[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jestem idiotą, Elaine.- Czy w takim razie nie widzisz.nie widzisz, co ja czuję?- Dlaczego mi więc nie powiesz, co czujesz?- Żegnaj, Benjaminie.Benjamin zmarszczył brwi.- Czyli mam wyjechać? - zapytał.- Może jednak.- Może jednak tak?- Tak.- W porządku.Tylko tyle chciałem usłyszeć.Elaine odwiesiła słuchawkę.Dwie godziny później Benjamin był już spakowany.Zatrzasnął dwa zamki w walizce i postawił ją na podłodze.Potem poszedł przez korytarz do łazienki umyć zęby.Gdy skończył, zabrał do pokoju szczoteczkę i pastę, otworzył jeszcze raz walizkę i wrzucił je do środka.Potem się rozebrał, włożył piżamę i wskoczył do łóżka.W nocy obudził się.Przewrócił się na drugi bok i miał już zasnąć, gdy usłyszał, jak ktoś w pokoju chrząka.- Co? - wymamrotał.Uniósł się na łóżku, ale nie usłyszał odpowiedzi.- Hej? - odezwał się.Nadal panowała cisza.Dłuższą chwilę gapił się ze zmarszczonym czołem w ciemność.Potem nagle rozbłysło światło.Przy drzwiach stała Elaine.Benjamin zamrugał.- Elaine? - odezwał się.Nie odpowiedziała.Stała tuż przy drzwiach z ręką na wyłączniku.Benjamin usiadł na łóżku.- Co się stało? - spytał.Opuściła rękę z kontaktu.- Co się stało? - powtórzył Benjamin.Czekał przez chwilę, a kiedy nadal nie odpowiadała, wolno odsunął koc i postawił nogi na podłodze.- Co jest? - ciągnął, człapiąc w piżamie w jej stronę.Elaine potrząsnęła głową.Benjamin zatrzymał się kilka stóp przed nią i lekko pochylił.- Płakałaś? - zapytał.Odchrząknęła cicho, ale nie odpowiedziała.- Co się stało? - nie ustępował Benjamin.Zrobił kolejny krok w jej stronę.- Benjaminie?- Co?- Pocałujesz mnie?Stał przez parę sekund, po czym zrobił jeszcze jeden krok i objął ją delikatnie.Pochylił głowę i pocałował ją.Przez długą chwilę żadne z nich się nie poruszyło.Potem Elaine objęła go i znów zastygli w tej pozycji, aż w końcu Benjamin uniósł głowę.- Elaine? - spytał, patrząc ponad czubkiem jej głowy w korytarz.- Co?- Wyjdziesz za mnie?Elaine pokręciła głową.- Nie wyjdziesz?- Nie wiem - odparła cicho.- Ale mogłabyś?Skinęła głową.- Mogłabyś, prawda?- Mogłabym.- Naprawdę? Mogłabyś wyjść za mnie?- Która godzina?- Chwileczkę - powiedział Benjamin.Obejmując ją jednym ramieniem przechylił się w bok i drugą ręką zamknął drzwi.- Która godzina?- Usiądź - poprosił Benjamin.- Usiądź na chwilę i porozmawiaj ze mną.- Nie mogę.- Nie możesz porozmawiać?- Nie mogę zostać.- Usiądź - nalegał Benjamin.Podszedł do biurka po krzesło i postawił je na środku pokoju.- Która jest godzina?- Usiądź, Elaine.- Muszę iść.- Iść?- Muszę wrócić przed północą.- Do akademika?Skinęła głową.- Słuchaj - zaczął Benjamin, zerkając na zegarek.- Masz jeszcze pięć minut.Usiądź, Elaine.- Nie mogę.- Ale jak powiedziałaś, mogłabyś wyjść za mnie?- Nie wiem.- Ale mogłabyś?Elaine skinęła głową.- Nie żartujesz?- Nie.- Nie jesteś wstawiona czy coś takiego?- Nie.- No to kiedy?- Co?- Kiedy się pobierzemy? - spytał Benjamin.- Jutro?- Nie wiem - odrzekła Elaine.- Nie wiem, co się dzieje.Benjamin zbliżył się do niej.- Nie wiesz, co się dzieje?- Nie.- Chcesz powiedzieć, że jesteś oszołomiona?Elaine skinęła głową.- Słuchaj - rzekł Benjamin.- Nie musisz być oszołomiona.Pobieramy się.- Nie mogę sobie tego wyobrazić.- To łatwe.- Wracam już.- Elaine?- Co?- Co się właściwie dzieje?- Nie wiem - odparła.Odwróciła się i otworzyła drzwi.- Elaine? - powtórzył Benjamin i wziął ją za rękę.- Z tym małżeństwem to mówiłaś poważnie?- Zastanowię się.- Naprawdę?- Tak.Obrócił ją ku sobie i znowu pocałował.- Elaine? - powiedział na koniec.- Co?- Spotkajmy się.Skinęła głową.- Jutro?- Jutro wieczorem - odparła.- Do widzenia.- Odwróciła się, wyszła na korytarz i zamknęła drzwi.Benjamin patrzył w nie przez chwilę, po czym odwrócił się, podbiegł do okna i otworzył je.- Elaine?! - zawołał.Zatrzymała się na chodniku i spojrzała do góry.- Nie nabierasz mnie? - zapytał Benjamin.- Nie.- Przemyślisz to do jutra wieczorem?Skinęła głową.Benjamin patrzył, jak Elaine idzie chodnikiem i znika za rogiem.Potem odwrócił się i spojrzał na drewniane nogi krzesła stojącego na środku pokoju.Wreszcie wolno podszedł do krzesła i usiadł.- Dobry Boże - powiedział, podniósł rękę i pociągnął za płatek ucha.Rozdział siódmyTelegram od pani Robinson wsunięto pod drzwi pokoju, kiedy Benjamin spał.Wstał późnym rankiem, podniósł go, obejrzał z obu stron, po czym otworzył i przeczytał.RODZICE MÓWIĄ ŻE JESTEŚ W BERKELEY STOP WYJEDŹ NATYCHMIAST I POTWIERDŹ DZIŚ TELEFONICZNIE STOP INACZEJ POWAŻNE KŁOPOTYG.L.ROBINSONBenjamin przeczytał telegram dwukrotnie, raz zanim się ubrał i drugi raz potem.Postawił go na biurku i pospieszył do łazienki, aby umyć twarz i uczesać się.Następnie wyszedł na ulicę i zatrzymał pierwszą napotkaną osobę.- Przepraszam - odezwał się.- Czy może mi pan powiedzieć, gdzie tu jest jubiler?Po południu, po powrocie z lunchu, chodził tam i z powrotem po pokoju, po czym wrzucił całe swoje ubranie do poszewki na poduszkę i zaniósł do pralni samoobsługowej.Wszystkie suszarki były zajęte, a kolejka czekających była długa, więc zapakował wilgotne pranie z powrotem do poszewki i zabrał do domu, by tam je wysuszyć.Opróżnił poszewkę na łóżku i wybrał się na kolację.Po powrocie posortował pranie i zaczął je wieszać.Właśnie udrapował ostatnie prześcieradło na drzwiach szafy, kiedy zapukała Elaine.Benjamin przeciął pokój i otworzył jej drzwi.- Wchodź - rzekł.Zdjął mokre spodnie z oparcia krzesła na środku pokoju i rzucił je na łóżko.- Usiądź sobie.Elaine ominęła krzesło i zmarszczyła brwi na widok szortów zwisających z abażuru lampy na biurku.- Wyprałeś swoje rzeczy?- Tak - odparł.- No, siadaj.- Gdzie je prałeś?- Elaine, w pralni samoobsługowej.A teraz usiądź proszę na krześle.Usiadła.- Nie mieli tam suszarek? - zapytała.Benjamin przysunął sobie krzesło i usiadł na nim, nie zważając na suszącą się na oparciu mokrą koszulę.- Oto obrączka - oświadczył.Sięgnął do kieszeni i wyjął prostą złotą obrączkę.- Zobacz, czy pasuje.Elaine wzięła ją do ręki.- Za duża - oceniła.- Możesz przymierzyć?Wsunęła na palec.- No i jak?- Za duża.- Poczekaj.- Ujął jej dłoń i kilka razy obrócił obrączkę na palcu.- Rzeczywiście - przyznał.- Zobacz.- Elaine zdjęła obrączkę z palca serdecznego i wsunęła ją na kciuk.- Idealnie - oznajmiła, podnosząc kciuk do góry.- Daj mi ją.Zdjęła obrączkę z kciuka i wręczyła mu.- Zamienię na mniejszą - powiedział, chowając ją do kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •