[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na drodze spotkała młodego królewicza, któremu bicz upadł, podnosi mu i oddaje, a mło-dzieniec rozgniewany uderza ją po kożuchu.Spłakana, poszła do boru.Tam w zarośli stałdąb wielki, z którego wszystko, co zapragnęła, mieć mogła.Uderzy weń ręką i rzeknie: Otwórz się, otwórz, złoty dębie! Niech mam bogate suknie i kolaskę, i dworzan.I wnet złociste błysnęły na niej szaty, wsiadła w bogatą kolasę, a otoczona licznym dwo-rem pojechała do kościoła.Zaledwie weszła, wszystkich się oczy na nią zwróciły.Był i obecny królewicz młody.Ujęty wdziękiem i jej urodą, szle do niej marszałka swego, by się dowiedział, skąd ładna pa-ni. Z podniesionego biczyka! odrzekła zapytana.A młody królewicz na próżno szukał grodu luh wioski z takową nazwą.I znowu kilka upłynęło niedziel, nadeszło święto, a pomywaczka znowu prosiła pani, abyjej pozwoliła do kościoła.A pani znowu wynosi dwa garnce maku z popiołem, by osobnomak wybrała, bo nie prędzej pójdzie do kościoła.Usiadła więc znowu na podwórzu i gorzko zapłakała sobie, aż wtem nadlecą dwa siwegołąbki. Nie płacz, królewno! wyrzekną z cicha: połóż się na murawie i śpij spokojnie, my cimak wybierzem, zbudzimy rychło, a jeszcze będziesz w kościele.I sen jej skleił powieki.Zbudzona patrzy i widzi, że mak przebrany.Niesie do pani, śpie-szy do lasu.Aż na dziedzińcu spotyka królewicza, co szukał pierścienia złotego.Znajdujekrólewna pierścień i oddaje młodzieńcowi, a ten gniewny, odbiera pierścień, samą z gniewemodpycha, by szat bogatych nie pobrudził sobie.Spłakana, poszła do lasu, tam w zarośli stał dąb wielki, z którego wszystko, co zapragnęła,mieć mogła.Uderzy weń ręką i rzeknie: Otwórz się, otwórz, mój dębie złoty! niechaj mam szaty, pojazd i dworzan.I wnet bogate na niej jaśnieją szaty, złocisty pojazd zajeżdża, a orszak liczny z barwą dwo-rzanów wokoło panią otacza.Zaledwie weszła do cerkwi bożej, wszystkich się oczy na nią zwróciły.Był i obecny kró-lewicz młody.Ujęty wdziękiem i jej dorodą, szle do niej marszałka swego, by się dowiedziałskąd ładna pani. Ze złotego pierścienia! odrzeknie słudze.Młody królewicz na próżna szukał grodu lubsioła z takową nazwą.I wraca nazad z dworem do lasu, dąb ukrył pojazd i orszak dworzan, zamknął się znowu;młoda królewna, okryta brudnym kożuchem, poszła do zamku królowej, kędy mieszkała.I znowu kilka upłynęło niedziel, nadeszło święto, znowu prosi do kościoła.Już jej pani niezadała żadnej roboty, a młoda królewna śpieszy do boru, uderza w dąb ręką i rzeknie: Otwórz się, otwórz, mój dębie złoty! daj mi szaty najbogatsze, daj mi powóz najpięk-niejszy, orszak dworzan najstrojniejszy.Zajaśniały na niej szaty, całe od złota i srebra, zaświecił pojazd ozdobny i orszak dworzanprzy barwie.Zaledwie weszła do cerkwi bożej, wszystkich się oczy na nią zwróciły.Był iobecny królewicz młody.A gdy na próżno szukał ją wszędzie, umyślił zdradą domacać prawdy.I skoro weszła, jużbeczki smoły, co w pogotowiu ukryte stały, rozlał przed kościół i cały cmentarz oblał powo-dzią smoły.53Młoda królewna wychodzi z cerkwi, przylepia jej się leciuchna stopa.Ucieka prędzej, leczjeden trzewik w zdobyczy ostawić musi.I wraca nazad z dworem do lasu, pełna obawy itrwogi, dąb ukrył pojazd i orszak dworzan, zamknął się znowu; młoda królewna, okrytabrudnym kożuchem, poszła na zamek, kędy służyła.Królewicz młody cały w radości, porywa trzewik zdobyty i szuka wszędzie, by odkryćpiękność nieznaną.Na próżno szukał, obsyłał wszędzie, na żadną nogę trzewik się nie zdał,nie było nogi tak składnej, małej.Dręczony smutkiem i zadumany, chodzi przed zamkiem z głową schyloną, aż nadlatujepara gołąbków, obadwa białe jak mleko. Nie dumaj próżno, młody paniczu! rzekły słowami i głośno wiemy, co myślisz i pra-gniesz.Przypomnij sobie, kto ci niedawno na drodze biczyk podnosił, a kto ci potem zgubio-ny złoty pierścień wyszukał i oddał.Znajdziesz tam nogę na trzewik złoty.I odleciały.Królewicz prędzej wołać na zamek rozkazał, by pomywaczka w brudnym ko-żuchu przyszła do komnat złocistych.Próżno płakała, daremne żale, na rękach prędko ją wnieśli, aż spod brudnego kożucha bły-śnie bogata szata i trzewik jeden.Poznano wonczas, że ta, co serce rozmiłowała królewicza,była wzgardzona w kuchni służebnica.Wkrótce brzmiał zamek muzyką, pieśnią, z beczek się lały i miód, i wino, bo obchodzonohuczne wesele królewicza z baranim, jak nazywano, kożuszkiem.A blisko dębu owego, co dawał szaty, pojazd i dworzan, królewna stawiła kaplicę nacześć, chwałę i podziękowanie Bogu.29.BRAT I SIOSTRAByło rodzeństwo, brat i siostra, oboje sieroty bez ojca i matki, a chociaż mieli znacznekrólestwo, nie byli wszakoż szczęśliwi.Siostra tak piękna, że brat rodzony zakochał się w niej bez pamięci.Gdy prosił, by mógł jąpojąć za żonę, odrzuciła jego nalegania, wonczas z rozpaczą zawołał: Pójdę w świat szeroki, jeżeli znajdę podobną do ciebie, nie zobaczysz już mnie więcej,bo taką tylko pojmę za żonę, co ci we wszystkim będzie podobną, jeżeli nie znajdę, wrócęnazad i musisz być moją.Przyrzekła mu niebaczna, a młody królewicz na próżno jezdził i chodził na wschód i za-chód słońca.Siedm lat wędrował, na końcu siódmego roku brat powraca i żąda, by dotrzy-mała swego przyrzeczenia.Dopiero swój błąd poznała, a chcąc odwłoki, zapragnęła, by jejsuknią taką świetną jak miesiąc i gwiazdy sprawił.Niedługo przyniósł jej szatę ozdobną, wtedy zażądała sukni tak świetnej, jak słońce.I tęprędko otrzymała.Na ostatek chciała mieć taki wózek, ażeby ją gdzie zechce, zaniósł i żebyna nim niewidzialną była.Za pomocą czarownika dał jej i wózek cudowny; wtedy, nie mogąc już odwłóczyć, ozna-czyła dzień ślubu.Weszła do osobnej komnaty, odprawiła skrycie sługę, a sama stojąc nawózku, poczęła szaty oblekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]