[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniałem sobie noc wkrótce po naszym przybyciu do starego dworu,gdy obudzeni krokami na górze, wpadliśmy do biblioteki.Spłoszeni złoczyńcyczmychnęli z biblioteki do tajnego korytarza.Lecz wszystko działo się tak szybko,że nie zdołali dokładnie zamknąć za sobą ściany z zegarem.Pozostała szpara.Przelękli się, że ją zauważę, i któryś ze złoczyńców zdecydował się przyciągnąćdokładniej szafkę.Pociągnął ją zbyt silnie i wtedy pękło szkło w zegarze, a mymogliśmy odnieść wrażenie, że spowodował to  duch. Wkrótce wyjaśnię i inne niesamowite zjawiska w naszym dworze  pomy-ślałem. Będę też wiedział, czego szukał tu Batura i jego wspólnicy.Odsunąłem zegar, wszedłem do biblioteki i zapaliłem światło.Mimochodemrzuciłem okiem na pozostawione na stole zaproszenie do szkoły w Janowie naprzedstawienie Balladyny.Przyszedł mi do głowy pomysł, który napełnił mnieotuchą.Zgasiłem światło i zacząłem ostrożnie schodzić po schodach do sieni.Szedłem cicho, żeby nie obudzić moich współpracowników, bo chciałem imrano zrobić niespodziankę.Lecz raptem rozbłysło światło w sieni, a na podeścieschodów zobaczyłem dyrektora Marczaka w kwiecistej pidżamie. Witam pana kustosza  odezwał się z ironią. Wszyscy się niepokoilipańską nieobecnością, ale ja wiedziałem, że pan na pewno się zjawi.I to niespo-dziewanie.Czy wraca pan z nocnego spotkania z duchami? Byłem uwięziony  zacząłem wyjaśniać.Ale nie dopuścił mnie do głosu.137  Wiem, wiem, panie kustoszu.Ja wszystko wiem  kiwał głową ze zro-zumieniem. To jest niesamowity dwór, pełen duchów, upiorów i zjaw.A panwypowiedział im walkę.Więziły pana jakieś straszliwe moce piekielne.To onekażą panu znikać w tajemniczy sposób i zjawiać się niespodziewanie.A czy du-chy powiedziały panu, po co ja tu przyjechałem? Był pan na kontroli muzeów w zielonogórskiem i w drodze do Warszawyodwiedził pan nas, aby się dowiedzieć, jak się tu urządziliśmy. Tak!  zdumiał się dyrektor Marczak. Skąd pan o tym wie? Przecież janikomu nie mówiłem.!!! Zapomniał pan o rozmowie z piękną wczasowiczką? Tak, tak  przytaknął dyrektor. Ale skąd pan wie?.Przecież pana niebyło przy tej rozmowie? Byłem, byłem, panie dyrektorze.Nie ciałem wprawdzie, ale duchem.Dyrektor Marczak zamrugał powiekami ze zdumienia.A tymczasem otworzy-ły się drzwi pokoju Bigosa i panny Wierzchoń.Obudzeni naszą głośną rozmową,zerwali się z łóżek. Och, panie kustoszu, tak bardzo się martwiłam  powiedziała pannaWierzchoń i nie wiadomo dlaczego spąsowiała na twarzy.Bigos filozoficznie pokiwał głową. Pan kustosz działa jak w ewangelicznej przypowieści:  Maluczko, a nieujrzycie mnie i znów maluczko, a ujrzycie mnie.Serdecznie uścisnąłem dłoń panny Wierzchoń. Bardzo się cieszę z pani pomysłu odwiedzenia biblioteki w Aodzi.Dziękipani wiemy, że nasz dwór był budowany jako tajna loża masońska.Gdybyśmy nasamym początku mieli tę wskazówkę, zapewne niektóre sprawy potoczyłyby sięnieco inaczej. O Boże!  jęknęła panna Wierzchoń. Przecież ja panu o tym nie mó-wiłam.Skąd pan wie o mojej bytności w bibliotece? Ja wiem wszystko  oświadczyłem. Dobry kustosz zna każdy kroki każdą myśl swoich współpracowników.Dyrektor Marczak zdołał już opanować zdumienie.Zaśmiał się sarkastycznie: Hę, hę, hę! Pan kustosz potrafi się rozdwoić.Jego ciało gdzieś przepada,a duch krąży między nami.Innymi słowy: pan kustosz cierpi na rozdwojenie jazni. I potrafi zgadywać nasze myśli  stwierdziła wciąż zdumiona pannaWierzchoń. Fiuuu!  gwizdnął głośno kolega Bigos. To bardzo zle.Bo ja nie zawszemyślę najlepiej o kustoszu. To straszne!  zawołała panna Wierzchoń. Ja się nie zgadzam, aby pankustosz znał moje myśli.I znowu się zarumieniła.A dyrektor Marczak rzekł uspokajająco:138  Nie martwcie się, moi drodzy przyjaciele.Ja już podjąłem pewną decyzję.Pan kustosz trochę się zdziwi, jeśli mu powiem. Nie zdziwię się  odrzekłem. Przecież ja znam pana myśli, panie dy-rektorze. Co takiego? Pan zna moją decyzję? Pan jest szarlatanem, panie kustoszu.Nikomu się nie zwierzyłem ze swojej decyzji.Jest ukryta w głębi mego mózgu.W najtajniejszym schowku.Bezradnie rozłożyłem ręce. A jednak poznałem pana myśli.Bardzo przepraszam, że ośmieliłem sięprzeniknąć w najtajniejsze skrytki mózgu swojego przełożonego.Ale tak się, nie-stety, stało.Wiem, że to nie jest ogólnie przyjęte znać myśli swoich współpracow-ników, a co najgorsze, również swoich przełożonych.Przepraszam bardzo, paniedyrektorze. Oburzające! Pan naprawdę zna moją decyzję? Proszę powiedzieć.%7łądamtego.Ba! nakazuję panu wyjawić moje myśli.Wzruszyłem ramionami. Skoro pan każe, panie dyrektorze, muszę się podporządkować.A więc po-stanowił pan: o świtaniu mam z panem pojechać do Warszawy, a na moje miejsceprzyśle pan innego kustosza. Zdumiewające  wykrzyknął dyrektor. Właśnie taką podjąłem decyzję.Pan zna moje myśli. Chce nam pan zabrać kustosza i dać kogoś innego?  przeraziła się pannaWierzchoń. Ależ dlaczego? A ja się z tego bardzo cieszę  bezczelnie oświadczył Bigos. Czło-wiek, który zna moje myśli, nie powinien być moim przełożonym.Jak okropniewyglądałoby nasze dalsze życie z takim kustoszem! Nie można by wykręcić sięod żadnej roboty. A i myśli przełożonych też się nie powinno znać  zgodził się z nim dy-rektor Marczak. Pan Tomasz jest tak nadzwyczajnym człowiekiem, że marnujesię na stanowisku kustosza prowincjonalnego muzeum.Do wyższych stanowiskjest stworzony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •