[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odszczekiwała się przez cały czas.Narobiłasobie mnóstwo wrogów.- I ktoś spośród nich mógł ją zamordować?- Nie, jeśli nie chciał mieć rozciętego gardła.Suka nosiła w torebcenóż.Wszystkie one noszą nóż.Jane umiała się nim posługiwać.Człowiek na moment nie mógł się odwrócić do niej plecami.Sukabyła podstępna jak wąż.- To dość wyszukany komplement w ustach jej alfonsa.Nieodpowiedział.Podkulił ramiona i zacisnął ręce nakolanach.- Co mówiła tamta dziwka? Ze Kitty zna burmistrza? Myślisz, żemógłby pomóc kolesiowi takiemu jak ja? %7łe mógłby wyciągnąć mniez tego bagna?- Już powiedziałam, że jeśli powiesz mi prawdę, być może będęmogła ci pomóc.Gapił się na nią, przesuwając oczyma tam i z powrotem, jakbyczytał książkę.- Cholera - mruknął w końcu.- Myślisz, że ktoś tam w ogóle będziechciał cię słuchać?Dzwignął się z krzesła.Amanda naprężyła się, lecz pozostała naswoim miejscu, nie zważając na to, że on wisi nad nią jakzłowieszczy cień.- Rozejrzyj się wokół siebie, suko.- Wyciągnął obie ręce.- Prędzejpozwolą, żeby czarnuch rządził tym światem, niż dopuszczą dowładzy cipy takie jak ty.414Amanda stała przed domem Evelyn z butelką wina w ręku.Nienależało do najtańszych, ale i tak Amanda wcale nie była przekonana,czy cena odgrywa jakąś rolę jeśli chodzi o smak.Podobnie jak winnych sprawach, znowu się znalazła nie w swoim żywiole.Zwłaszcza że drzwi otworzył Kenny Mitchell.Na jej widok uśmiech rozszerzył mu usta.Zauważyła, że miałidealnie równe zęby.I idealnie proporcjonalną twarz.Nie było w nimniczego, co chciałaby zmienić.Oczywiście nie znaczy to, że miałajakiekolwiek szanse.- Amanda - odezwał się.- Wspaniale znów cię widzieć.Pochylił się w jej kierunku, a wtedy ona odruchowocofnęła się o krok.- Och - powiedziała z zażenowaniem, a potem wróciła napoprzednie miejsce, wiedząc, że wygląda jak głupia gęś, a nie dorosłakobieta.Ten moment mógł być jeszcze bardziej przykry, ale Kennyzaśmiał się, ujął ją pod brodę i lekko musnął wargami jej policzek.Przez chwilę mogła poczuć szorstkość jego skóry, kłujące włoskiwąsów.Drugą rękę lekko oparł na jej ramieniu.Momentalnie po-czuła, jak spływa po niej fala gorąca.- No chodz.- Otworzył przed nią drzwi.Amanda wkroczyła downętrza domu, gdzie natychmiast owionął ją powiew chłodnegopowietrza.- Prawda, jak tu przyjemnie?Kenny wziął od niej wino.Każdy jego ruch cechował się pewnymniedbałym wdziękiem, jakby był zawodnikiem.który właśnie znalazłsię na arenie.- Evelyn jest w drugiej części domu, kładzie małego spać.Obawiam się, że ten smród, który poczułaś, to wynik wysiłków moichi Billa.Staraliśmy się przygotować coś na kolację.Może szklaneczkę415wina? - Spojrzał na butelkę i gwizdnął przeciągle.- Doskonałygatunek.Może ja to wezmę?- W porządku - odparła, nie bardzo wiedząc, na które pytanieodpowiada.Popatrzyła w dół, ze zdziwieniem konstatując, że jejstopy są tam nadal, że nie rozpuściła się w kipiącą kałużęmłodzieńczej niecierpliwości.- Jak ci pasuje.Kenny zdawał się niczego nie zauważać albo może byłprzyzwyczajony, że kobiety przy nim zachowują się jak idiotki.Wskazał w głąb korytarza.- Pierwsze drzwi po prawej stronie.Idąc korytarzem, Amanda czuła na sobie jego wzrok.Dziwne, alena myśl przyszedł jej Juice, albo raczej to, co powiedział na temat jejpośladków.Amanda zagryzła wargę.Psiakrew, dlaczego zewszystkich rzeczy, które mówił ten alfons, właśnie to najmocniejutkwiło jej w pamięci? Kenny z pewnością nie był taki jak on.Nie byłtchórzliwy ani brutalny.Podobnie jak Amanda, co bynajmniej nietłumaczyło, dlaczego, kiedy delikatnie pukała do drzwi sypialni, przezmyśl przelatywały jej obsceniczne obrazy.- Wejdz - wyszeptała Evelyn.Amanda popchnęła drzwi.Evelyn siedziała na bujanym fotelu,trzymając w objęciach Zeke a.Leżał z główką odchyloną do tyłu, zbezwładnie zwieszoną na bok rączką.Był jasnowłosym dzieckiem, zróżowymi policzkami i okrągłym noskiem.Właściwie nie powinnodziwić, że Evelyn miała tak uroczego synka.Ani to, że jego dziecięcypokój był taki ładny i kolorowy.Na jasnoniebieskiej ścianienamalowana była puchata, biała owieczka, także kołyska była lśniącobiała.%7łółty kolor pościeli pasował do dywanu, który z koleiharmonizował z jarzącą się nocną lampką - jedynym zródłem światław pomieszczeniu.416- Aadnie wyglądasz - powiedziała cicho Evelyn.- Dziękuję.- Amanda z pewnym zażenowaniem przygładziławłosy.Umyła je cztery razy, żeby pozbyć się smrodu więzienia, apotem z całkiem innych powodów wtarła odrobinę Charliego w szyjęoraz nadgarstki.- Chcesz, żebym pomogła ci w kuchni?- Nie, dziś jest kolej Billa.- Evelyn jęknęła cicho, dzwigając się zfotela.Zakołysała dzieckiem, a następnie ułożyła je w kołysce.Opadłna materacyk niczym szmaciana laleczka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]