[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto wsiadam do samochodu i ruszamy, i zaraz znów dojeżdżam do innego instytutu.Mam wrażenie, że stoję w pokoju lustrzanym, w którym wszystkie drogi prowadzą do tego instytutu.W bramie mieszka coś strasznego, tak groźnego, że trudno mi to wyjaśnić.Ponieważ nie zdążam na dzwonek, a więc spóźniam się do pracy, dlatego chcą mnie ukarać.Za tą bramą rozpoczyna się proces.Z każdym uderzeniem serca narasta oskarżenie.Muszę się spieszyć i muszę uciekać.Lecz nie mogę zrozumieć, czy uciekam i czy posuwam się do przodu.I znów przede mną brama do Instytutu Yamamoto, czekająca na mnie.Po dziesiątej ocknąłem się i zrozumiałem, że spałem w domu, więc odetchnąłem z ulgą.Wydało mi się to zabawne, więc mimo woli roześmiałem się.Podobne sny miewałem w młodości, gdy wracałem na przykład nocą pijany do domu.Próbowałem się jeszcze zdrzemnąć, lecz coś nagle zaczęło mnie niepokoić - tym razem naprawdę nie mogłem zasnąć.Wstałem, by ustalić, skąd dochodził odgłos odkurzacza.Okazało się, że z mojej pracowni.- Przeszkadza? - spytała żona, nie podnosząc głowy ani nie przerywając pracy.- Niespecjalnie.Chcę cię o coś zapytać.- Co się z tobą wczoraj działo?- Pracowałem.- Zrobiło się późno, więc zadzwoniłam do twego instytutu.- Pracowałem gdzie indziej! - wykrzyknąłem coraz bardziej poirytowany i wydało mi się, że naprawdę mam powód do gniewu.Kiedy już nie mogłem opanować złości, zadzwonił telefon.Odetchnąłem z ulgą, gdy zaprzestał dzwonić.Telefonowano z redakcji gazety.“Moskwa 2" przewidziała aktywizację grup wysp wulkanicznych na dnie Pacyfiku, a ponieważ zespół chciałby zająć się badaniem związku tego zjawiska z podwyższaniem się temperatury w atmosferze, szuka kompetentnego partnera w Japonii.Redakcja jest zainteresowana, czy Instytut Techniki Obliczeniowej ze swą maszyną prognostyczną nie ma zamiaru przyjąć tej propozycji.Jak zwykle odmówiłem odpowiedzi, przypominając, że wszelkich informacji prasie udziela wyłącznie Komisja Programowa lub Departament Statystki.Uczucie poniżenia, jakiego doznawałem za każdym razem, gdy otrzymywałem takie telefony, było dziś silniejsze i miało jakieś szczególne znaczenie.Za oknem jasne, wprost oślepiające kłębiaste chmury zmieniały kształty w oczach i rozpływały się w dali.Niżej wisiały gałęzie okryte liśćmi, a w sąsiedztwie rysował się dach, a także ogród.Jeszcze do wczoraj wierzyłem, że poczucie codziennej ciągłości jest czymś pożądanym.Lecz dziś myślałem już inaczej.Jeśli to, co wczoraj widziałem, było rzeczywiste, to czyż nie należałoby powiedzieć, że moje poczucie ciągłości było fałszem, tak bardzo podobnym do rzeczywistości.Wszystko się odwróciło.GŁUPOTĄ Z MOJEJ STRONY BYŁO PRZEKONANIE, ŻE POSIADANIE MASZYNY PROGNOSTYCZNEJ SPRAWI, IŻ ŚWIAT STANIE SIĘ CORAZ WIĘKSZYM CONTTNUUM, ŻE BĘDZIE SPOKOJNIEJSZY I TAK BARDZO PRZEZROCZYSTY JAK KRYSZTAŁ MINERAŁU.CZY WIĘC WŁAŚCIWE ZNACZENIE SŁOWA “WIEDZIEĆ" NIE JEST RACZEJ POSTRZEGANIEM CHAOSU, ANIŻELI WIDZENIEM ŁADU I ZASAD?- To naprawdę ważna sprawa.Chodzi o szpital położniczy, do którego cię siłą zawieziono.Powiedz, jak on wyglądał? Chciałbym, abyś dokładnie sobie przypomniała, co to za miejsce.Żona spojrzała na mnie podejrzliwie i nie odpowiedziała.Oczywiście, nie mogłem oczekiwać od niej, że zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji.Nie wiedziała także, że mam pewne podejrzenia.Ponieważ nie mogłem żonie niczego wyjaśnić, denerwowałem się jeszcze bardziej.Chociaż nie zostałem zobowiązany do ścisłego przestrzegania tajemnicy, to jednak ujawnienie żonie całej prawdy mogło tylko wszystko niepotrzebnie skomplikować.Czułem się wprost zdruzgotany, gdy wyobraziłem sobie reakcję żony na wieść o tym, gdzie mogłoby znajdować się nasze dziecko.Wyrwane z jej łona i sprzedane.Jakoś musiałem z niej to wydobyć.Może znajdę jakieś sprytne kłamstwo.- Czy sądzisz, że był to szpital położniczy?- Dlaczego? - zawahała się nieco.- Mówiąc szczerze, uważam, że była to czyjaś złośliwość.- Czyja?- Kolega z dawnych czasów, ginekolog, dostał pomieszania zmysłów i on mógł to zrobić.W normalnej sytuacji nie potrafiłbym powiedzieć takiego głupstwa, nie wybuchając śmiechem, a ponieważ zachowałem całkowicie poważną minę, odniosłem natychmiastowy efekt.Jej twarz od razu spoważniała.Na pewno dla kobiety nie ma nic bardziej obraźliwego.Jeśli byłaby to prawda, oznaczałoby, że wziął ją pół żartem, pół serio do łóżka i wyrwał z niej płód.- Rzeczywiście, chyba nie był to szpital.- Więc jak to miejsce wyglądało?- Hm.- zmrużyła oczy i lekko potrząsając odchyloną do tyłu głową powiedziała: -.było zupełnie pusto i strasznie ciemno.- Czy w pobliżu znajdowało się morze?- Hm.- Piętrowy czy parterowy budynek?- Tak, niski.- Na podwórku leżało dużo blaszanych baniek?- Hm.- Jak wyglądał lekarz? Był wielkim mężczyzną?- Tak, chyba tak.- Co? W ogóle nic nie pamiętasz?- Przecież dostałam jakieś dziwne lekarstwo.Wydaje mi się, że coś sobie przypominam, ale bardzo niejasno, jakbym straciła pamięć.Natomiast dobrze pamiętam to, co działo się przed zażyciem leku.Tę pielęgniarkę z pieprzykiem na twarzy poznałabym na ulicy.Niestety, w Instytucie Yamamoto nie natrafiłem na kobietę z pieprzykiem na twarzy.Pozostał mi chyba tylko jeden sposób, to znaczy poddanie żony analizie za pomocą maszyny prognostycznej i odtworzenie jej pamięci.Wiedziałem, że może to się okazać niebezpieczne.Tak jak dla kobiety Kondo Chikako.Czy warto narażać żonę na takie niebezpieczeństwo?Moja decyzja nie wynikała z przemyśleń.Prawdopodobnie była rezultatem narastającego niepokoju.Samo przypuszczenie, co mogło stać się z synem, było wystarczającym powodem, by sytuacja stała się dla mnie nie do zniesienia.Wszystko byłoby w porządku, gdybym był ostrożny i nie spuścił żony z oka.Chociaż chyba i tak byłaby narażona na niebezpieczeństwo.Na samą myśl o tym czułem się znieważony.Poleciłem żonie:- Przygotuj się, szybko.27Żona popatrzyła na mnie podejrzliwie, ale o nic nie zapytała.Chyba dlatego, że zwróciłem się do niej zdecydowanym tonem i nie dałem jej możliwości zapytać o cokolwiek.Bywają przecież takie sytuacje, gdy musi się obejść bez wyjaśnień.Jednak gdy patrzyłem za nią, jak schodziła na dół się przebrać, a potem na jej zdenerwowaną minę, nie mogłem powstrzymać chęci usprawiedliwienia się.Chciałem sam siebie zrozumieć, czy naprawdę próbowałem ją chronić przed niebezpieczeństwem, czy po prostu postanowiłem posłużyć się nią jako narzędziem.Zastanawiałem się nad tym, pochyliwszy głowę pełen winy i wątpliwości.Dlaczego jednak poddałem się temu nastrojowi - nie potrafiłem tego wyjaśnić.Możliwe, że w głębi ducha spodziewałem się jakiegoś przerażającego rezultatu, czyhającego na nas jakiegoś nieszczęścia? To prawda, że całkowicie straciłem pewność siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •