[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abdykację nazywa się przejściem na emeryturę, a większość słów pisanych przez “i”, wymawia się tak, jak gdyby zostały napisane przez “ij”, co jest już zupełnym ewenementem.Nie ma już “biologii”, ani proszku “bio”, tylko jakaś rakowata “bijologia” i proszek “bijo”.Tam jednak, gdzie litera “i” jest wyraziście wyakcentowana, np.w słowach “Austriak” i “patriota”, deformuje się słowo dodając zbędną literę “y”.Mamy więc, jak za Franca Józefa “Austryję” i “Austryjaków”, oraz bliżej nieznane twory zwane “patryjotami”, jak gdyby nie wiedziano, że słowo to pochodzi od słowa “patria” (ojczyzna).Patriota “patryjocie” nierówny i kto wie, czy ten drugi nie jest obdarzony ryjem? Nie jestem pewny (lub, jak powiedziano by w telewizji, “nie jestem pewien” [czyli “jakiś”]).Nie chcąc nużyć lawiną przy kładów, na zakończenie przytoczę wycinek dialogu spikera z doktorem ekonomii.Spiker: Co to jest dochód narodowy? Może nam pan doktor powie? (Winno być “doktor”) Doktor: Dochodem narodowym som te twory produkcji, które stanowiom nadwyżkę pomiędzy wkładem i gotowym produktem np.fabryk płytowych, aparaturowych itp.Duży udział w tym majom (czyżby celownik od słowa “Majowie”?) różne środki produkcji.Nie można za dużo zaimportować (importować t.zn.sprowadzać z zagranicy, przywozić, natomiast “zaimportować” nie znaczy nic, a przypomina łobuzerskie “zaiwaniać”, albo jeszcze inaczej.), bo import jest funkcjom (znów pluralis, podobnie jak “Majowie”) ujemnom przy obliczaniu dochodu.Ja nie umie (3 osoba singularis) tego wyjaśnić bez pomocy tablic.Przejdźmy do tablicy.(Przechodzą).Tak wygląda dynamika w statystyce.(Transakcentacja, winno być dynamika w statystyce.Ta zmiana akcentu dotyczy wszystkich wyrazów pochodzenia grecko- łacińskiego.) Tak oto w tym króciutkim dialogu z habilitowanym doktorem doliczymy się 12 błędów językowych, które byłoby bardzo trudno popełnić w sposób zamierzony, np.w jakim satyrycznym monologu.Oczywiście nie są to “przejęzyczenia”, lecz błędy popełnione w wyniku nieuctwa i niechlujstwa językowego.Takich deformacji można by przytaczać bez liku, bowiem uważny słuchacz może wyłapać od kilku do kilkunastu błędów w każdym programie.Nie wiem, zniechlujstwa, czy z nieuctwa “madonnę” wymawia się w TV przez jedno “n”, zupełnie jak Maradonę.Być może błąd ten jest wynikiem pospolitej głupoty prezenterki.Trochę inaczej ma się sprawa ze słowem “aqua”, którego pisownia sugeruje nieukowi, że należy je wymawiać jak “agua”.Inaczej mówiąc, nasi telewizyjni “patryjoci” stosują typowo “austryjackie” gadanie, ucząc słuchaczy dukać, sylabizować, mylić dopełniacz z biernikiem w sposób notoryczny, transakcentować wyrazy, kaleczyć słowa, ogłupiać i deprawować nieszczęsną młodzież i tak już niedouczoną przez szkołę.Równie denerwujące i bezmyślne są reklamy, np.“Kinder czekolada” brzmi jak “Buben Krakowiaken” albo “danaż meine dana!”.Inną groźną, nagminną wadą prezenterów (rek) jest akcentowanie przyrostków, których się, jak wiadomo, nie akcentuje.Na skutek tego prymitywnego błędu język staje się toporny i prostacki.Na przykład w słowie “zrobiliśmy” nie wolno kłaść akcentu na “li” zamiast na “bi”, już choćby dlatego, że przy takiej wymowie słowa nie da się odmienić, gdyż w trzeciej osobie byłoby “zrobili”, a więc akcent przypadłby na ostatnią sylabę.Przy akcentowaniu przyrostka, w drugiej osobie (plur.) wyakcentowane zostaną jakieś “liście” (zrobi- liście).Obok liści istnieją także liczne “tyki” całkiem tak, jak gdyby język prezentowany był wyłącznie przez badylarzy, bo zamiast matematyki, mamy matema- tykę, zamiast gramatyki, grama- tykę itd.itp.Jednym słowem istnieje poważny brak wiedzy na temat akcentowania słów pochodzenia grecko- łacińskiego i nie tylko, a przecież jest to jeden z podstawowych kanonów znajomości języka ojczystego.Rodzą się wątpliwości, czy ci niedouczeni uczeni słyszeli kiedykolwiek cokolwiek o słowach i rymach daktylicznych z akcentem na trzeciej sylabie od końca (Afryka, Arktyka, matematyka, gramatyka, rubryka itd.) Przy okazji warto wspomnieć o enklitykach, a więc słowach tracących przycisk na rzecz słowa poprzedniego, np.: otwórz mi, nie można już, po co to? itd.oraz enklitykach hiperdaktylicznych, w których akcent kładzie się na czwartej, piątej, a nawet szóstej sylabie od końca, np.“nie złość się pan”, “pogodzili się już z tym”, “potargowalibyśmy się z nim” itp.Nie wiem, czy w tym szaleństwie jest metoda, ale mam pewność, ze temu nieszczęściu towarzyszy szczęście o tyle, iż dzieje się to wszystko jedynie w obrębie języka opisowego.Gdyby w podobny sposób majsterkowano przy języku sprawczym DNA, z przejęzyczeń genetycznych powstałyby dziwolągi i całkowicie niewyobrażalne potworki.Dlatego też z dużą rezerwą należy się odnosić do manipulacji genetycznych.Nie znaczy to, abyśmy byli przeciwnikami postępu, jako że zastrzeżenia dotyczą nie tyle samego zamysłu, ile ludzkiej ułomności (nieuwagi, zamyślenia itp.) i możliwości wymknięcia się doświadczenia spod kontroli.Muszę tu z naciskiem podkreślić, że nie przy pisują naukowcom telewizyjnej niefrasobliwości, niemniej niepokoją mnie przysłowiowe, anegdotyczne roztargnienie i wady osobowości, np.w postaci przerostu ambicji, bądź też całkiem fałszywych ambicji, nie mówiąc już o prawdopodobieństwie hipotetycznego zwyrodnienia (dr Mengele i inni).Ograniczenia nakładane na naukę są przeważnie natury finansowej, rzadziej etycznej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]