[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na przykład, jeśli w pokoju pełnym ludzi zadam pytanie: „Jak się pan nazywa?”, nie ma ono żadnego sensu, dopóki nie będzie wiadomo, na kogo patrzę.Słowo pan w tym pytaniu nabiera sensu dopiero wtedy, gdy nie ma co do tego wątpliwości.Idea została znakomicie zilustrowana w programie Put-That-There (Połóż-to-tam), opracowanym w MIT przez Dicka Bolta i Chrisa Schmandta.Pierwsza realizacja programu pozwalała mówić do wskaźnika o rozmiarze ściany i przesuwać proste obiekty (póź­niej były to stateczki) na pustym ekranie (później były to Karaiby).Na filmowej demonstracji działania programu zarejestrowano spontaniczny okrzyk Schmandta: „O, kurczę”, gdy zdał sobie spra­wę, jak wiele zostało jeszcze do zrobienia.Idea była prosta: mówienie, wskazywanie i patrzenie powinny wspólnie tworzyć wielomodalny interfejs, który w mniejszym stop­niu działa na zasadzie przesyłania komunikatów tam i z powrotem (podstawa interfejsu z podziałem czasu), a raczej przypomina ludz­ką rozmowę twarzą w twarz.W tym czasie ta i inne wczesne próby stworzenia interfejsu ty­pu both/and (ten i tamten) wyglądały na niepoważne badania.Nie podważam specjalnie testowania i oceny w badaniach interfejsu.Mój - może zbyt arogancki - pogląd jest taki, że jeśli trzeba coś sta­rannie badać, aby stwierdzić, czy istnieje zauważalna różnica, to tej różnicy właściwie nie ma.Zauważalna różnicaGdy byłem dzieckiem, moja mama miała z tyłu szafy „tajną ścia­nę”.Nie była to wielka tajemnica - zbiór kresek, pokazujący kolej­no mój wzrost.Kreski były starannie datowane, niektóre rozmiesz­czone gęściej, inne rzadziej z powodu różnic w odstępie pomiarów, na przykład z powodu wyjazdu na letnie wakacje.Używanie dwóch ścian nie miałoby żadnego sensu.Taka skala wzrastania była sprawą ściśle prywatną, obrazującą w pewnym sensie moją szybkość przyswajania mleka, szpinaku i in­nych dobrych rzeczy.Mój wzrost wywoływał natomiast dramatyczniejsze reakcje.Rzadko widywany wuj komentował: „Ależ ty urosłeś, Niki!” (bo widział mnie ostatnio dwa lata temu).Ja sam nie zauważałem zmia­ny.Jedyne, co widziałem, to kreski na ścianie szafy.„Ledwie zauważalna różnica” lub LZR to psychofizyczna jed­nostka miary.Sama jej nazwa miała wpływ na projekt interfejsu z człowiekiem.Można zapytać, jeżeli jest to ledwie LZR, po co się nią w ogóle zajmować? Jeżeli musimy starannie mierzyć, aby do­strzec w ogóle jakąkolwiek różnicę, to może zajmujmy się rzeczami, które nie są naprawdę ważne.Dla przykładu badania naukowe sugerują, że w większości za­stosowań mowa ludzka i język naturalny nie są właściwymi kanała­mi komunikacji między ludźmi a komputerami.Sprawozdania z tych badań wypełniają tabele, zestawienia grup kontrolnych itp., pokazujące, że język naturalny wprowadza jedynie bałagan w ko­munikacji człowieka z komputerem.Nie oczekuję z pewnością, że pilot jumbo jęta będzie kołował po pasie lotniska i startował wyśpiewując: „No, ruszaj w górę stary”, nie mogę jednak sobie wyobrazić powodów, dla których nie używa się całego bogactwa mowy i gestów - nawet w kabinie pilotów.Gdziekolwiek znajduje się komputer, najbardziej skuteczny projekt interfejsu musi wynikać z połączenia bogactwa różnych zmysłów ludzkich z inteligencją maszyny.Gdy to nastąpi, różnica będzie wyraźnie widoczna.Zobaczymy to, co zobaczył mój wuj, zamiast kresek na ścianie szafy.Inteligentny interfejsMarzy mi się interfejs, w którym komputery będą podobne do ludzi.Idea jest krytykowana jako zbyt romantyczna, nieokreślona i nie do zrealizowania.Ja zaś uważam, że jest za mało ambitna.Może istnieć wiele egzotycznych kanałów komunikacji, o których dziś nie wiemy nic.(Poślubiłem jedną z sióstr bliźniaczek i mam młodszych braci bliźniaków, więc coś wiem o komunikacji poza-zmysłowej.)W połowie lat sześćdziesiątych postawiłem sobie za cel imitować komunikację twarzą w twarz, z całym jej bogactwem gestów, min i ruchów ciała i jego części.Za model wziąłem wspomnianego już admirała.Celem kluczowego projektu Spatial Data Management System (System do obsługi danych przestrzennych), opracowanego około 1976 roku, było opracowanie interfejsu (tzw.human interface), za­pewniającego „generałom, prezesom firmy i sześcioletnim dzieciom bezpośredni dostęp do komputera”.System był tak zaprojektowa­ny, aby dało się go nauczyć w pół minuty.Znajomość biurka i pół­ki z książkami była narzędziem do poruszania się i manipulowania złożonymi danymi, wideo i dźwiękiem.Było to rozwiązanie radykalne jak na koniec lat siedemdziesią­tych, ale nadal nie unikało konsekwencji w postaci upodobniania naszej komunikacji do konwersacji między admirałem a chorążym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •