[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Raczej nie.Twierdzi, że zmusi mnie, bym ją prędzej czy później odpracowała.Ale tak naprawdę to on chce zatrzy­mać Siuan, Światłość jedna wie, z jakiego powodu.- Lekkie napięcie w jej twarzy sprawiło, że Elayne pomyślała, iż idzie tu o jakąś wizję, ale o nic nie spytała.Min nigdy nie mówiła o swoich wizjach, dopóki nie dotyczyły osoby rozmówcy.Jej talent znany był w Salidarze tylko nielicznym.Elayne i Nynaeve, Siuan i Leane, na tym koniec.Birgitte o niczym nie wiedziała, ale z kolei Min nie miała pojęcia o Birgitte.Albo o Moghedien.Tyle tych tajemnic.Ale Min sama dla siebie stanowiła tajemnicę.Czasami widziała obrazki albo aury otaczające ludzi i czasami wiedziała, co one oznaczają.Kiedy wiedziała, miała zawsze rację; na przykład, jeśli twierdziła, że jakiś mężczyzna i kobieta się pobiorą, to ci prędzej czy później pobierali się, nawet jeśli w danej chwili wyraźnie się nie lubili.Leane nazywała to “odczytywaniem Wzoru”, ale to nie miało nic wspólnego z Mocą.Większości ludzi te wizje towarzyszyły jedynie sporadycznie, jednak Aes Sedai i Strażników otaczały zawsze.Min uciekała do tego miejsca po to, by nie musieć na nie patrzeć.- Czy zawieziesz Randowi list ode mnie?- Oczywiście.Przyjaciółka zgodziła się tak szybko, jej twarz była tak szczera, że Elayne aż się zaczerwieniła i dalej mówiła już bar­dzo szybko.Nie była pewna, czy sama by się zgodziła w od­wrotnej sytuacji.- On się nie może dowiedzieć o twoich widzeniach, Min.To znaczy o tych, które dotyczą nas.- Jedną z pierwszych rzeczy, jakie Min zobaczyła odnośnie do Randa, było to, że trzy kobiety nieszczęśliwie się w nim zakochają, zwiążą się z nim na zawsze i że wśród nich będzie również ona sama.Drugą okazała się Elayne.- Jeśli się dowie, może dojść do wniosku, że to nie my tego chcemy, tylko Wzór, albo że wynika to z faktu, że jest ta'veren.Najpewniej uzna, że postąpi szlachetnie i że nas uratuje, jeśli nie dopuści żadnej z nas blisko siebie.- Może - odparła Min bez przekonania.- Mężczyźni są dziwni.Bardziej prawdopodobne, że jeśli do niego dotrze, iż obie przybiegniemy, kiedy tylko kiwnie palcem, to tym pal­cem kiwnie.Nie będzie umiał się powstrzymać.Nieraz widzia­łam, jak oni coś takiego robią.To chyba ma coś wspólnego z tymi włosami, które im rosną na brodach.Na twarzy miała wyraz takiego zadziwienia, że Elayne nie była pewna, czy to dowcip czy nie.Min zdawała się dużo wiedzieć o mężczyznach; dotychczas wprawdzie pracowała przeważnie w stajniach - lubiła konie - ale raz napomknę­ła u usługiwaniu w jakiejś tawernie.- W każdym razie nic nie powiem.Podzielimy go między siebie jak placek.Może pozwolimy tej trzeciej wziąć sobie okruszek, jeśli się wreszcie ujawni.- Co my zrobimy, Min? - Wcale nie chciała tego po­wiedzieć, z pewnością nie tym płaczliwym tonem.Coś w niej pragnęło stwierdzić z absolutnym przekonaniem, że nigdy by nie pobiegła na widok kiwającego na nią palca; coś innego pragnęło, by on jednak nim kiwnął.Część niej pragnęła także powiedzieć, że ona nigdy nie podzieli się Randem, w żaden sposób, z nikim, nawet z przyjaciółką, a widzenia Min mogą sobie powędrować do Szczeliny Zagłady; inna część pragnęła wytargać Randa za uszy za to, co zrobił jej i Min.Było to tak dziecinne, że miała ochotę schować gdzieś głowę, ale nie po­trafiła rozplątać tego węzła, w jaki skłębiły się jej uczucia.Uspokoiwszy głos, ubiegła Min, sama odpowiadając na swoje pytanie.- Posiedzimy tu chwilę i porozmawiamy.- Na popar­cie tych słów zaraz wybierała miejsce, gdzie uschłe liście utwo­rzyły szczególnie grubą warstwę ściółki.Drzewa stanowiły znakomite oparcie dla pleców.- Tylko nie na temat Randa.Będę za tobą tęskniła, Min.Tak przecież dobrze mieć przyja­ciółkę, której można zaufać.Min usiadła obok niej ze skrzyżowanymi nogami; zaczęła bezmyślnie wygrzebywać kamyki z ziemi i ciskać je do stru­mienia.- Nynaeve jest twoją przyjaciółką.Ufasz jej.I Birgitte zdaje się nią być; z nią spędzasz więcej nawet czasu niż z Ny­naeve.- Przez jej czoło przebiegł lekki mars.- Czy ona naprawdę wierzy, że jest tą Birgitte z legend? Chciałam spytać, ten łuk i warkocz.występują we wszystkich opowieściach, chociaż jej łuk wcale nie jest srebrny.ale jakoś nie mogę pojąć, że nosi to imię od urodzenia.- Nosi je od urodzenia - powiedziała ostrożnie Elayne.Co, do pewnego stopnia, było prawdą.Lepiej skierować roz­mowę na inny tor.- Nynaeve nie umie zdecydować, czy jestem jej przyjaciółką, czy raczej kimś, na kim należy wymu­sić, by robił to, co jej zdaniem jest słuszne.A poza tym ona znacznie lepiej ode mnie pamięta, że jestem córką jej królowej.Moim zdaniem niekiedy wywleka to jako argument przeciwko mnie.Ty tego nigdy nie robisz.- Może na mnie to nie robi aż takiego wrażenia.- Min uśmiechnęła się szeroko, ale powiedziała to poważnym tonem.- Ja urodziłam się w Górach Mgły, Elayne, tam, gdzie są kopalnie.Tak daleko na zachodzie rozporządzenia twojej matki docierają w mocno rozrzedzonej formie.- Uśmiech zniknął z jej twarzy.- Przepraszam, Elayne.Opanowawszy przelotne oburzenie - Min w takim sa­mym stopniu była poddaną Tronu Lwa jak Nynaeve! - Elay­ne wsparła głowę o pień drzewa.- Porozmawiajmy o czymś miłym.Za konarami drzew rozlewały się promienie słońca, niebo przypominało płachtę czystego błękitu, nie skażone bodaj jedną chmurą majaczącą na horyzoncie.Wiedziona nagłym impulsem otwarła się na saidara i pozwoliła, by ten ją przepełnił, poczuła, jakby cała radość życia - wydestylowana ze świata - w po­staci esencji zastąpiła każdą kroplę krwi płynącej w jej żyłach.Żeby tak udało jej się sprawić, by uformowała się chociaż jedna chmura, to otrzymałaby znak, że wszystko się dobrze skończy.Że jej matka żyje.Że Rand będzie ją kochał.I że z Moghedien.że coś się z nią zrobi.Jakoś.Korzystając z Powietrza i Wody, utkała skomplikowaną sieć biegnącą przez niebo, tak daleko, jak sięgała okiem, szukając wilgoci, z której mogłaby uformo­wać chmurę.Gdyby się dostatecznie mocno wysiliła.Słodycz prędko nagromadziła się w takiej ilości, że niemalże bolała, ostrzegając o niebezpieczeństwie; zaczerpnie jeszcze więcej Mocy i dokona autoujarzmienia.Tylko jedna mała chmurka.- Miłym? - spytała Min.- Cóż, wiem, że nie chcesz rozmawiać o Randzie, ale nie licząc już ciebie i mnie, on jest obecnie najważniejszą istotą żyjącą na świecie.A także naj­milszą.Przeklęci padają trupem, kiedy on się pojawia, a narody ustawiają się w kolejce, by się przed nim pokłonić.Aes Sedai są gotowe go wesprzeć.Wiem, że tak jest, Elayne; one muszą go poprzeć.No jakże, w następnej kolejności Elaida odda mu Wieżę.Ostatnia Bitwa będzie dla niego jak przechadzka.On wygra, Elayne.Wygramy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •