[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z góry doleciał łopot nieodstępnych ornitopterów.Ogarnął ich gwałtowny powiew, przesycony ozonem i gorącym odorem kuźni, który unosił się z piachu, miażdżonego przez pędzącego behemota.Odrade zerknęła w górę przez ramię.Myślała o tym, jak łatwo byłoby teraz wrogom pozbyć się kłopotliwego dziecka, równie kłopotliwej Wielebnej Matki i pogardzanego Tleilaxanina, usunąć ich za jednym zamachem, bezbronnych w otwartym pustkowiu.Kapłańska klika mogła się o to pokusić, mając nadzieję, że obserwatorki Odrade nie zdążą im przeszkodzić.Czy powstrzyma ich strach i ciekawość?W głębi ducha Odrade sama była bardzo ciekawa, co będzie dalej."Dokąd to stworzenie nas zabiera?"Na pewno nie kierowało się w stronę Kin.Odrade spojrzała w dal ponad głową Sheeany.Na horyzoncie, wprost przed nimi, rysował się mglisty zarys potrzaskanych skał, miejsce, w którym Tyran runął ze swego bajkowego mostu.Miejsce, przed którym ostrzegały ją Inne Wspomnienia.Odrade doznała nagłego objawienia.Wreszcie zrozumiała to ostrzeżenie.Tyran zginął w miejscu, które sam wybrał.Ciążyło na nim piętno śmierci wielu ludzi, ale jego śmierć gasiła wszystkie inne.Tyran z rozmysłem ułożył trasę swojej podróży.To nie Sheeana skierowała tam czerwia.Sam wybrał tę drogę.Magnes wiecznego snu Tyrana przyciągał go tam, gdzie ten sen się zaczął.Był sobie raz diunida, którego zapytano: "Co jest ważniejsze, literjon wody czy ogromny zbiornik wodny?" Diunida pomyślał chwilę, a potem powiedział: "Literjon jest ważniejszy.Nie ma człowieka, który mógłby mieć na własność wielki zbiornik wody.A literjon każdy może schować pod płaszczem i z nim uciec.I nikt się o tym nie dowie"."Anegdoty dawnej Diuny" (z Archiwum Bene Gesserit)Trening ciągnął się już bardzo długo.Duncan ćwiczył uparcie, zamknięty w ruchomej klatce.Zawziął się, że będzie powtarzał tę sekwencję ruchów dotąd, aż jego nowe ciało przyzwyczai się do siedmiu głównych pozycji czynnej obrony przed atakiem z ośmiu różnych kierunków.Zielony kombinezon, który miał na sobie, pociemniał od potu.Ta jedna lekcja trwała już dwudziesty dzień!Teg znał tę starożytną paradę, którą Duncan właśnie odtwarzał, chociaż pamiętał inne nazwy i kolejność ciosów.Zanim minął piąty dzień ćwiczeń, Teg zwątpił w wyższość współczesnej metody.Teraz był przekonany, że Duncan stworzył coś zupełnie nowego, łącząc stare umiejętności z tym, czego nauczył się w Twierdzy.Teg siedział przy konsoli sterownicznej w charakterze obserwatora i uczestnika zarazem.Musiał zestroić się psychicznie z mechanizmem, rządzącym groźnymi siłami pozorowanego wroga, ale teraz zżył się już z maszyną i prowadził atak swobodnie i z fantazją.Naburmuszona Lucilla od czasu do czasu zaglądała do sali.Obrzucała ich spojrzeniem i wychodziła bez komentarza.Teg nie znał zamiarów Duncana wobec Imprinterki, ale miał uczucie, że przebudzony ghola gra na zwłokę ze swoją kusicielką.Teg wiedział, że Lucilla nie zgodzi się, by miało to trwać dłużej, ale nie mógł nic zrobić.Duncan nie był już "za młody" dla Imprinterki.W chłopięcym ciele mieszkał dojrzały mężczyzna z bagażem doświadczeń, które pozwalały mu podejmować własne decyzje.Siedzieli tu od samego rana, z jedną krótką przerwą.Teg był głodny jak wilk, ale nie chciał przerywać sesji.Kunszt Duncana osiągnął dziś nowy poziom i wznosił się coraz wyżej.Usadowiony wygodnie w boksie sterowania, Teg przełączył atak na manewr kompleksowy.Posypały się ciosy - z lewej, z prawej, z góry.Zbrojownia Harkonnenów dostarczyła im w nadmiarze egzotycznej broni i instrumentów treningowych, z których część Teg znał jedynie z dokumentów historycznych.Natomiast Duncan pamiętał je wszystkie, i to tak dobrze, że Teg aż mu zazdrościł.Częścią systemu symulacyjnego, którym właśnie się posługiwali, były groty-gończaki, zdolne przeniknąć przez tarczę siłową.- Zwalniają automatycznie, zanim wejdą w tarczę - tłumaczył Duncan tym ni to starym, ni to młodym głosem.- Tarcza, ma się rozumieć, odbija zbyt szybki cios
[ Pobierz całość w formacie PDF ]