[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsadził ją więc do gorącego teraz ognia, popróbował wody z dwóch baryłek, by przekonać się, która z nich została osolona - w trzeciej była oliwa - potem zdjął kaftan, koszulę i wybrał skórzaną kamizelkę, która była odpowied­nia na jego rozmiar.Większość mieszkańców Tairen była zdecydowanie mniejsza od niego, ale znalazł w końcu taką, która pasowała.Z fartuchem poszło łatwiej.Kiedy się odwrócił, zobaczył jak kowal, wciąż pochylo­ny nad swą robotą, kiwa głową i uśmiecha się do siebie.Ale z faktu, że krzątał się po kuźni nie wynikało jeszcze, iż posiada umiejętności kowalskie.Tego dopiero należało dowieść.Kiedy wrócił do swego kowadła, niosąc dwa młoty, ze­staw płaskich szczypiec z długą rączką oraz przecinak z ostrym czubkiem, stal zdążyła się już rozgrzać do ciemnej czerwieni oprócz niewielkiego kawałka, którego nie umie­ścił w żarze paleniska.Popracował trochę miechami, obser­wując jaśniejącą barwę metalu, dopóki nie osiągnął żółci wpadającej w biel.Potem wyciągnął go z ognia szczypcami, położył na kowadle i wziął do ręki cięższy z dwu młotów.Ważył on, jak ocenił, około dziesięciu funtów, miał dłuższą rękojeść, którą większość ludzi, którzy nigdy nie mieli do czynienia z pracą w metalu, uznałaby za niepotrzebną.Ujął trzonek blisko końca; rozgrzany metal czasami tryskał iskra­mi, stanęły mu przed oczyma blizny na dłoniach kowala z Roundhill - skutki własnej nieuwagi.Nie zamierzał robić niczego ekstrawaganckiego ani wy­magającego drobiazgowej pracy.Coś prostego byłoby w tej sytuacji znacznie bardziej stosowne.Zaczął od zaokrąglenia krawędzi sztaby, potem wykuł jej środek, uzyskując szero­kie pióro, niemalże tak grube jak koniec pierwotnej sztaby, ale o dobre półtorej dłoni dłuższe.Od czasu do czasu wsa­dzał metal z powrotem do pieca, aby nie tracił swego bla­dożółtego koloru, a po pewnym czasie sięgnął po drugi młot, o połowę lżejszy od poprzedniego.Część sztaby znajdującą się za piórem uczynił cieńszą, potem wygiął ją na końcu kowadła w krzywiznę.Kiedyś będzie można przymocować tu drewnianą rękojeść.Osadził w kowadle przecinak i po­łożył na nim lśniący metal.Jeden ostry cios młotem wyciął narzędzie, którego potrzebował.Albo nieomal wyciął.Po ukończeniu będzie to ukośny nóż, służący między innymi do wyrównywania i wygładzania szczytów złożonych razem klepek beczki.Skrobak do beczek, nad którym pracował kowal, podsunął mu ten pomysł.Kiedy odciął już gorący metal, wsunął go do osolonej wody w jednej z beczek.Gdyby użył wody niesolonej, hartowanie byłoby bardziej gwałtowne, stosowano ją więc do twardszych metali, podczas gdy oliwa nadawała się raczej do miękkich, na przykład do noży.Oraz mieczy, jak słyszał, nigdy jednak nie zdarzyło mu się uczestniczyć przy wyku­waniu żadnego.Kiedy metal oziębił się wystarczająco i przybrał barwę ciemnoszarą, wyjął go z wody i zaniósł na szlifierkę.Odrobina uważnej pracy wypolerowała ostrze.Znów ostroż­nie je rozgrzał.Tym razem jego kolory były głębsze, sło­miany, brązowy.Kiedy brązowy zaczął przebiegać po me­talu jak fale, ponownie go ochłodził.Potem będzie można ostatecznie wyprofilować ostrze.Kolejne ochłodzenie zni­szczyłoby efekty odpuszczania, które zrobił przed chwilą.- Bardzo zręczny kawałek roboty - powiedział ko­wal.- Żadnego zbędnego ruchu.Szukasz pracy? Moi ucz­niowie właśnie odeszli, wszyscy trzej, bezwartościowi głu­pcy, a ja miałbym dla ciebie mnóstwo roboty.Perrin potrząsnął głową.- Nie wiem, jak długo pozostanę w Łzie.Chciałbym popracować trochę dłużej, jeżeli nie miałby pan nic prze­ciwko temu.Minęło dużo czasu i stęskniłem się za tym.Może mógłbym wykonać część pracy, którą powinni robić pańscy uczniowie.Kowal głośno parsknął.- Jesteś o niebo lepszy niż każdy z tych prostaków, którzy tylko stroili miny i gapili się w przestrzeń, mamro­cząc coś o swoich koszmarach.Jak gdyby komuś czasami nie przyśniło się coś złego.Tak, możesz tutaj popracować, jak długo tylko zechcesz.Światłości, mam zamówienia na tuzin ośnikow i trzy topory dla bednarza, a cieśla mieszka­jący dalej na tej ulicy potrzebuje młota do wbijania czopów, a.Zbyt długo by wymieniać.Zacznij od ośników, a zoba­czymy, jak wiele uda nam się zrobić przed nocą.Perrin zatracił się w pracy, na czas jakiś zapomniał o wszystkim prócz żaru i metalu, pierścienia swego kowad­ła oraz zapachu kuźni, ale wreszcie nadszedł czas, gdy uniósł oczy znad swej roboty i zobaczył, jak kowal - po­wiedział, że nazywa się Dermid Ajala - zdejmuje swoją kamizelkę, a w odrzwiach wychodzących na podwórzec do podkuwania koni rozpościera się mrok.Jedyne światło w kuźni dochodziło z paleniska i dwóch lamp.Na kowadle przy jednym z zimnych palenisk siedziała Zarine i patrzyła na niego.- A więc naprawdę jesteś kowalem - powiedziała.- Bez wątpienia jest, pani - powiedział Ajala.- ­Określił siebie jako ucznia, ale praca którą dzisiaj wykonał, wystarczy na jego mistrzowskie dzieło, jeśli ja miałbym o tym decydować.Piękne uderzenia, równe i mocne.Perrin, słysząc te komplementy, zaczął nerwowo szurać nogami, a kowal uśmiechnął się do niego.Zarine patrzyła na nich obu, niczego nie rozumiejąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •