[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było leż lodu jako takiego, co mogłoby tłumaczyć istnienie na Lilith tylko jednego, olbrzymiego kontynentu i grupy małych wysp.Doba trwała 32,2 standardowej godziny – to już będzie wymagało drobnego przystosowania się, może nawet więcej niż tylko drobnego.Było to aż o osiem godzin więcej od tego, do czego byłem przyzwyczajony.Dawałem sobie radę z podobnymi trudnościami; z tymi też sobie poradzę.Rok trwał 344 miejscowych dni.Był to więc dość duży świat, ale z niewielką grawitacją, co oznaczało, iż niewiele tam występuje metali.Niezłe więzienie.– Władcą Lilith jest Marek Kreegan – ciągnął Krega.– Bez wątpienia najbardziej niebezpieczny z Czterech Władców, bo on jedyny spośród nich nie jest ani kryminalistą, ani skazańcem, ale podobnie jak ty, agentem Konfederacji, jednym z najlepszych.Gdyby był w stanie opuścić system Wardena, uważalibyśmy go za najbardziej niebezpiecznego człowieka w całej Konfederacji.Poczułem dreszcz podniecenia, który miał więcej niż tylko jedną przyczynę.Po pierwsze, wyzwanie polegające na wytropieniu i na zlikwidowaniu kogoś takiego jak ja sam, kogoś wyszkolonego lak, jak ja byłem wyszkolony, kogoś uważanego za najbardziej niebezpiecznego pośród żyjących, to coś fantastycznego.Jednak było tu coś więcej, ta informacja dawała mi dwa promyki nadziei, których Krega na pewno w ogóle nie wziął pod uwagę.Jeśli ten człowiek był doborowym agentem, wysłanym tutaj w celu wypełnienia jakiejś misji, musiał po jej zakończeniu znaleźć się w podobnej sytuacji, w jakiej ja się znajdę – i nie został zabity.Mógł być tylko jeden powód takiego stanu rzeczy: nie byli w stanie go zlikwidować.Wymyślił więc jakiś sposób, by uniknąć śmierci i wykorzystał go.Doskonale.Jeśli Kreegan potrafił to zrobić, potrafię i ja.A poza tym wspiął się na sam szczyt, stając się władcą Lilith.Logika bez zarzutu.Jeśli uważano nas za mniej więcej równych sobie, oznaczało to, iż mam potencjalnie takie same możliwości, jakie on ma – większe tym samym niż czyjekolwiek możliwości na tej planecie, w przeciwnym razie ktoś inny byłby władcą.I to, co on potrafił zrobić, ja też potrafię.– Niemniej odnalezienie Kreegana, nie mówiąc już o jego likwidacji, może się okazać zadaniem praktycznie niewykonalnym – kontynuował Krega.– Przede wszystkim, rzadko pojawia się publicznie, a kiedy już to czyni, ma zawsze zakrytą twarz.Zabija się każdego, kto odkryje jego wygląd.Nie ma stałej bazy, ale przenosi się z miejsca na miejsce, zawsze w przebraniu.Utrzymuje podwładnych w czujności i we względnej lojalności, przynajmniej w stosunku do niego.Nie mają pojęcia, kim w danej chwili jest, ale odczuwają przed nim ogromny lęk, ponieważ on może ich zabić, a oni nie są w stanie mu nic uczynić.Ostatni spis wykazał, że na Lilith żyje trochę ponad 13 244 000 osób, naturalnie, w przybliżeniu.Przyznasz, że to niewiele, ale Kreegan może być każdą z tych osób.No nie, raczej nie może, powiedziałem sobie w duchu.Po pierwsze, reprezentował sobą pewien standard ze świata cywilizowanego.Oznaczało to, iż musiał się mieścić w konkretnych parametrach fizycznych, co już eliminowało sporą grupę ludzi.Naturalnie, wiedziałem, iż jest mężczyzną, a to wykluczało prawic połowę całej populacji.Miał siedemdziesiąt siedem lat, z czego dwadzieścia jeden spędził na Lilith, w związku z czym jego zdjęcia z okresu wcześniejszego niewiele mogły pomóc.Niemniej jest mężczyzną w starszym wieku, a tacy na Lilith powinni być bardziej widoczni – był to przecież świat bardzo surowy.Powiedzmy więc, iż jest w średnim wieku, posiada standardowy wzrost i budowę i jest mężczyzną.Kiedy ma się do czynienia z populacją rzędu 13 000 000, zawęża to zapewne pole poszukiwań o wiele bardziej, niż Krega przypuszczał.Wyzwanie bez wątpienia, ale nie aż tak niemożliwe, jakby się wydawało.A co ważniejsze, będąc władcą i administratorem, musi pojawiać się w pewnych określonych miejscach i uczestniczyć w pewnych uroczystościach.To jeszcze bardziej zawężało pole poszukiwań, a przecież jeszcze nawet nie wylądowałem.Pozostałe informacje były czysto rutynowe.Po zakończeniu przekazu podniosłem się z sedesu i umieściłem go na powrót wewnątrz ściany.Usłyszałem odgłos spłukiwania i kiedy następnym razem korzystałem z toalety, odkryłem, iż moje odchody nie były jedyną rzeczą, która stamtąd zniknęła.Nadzwyczajnie kompetentni, ci chłopcy z bezpieczeństwa, mruknąłem do siebie.Nawet ci wiecznie czujni strażnicy, znajdujący się z drugiej strony tych wszystkich soczewek i mikrofonów, nie przypuszczali, iż mogę nie być tym, za kogo mnie uważają.A jeśli już chodzi o to kim byłem, to pierwszy obraz samego siebie uzyskałem podczas tego krótkiego przekazu i instruktażu.Moje stare wcielenie nazwałoby mnie teraz typem lekko zwierzęcym, ale na swój sposób przystojnym i obdarzonym nadmiarem seksu; to ostatnie zupełnie mi nie przeszkadzało.Nazywałem się Cal Tremon; byłem piratem – samotnikiem, mordercą, i w ogóle typem aspołecznym.Miałem ponad dwa metry wzrostu i 119 kilogramów samych mięśni i chrząstek, twarz kwadratową i groźną, gęstą grzywę czarnych jak węgiel włosów, przechodzącą w brodę i wielkie, krzaczaste wąsy połączone z bokobrodami, szerokie usta, o grubych wargach, nad którymi tkwił lekko spłaszczony, ale wielki nos, oczy duże, ciemnobrązowe, ale tym, co nadawało mej twarzy złowrogi wygląd, były krzaczaste, czarne brwi, zrośnięte ze sobą u nasady nosa.Przyglądałem się sobie i czułem się trochę tak jak jakiś pierwotny jaskiniowiec, jeden z tych naszych najdalszych przodków.Z drugiej strony, to ciało było w doskonałej formie, potężne i groźne – o wiele potężniejsze od mojego własnego.Trzeba się będzie przyzwyczaić do tego ogromnego, umięśnionego, pełnego energii ciała, a kiedy doprowadzi się je do maksymalnej sprawności, na pewno stanie się olbrzymim atutem w przyszłej rozgrywce.Jedno było pewne, Cal Tremon nigdy nie był i nigdy nie będzie włamywaczem typu człowiek – mucha.Był on bowiem z postury podobny do góry.On? Mój umysł poprawił mi to „on” na „ja”.Teraz i już na zawsze, to ja byłem Calem Tremonem.Położyłem się na pryczy i wprawiłem się w lekki trans, przebiegając w myślach te nowe informacje, sortując je i zapamiętując.Dane dotyczące życia Tremona, jego barwna i krwawa kariera, były szczególnie ważne.Chociaż nie wyglądał na takiego, który ma jakichkolwiek przyjaciół, to należało pamiętać o tym, że tam, na dole, jest świat pełen przestępców i oszustów.Któryś z nich na pewno spotkał go na swojej przestępczej drodze życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]