[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrza wojowników śpiewały uderzając w szable obrońców po raz pierwszy, drugi, trzeci.Nie był to głos, którego Harfiarz słuchał z przyjemnością.Dzwoniąca stal oznaczała, że Zhentarimczycy walczyli, a Mahawowie, mniej liczni, bitwy tej wygrać nie mogli.Zastanawiając się, czy Ruha mogłaby coś jeszcze zrobić spojrzał przez ramię.Stała za swoim klęczącym wielbłądem z oczami utkwionymi wciąż w tumanie.Jej szata powiewała na wietrze.Harfiarz zdał sobie sprawę, że ciągle koncentrowała się na swoim pierwszym zaklęciu i poza tym, nie mogła robić nic, chyba że chciała pozwolić odejść swej pylistej kurtynie,Gdy odwrócił się ujrzał, że twarz Sa'ara ściemniała.Sięgnął do djebira i wyciągnął, z przytroczonej do siodła torby, wielki amarat.- Na wypadek, gdybym musiał trąbić do odwrotu - objaśnił kładąc róg na szacie.Szejk nie musiał grać.Przez następną minutę stal zadzwoniła jeszcze kilka razy, po czym, chroniona zawodzeniem wichru, chmura pyłu złowieszczo ucichła.Chwilę później dało się słyszeć kilka krzyków stłumionych wietrzną magią Ruhy i warknięć Beduinów, ale i one szybko ucichły.- Czy to zhentarimska magia? - zapytał szejk.Harfiarz pokręcił głową.- Ich czarodzieje wolą bardziej widowiskowe popisy.Z pyłu wynurzył się samotny wojownik.Sa'ar wychylił się w siodle, wyglądając za jeźdźcem kolejnych mężczyzn.Gdy Mahawi dotarł do.nich, Lander zauważył, że jego aba jest poznaczona ciemnymi plamkami, dało się też wyczuć miedziany zapach krwi.Wielbłąd młodego wojownika pędził tak, że ten ledwie nad nim panował.Gdy jeździec zmusił zwierzę do zatrzymania, szejk zapytał:- Co się stało? Wojownik uśmiechnął się.- Dzięki wiatrowi Kozaha Zhentarimczycy uciekali przed nami jak gazele przed lwem - rzekł.- Umknęli na pustynię.Szejk krzyknął z radości.- Powinienem zagonić Zhentarimczyków w serce pustyni, na pewną śmierć.Sa'ar wysłał galopującego wojownika z powrotem, żeby przekazał rozkaz zebrania starszyzny, a sam wolno ruszył naprzód.Lander podążył za nim.Ruha pozostała za swoim wielbłądem.Szejk obrócił się w siodle i zawołał:- Nie idziesz?Ruha nie dała żadnego znaku, więc Lander szybko ją wyręczył.- W burzy pyłu ciągle mogą się ukrywać Zhentarimczycy.Bezpieczniej będzie, jeżeli tu pozostanie.Sa'ar wzruszył ramionami i ponownie odwrócił do obozu najeźdźców, gdy docierali już do niego Ruha z rozmysłem pozwoliła chmurze popłynąć w inną stronę pola bitwy.Burza zamieniła się w niewielki wiaterek.Niebezpiecznie było dumać na skraju poła bitwy: na dwóch akrach pustynnego, pylistego gruntu rozrzucone było kilka setek migoczących na wietrze obozowych ogni.W pobliżu każdego z nich leżały dwa, trzy, okutane w czarne szaty, trupy.Wojownicy Sa'ara krzątali się między ogniami podcinając gardła tym, którzy poruszali się albo jęczeli jeszcze.Landera, nieprzyzwyczajonego do mordowania więźniów z zimną krwią, oburzyła obojętność z jaką Beduini dobijali rannych Zhentarimczyków.Zdawał sobie jednak sprawę, że branie jeńców było dla Beduinów praktycznie niemożliwe, a oczywiście nie życzył sobie by źli ludzie odeszli.Machnął w kierunku Zhen-tarimczyka, który właśnie miał zostać dobity i powiedział:- Może powinniśmy zostawić jednego na języka.Mądrze by było też policzyć ciała wrogów.Sa'ar skinął.- Widzę, że myślisz praktycznie.To dobrze.Szejk przywołał wojownika i przedstawił prośbę Landera, po kilku chwilach mężczyzna wrócił, ciągnąc ze sobą zranionego w nogę Zhentarimczyka.Bezceremonialnie rzucił jeńca obok ogniska, po czym podjął mozolne rachowanie trupów.Sa'ar odjechał, aby spotkać się ze starszyzną, a Lander zsiadł z wielbłąda, chcąc przepytać więźnia.Zhentarimczyk był pucołowaty i niechlujny, z grubym, podwójnym podbródkiem i twarzą, której nie golił od tygodnia.Jego oczy zaszkliły się przerażeniem.Harfiarz bez trudu dostrzegł, że jeniec miał nadzieję dobić targu, który mógł ocalić jego życie.- Wyglądasz bardziej na kupca, niż na najemnika - zaczął Lander we wspólnym, sadowiąc się obok korpulentnego mężczyzny.- Po trosze na obydwu - mruknął ranny.- Yhekal obiecał mi koncesję karawany.- I uwierzyłeś mu? - spytał z niedowierzaniem Lander.Jeniec wzruszył ramionami.- Ktoś musi prowadzić karawany, dlaczego więc tym kimś nie miałbym być ja.Beduiński wojownik zatrzymał się przy ich ognisku, aby podciąć gardła dwu nieprzytomnym Zhentarimczykom.Więzień patrzył na śmierć swoich kamratów.Zimny pot wystąpił mu na czoło, spojrzał na Landera z niemym pytaniem.- Nie zamierzam cię okłamywać - odrzekł Harfiarz.- Beduini nie biorą jeńców.Jeśli nie zabijacie dzisiaj, jutro umrzesz gorszą śmiercią.Jednak jeżeli nam pomożesz.Oczy grubasa wezbrały złością.- Dlaczego miałbym wam cokolwiek mówić?- To zależy od ciebie - wzruszył ramionami Lander.Wiedział, że najlepszym sposobem, aby zmusić więźnia do mówienia, jest sprawienie, by pomyślał, iż informacje, których udziela są niepotrzebne.- Wiemy już, że jest was około piętnastu setek, wszyscy jesteście głodni, asabisów macie tylu, co was samych.- Asabisów? - zapytał jeniec wykrzywiając się, gdy fala bólu napłynęła ze zranionej nogi.Lander pokazał w kierunku wlotu kanionu.- Jaszczurczych najemników walczących w kanionie.Kupiec skinął.- Nazywają siebie - laertis.- Przerażające stworzenia - skomentował Lander.- Myślałem, że żyją jedynie w głębi pustyni.Zhentarimczyk jęknął i chwycił swoją nogę w dłonie.- Laertis mają swe tunele wszędzie.Natknęliśmy się na taki sto mil od Adas Babar.Wypełzały z głębokiej studni.Lander skinął zauważając podobieństwo między raportem jeńca, a tym, co mówił mu Sa'ar.Więzień oblizał wargi.- Czy macie wodę?- Oczywiście - odparł Lander.Podszedł do wielbłąda i wrócił z bukłakiem, który podał tęgiemu mężczyźnie.- Nie obwiniam cię za to, że nie chcesz umrzeć spragniony.Jeniec kiwnął w podzięce, otworzył bukłak i zaczął wlewać jego zawartość do gardła.Pił tak łapczywie, że woda wyciekała mu z ust i spływała strumyczkami po brudnych policzkach.Myśl o utracie takiej ilości cennej cieczy na martwego człowieka wywołała grymas na twarzy Landera - natychmiast jednak zganił się za taką postawę.Mężczyzna oderwał bukłak od ust, otarł usta rękawem i rzekł:- Umrę jako szczęśliwy człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •