana, jej rozwód już był w toku, z prokuratury wyleciała, ale trzymała się twar-do, od razu weszła w dziennikarstwo.Bystra dziewczyna, pisać umie, a temat zna i na-103 wet więcej zarabia.Te tam różne skandaliczne wyskoki miała w nosie, wcale jej nie ob-chodziły, pojęcia nie miała, komu to i do czego potrzebne i w ogóle przestała się tymzajmować całkiem.To te łgarstwa ogólnie, szczegóły są na kasecie.Razem, była wście-kła i nie obchodziło jej, cha, cha. A te kawałki prawdy.? Też są.Ale zaraz.Jeszcze denatka.W życiu jej na oczy nie widziała i nic komplet-nie o niej nie wie, od Borkowskiej słyszała, że ktoś ją udaje.Nawet nie wie, czy to ta zabi-ta.Owszem, przypuszcza, że tak, skoro w pierwszej chwili rąbnęli ją informacją, że tru-pem padła Barbara, skąd im.to znaczy nam.taka głupota się wzięła, widocznie mu-siały istnieć przesłanki.Znajomych ma, oczywiście, rozmawiała z nimi, nie jest niemo-wą, oni też nie, plotkowali skąpo, w dodatku wcale nie o tej zamordowanej ofierze, tyl-ko o romansowych perypetiach Borkowskiego, no i w tym właśnie momencie zaczęłazipać i piguły wpieprzać.Znaczy, wyrwało się jej.Bieżan zainteresował się gwałtownie. Czekaj no.Co, do cholery, mogą mieć z tym wspólnego romanse Borkowskiego?Sypiał z denatką? Skąd, nie ten poziom! On się z kurwami nie zadaje.Ale musi w tym coś być, sko-ro baba jak róży kwiat nagle mi za lilię złamaną robi. Co ty tak botanicznie.? A, nie wiem, jakoś mi się skojarzyło.Zresztą, zaraz jej to złamanie przeszło.Uparłem się, kto? Te plotki o romansach, skoro ona już coś w ogóle mówi, niech mówiporządnie.Pamięć straciła, amnezja całkowita, przypadkowy znajomy, gówno prawda,wypchnął jej się na usta w końcu jakiś Jureczek.Przyjaciel brata.To nie jest żadna kre-tynka, tylko w łgarstwach niewprawna, zrozumiała, że od brata mogę się o Jureczku do-wiedzieć, wolała przypomnieć sobie samodzielnie, chociaż jakąś truciznę z czarnej fla-chy zażyła i znów trochę poziajała.Jerzy Kapilski, adresu nie zna, w tym miejscu okaza-ła wyrazną satysfakcję, więc chyba rzeczywiście nie zna, na ulicy go przypadkiem spo-tkała po całych latach.Gdzie pracuje, nie może sobie nijak przypomnieć i w powietrzuwręcz warczało, co myśli. I co myślała? %7łe jesteśmy leniwi albo niedorozwinięci i brata o to nie spytamy. Brat się jak nazywa? Tak samo, Młyniak, ona niezamężna.Kazimierz Młyniak, Złota sześćdziesiąt pięć,mieszkania dwadzieścia osiem.Zdążyłem sprawdzić zupełnie zwyczajnie, przez telefon.O Kapilskiego nie pytałem, bo i tak go nie było w domu, tego Kazimierza, tylko jakaśgosposia, ale owszem, ma siostrę, Agatę, ona ją zna.Nie wierzę w taki potworny zbiegokoliczności, żebyśmy drugi raz trafili na niewłaściwą osobę! Dobra, pod wieczór skoczysz do brata.104  Jasne.Zaraz.Bo niby skąd kumpel brata tej Agaty wie cokolwiek o romansachBorkowskiego? Tu znów ją zipanie szarpnęło, znów coś zażyła, na moje oko witaminęC, wodę piła, potem się zaparła, że nie pamięta.Na piwo z nim poszła, z tym spotka-nym Jureczkiem, może i coś tam więcej z napojów było, bo detale wyleciały jej z pamię-ci.Nawet chyba nie warto na jej gadanie zwracać uwagi, możliwe, że coś mąci.Zebrałasię w sobie i zaczęła już nie pamiętać niczego, poza tym, że owszem, wnioski prywat-ne jakieś wyciągnęła, Barbara w prokuraturze różnych złoczyńców usadziła, płci roz-maitej, i któryś tam, albo któraś, zaczęła się na niej mścić.Innego sensu w tej imprezieona nie widzi, więc szukajmy złoczyńcy.A może nawet sama denatka przez Borkowskąposzła siedzieć, a jeśli nie ona, to jakiś narzeczony, ale dlaczego ją rąbnięto, ona nie wie.Zrodowiska złoczyńców osobiście nie zna. To tyle? Nic więcej za skarby świata nie umiała sobie przypomnieć. Aż tego rozwodu Borkowskich.? A, tak, owszem, jest na kasecie.Jej zdaniem, Borkowski to idiota klasy wszech-światowej i od początku uważała, że to się zle skończy.On bufon głupi, za żonę kuchtywielbiącej potrzebuje i pracującej żony na wysokim poziomie zwyczajnie nie wytrzy-mał.Z nagonką na Borkowską nie miało to nic wspólnego, tak uważa, a do własnej opi-nii każdy ma prawo.Z czego wyraznie wynika, że w tym miejscu znów zełgała, ale bar-dzo rozpaczliwie. Zanim nam oddadzą ten notes, przesłuchajmy kasetę  zarządził Bieżan.Kaseta okazała się istną kopalnią złota i potężnym zródłem wniosków, które, rzeczjasna, należało sprawdzić, ale przynajmniej do sprawdzania nagromadziło się tyle, żew tym całym śmietniku zabłysło wyrazne światło. Obie łżą jak najęte  zaopiniował Górski z zapałem. Coś w tym jest, bo nibypo co i dlaczego? Nie chcę się upierać przy żadnej koncepcji, ale udział Borkowskiejw zabójstwie sam się pcha jak dziki. Właśnie za bardzo się pcha  odparł Bieżan w zadumie. Też się nie chcę upie-rać, ale zrzucenie na nią wszystkich podejrzeń byłoby logiczną konsekwencją poprzed-niej nagonki.Nie dało się jej przydeptać paskudzeniem opinii, no to może zbrodnia dajej wreszcie radę.Kto jej tak nienawidzi, do diabła.?! No właśnie.%7łe też te baby nie chcą mówić prawdy! Co one w tym mają? Chroniąkogoś czy jak.? Otóż to.Wynajętego zabójcę.?Skserowany notes Borkowskiej wrócił wreszcie na biurko Bieżana.Prezentował sobąmelanż przerazliwy, niektóre osoby w nim były wykreślone, przy niektórych widniałkrzyżyk, świadczący zapewne, iż osoba zeszła z tego świata, reszta robiła wrażenie mie-szaniny znajomości prywatnych i służbowych, usług wszelkiego autoramentu, poczy-105 nając od fryzjera, poprzez informacje i hotele, a kończąc na laboratorium kryminali-stycznym policji.Część tego tłumu Bieżan znał osobiście, prokuratura, policja, jego wła-sny były zwierzchnik, od ładnych paru lat na emeryturze, kilkanaście nazwisk znanychz prasy i telewizji duże grono przestępców, a także, prawdopodobnie, świadków w spra-wach już zamkniętych.Razem wziąwszy, policzyli, czterysta trzydzieści osiem pozycjido sprawdzenia.Bieżan rzucił okiem na zegarek. Bierz drugi telefon  rozkazał. Póki jeszcze godziny pracy, dzwonimy po urzę-dach.Prokurator i prasa, pytaj o inne nazwiska, może ktoś kogoś zna.* * *Agata przyleciała do mnie w dzikich nerwach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •