[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle siędowiedziała.Doris pojechała z Małgośką po wypis do szpitala, miały wrócić po południu.Po południupewnie wszyscy się zejdą, a wtedy nie będzie wiadomo, kogo słuchać, mogą się wypchać.Czesia Gawlińska wyszła przed Magnolię i rozejrzała się z niesmakiem dookoła.Rzeczywiście, jakieś to wszystko w całości niepoukładane  tu kawałek ogrodzenia, tamkabaryny, brama w takim stanie, że w końcu zawali się komuś na głowę, a to jeszcze niewszystko.Najgorsze to z tyłu po sobotniej imprezie, ale Czesia za żadne skarby tam nie zajrzy.Kiedyś będzie musiała? Nic nie musi, robi, co chce i co jej się podoba.Jak jej się spodoba,narwie kwiatków i pójdzie na cmentarz.Narwała kwiatków i poszła.Położyła pod grobem pęk żółtych dalii, bo cała płyta była usłana ślubnymi kwiatamiMarleny, poprawiła więc bukiety, poukładała, zapaliła znicz, zmówiła modlitwę i odeszła.Chciała coś Filipowi powiedzieć, ale w porę ugryzła się w język, bo doszła do wniosku, że toniedorzeczne.Zrobiła to jednak po powrocie do Magnolii.Usiadła na jego ławce pod krzakiem bzui wypaliła: No widzisz, Filipie, widzisz, co tu się narobiło? Marlena miała wyjść za Olafa, a wyszłaza Borysa& Nie wiem, czy się zorientowałeś& Miało nie być wesela, ale było& Dwie karetki,policja, straż pożarna& O czym tu mówić! Dobrze, że chociaż Doris na nowo się poprzestawiało,jak upadła na głowę, może wreszcie przestanie do ciebie gadać, bo nie dało się wytrzymać.Niepatrzyła, czy ktoś jest, czy nie ma& Do kogo pani gada, pani Gawlińska?  usłyszała głos Zenka Jaszczuka.Szedł od bramy raznym krokiem, zza krzaka nie widziała. Do siebie  odparła. Do kogo mam gadać?Zenek rozejrzał się i usiadł na ławce pod kuchennym oknem. Ano nikogo już nie widać. Obiadu dziś nie ma, jakżeś na obiad przyszedł. A tam z obiadami! Jak sobie pomyślę, jaki żem był głupi, to mi się obiadów odechciewai wszystkiego.Czesia kątem oka zerknęła na Jaszczuka. No&  przytaknęła. Grunt, żeby jakąś nauczkę wyciągnąć z głupoty. Ale jaka to była głupota, pani Gawlińska! Jaka głupota! Z kim ja żem się zadawał!  Z Anusią  podpowiedziała. Nawet niech mi pani nie wspomina! A!  Machnął ręką. Tak jak pani mówi, nierazna głupocie człowiek dochodzi do jakiegoś rozumu. Już tak znowu nie przesadzaj z tym rozumem. Kończę z tym wszystkim  mówił dalej. Rzucam w cholerę ten handel, bo też już misię odechciało skoro świt okolicy budzić, idę do firmy Marka, rozejrzę się za jakąś starą panną,może będzie chciała iść na Wzgórze, a jak nie, to sprzedam i tyle& Zaraz, zaraz. W całym tym potoku słów Zenka Czesię coś zaintrygowało. Do jakiejfirmy Marka? O czym ty mówisz? No to pani nie wie? Jeszcze w zeszłym tygodniu Marek się pytał, czybym u niego niepracował, bo zaraz z firmą remontową rusza i jeszcze żebym ze dwóch do pomocy znalazł& Tona początek, bo potem, jak się trochę rozkręci& No i w końcu zapomnę, że przyszedłem sięo samochód pisarza spytać, czy gdzie nie znalezli, bo aż mi wstyd.Jeszcze żeby to tylkosamochód, ale on tam wszystkie papiery w schowku zostawił&Zenek przerwał, bo na podwórko wjechała honda Małgośki.Ona i Doris wysiadły z auta,ruszyły w ich stronę.Czesia wstała z ławki, zajrzała do samochodu. To Marka żeście nie przywiozły?  zapytała z wyrzutem. Przywiozłyśmy  odpowiedziała Doris. To gdzie jest? Kazał się w środku wsi wysadzić. Wzruszyła ramionami. Powiedział, że potemprzyjdzie. A ty żeś pewnie na to, że może sobie przychodzić albo nie, bo ci to lata i powiewa.Małgośka szturchnęła Czesię łokciem i puściła do niej oko. Coś ty! Przymilała się do niego całą drogę.Czesia popatrzyła na Doris, która wyjmowała reklamówki z zakupami z tylnegosiedzenia. No to widać niezle jej się znowu poprzestawiało pod sufitem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •