[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przykujcie go do muru i opuśćcie mnie, abym mógł wymyślić dla niego najniezwyklejsze i najstraszniejsze tortury.- Zrobię jak zechcesz.Ale musisz zaprosić mnie na ceremonię.Zawsze interesują mnie nowe koncepcje w sztuce torturowania.- Nie wątpię, Hertugu.Wszyscy wyszli z komnaty i Jason spostrzegł, że Ijale z nożem kuchennym w ręku skrada się w stronę Mikaha.- Nie rób tego - rzekł Jason.- To nic nie da.Posłusznie odłożyła nóż i wzięła gąbkę, by wytrzeć Jasonowi twarz.Mikah uniósł głowę i spojrzał na niego.Twarz miał posiniaczoną, jedno oko całkowicie zakryte opuchlizną.- Czy mógłbyś mi powiedzieć czego u diabła chciałeś dokonać zdradzając nas i próbując wydać mnie Trozelligoj?- Nawet na torturach usta moje będą na wieki zamknięte.- Nie rób z siebie większego idioty niż zwykle.Nikt cię nie ma zamiaru torturować.Po prostu zasta­nawiam się, co ci strzeliło do łba, co skłoniło cię do wycięcia takiego numeru.- Zrobiłem to, co uważałem, że będzie najlepszym rozwiązaniem - odparł Mikah gramoląc się z podłogi.- Zawsze robisz to, co sądzisz, że jes; najlepszym rozwiązaniem, tyle tylko, że zazwyczaj skazisz źle.Czy nie podobał ci się sposób, w jaki cię traktowałem?Nie kierowały mną motywy osobiste.Zrobiłem to dla dobra cierpiącej ludzkości- Miałem wrażenie, że zrobiłeś to.by dostać nagrodę i nową pracę ora/ dlatego, że byłeś na mnie wściekły - znając słaby punk Mikaha, Jason starał się go poirytować.- Nigdy! Jeżeli chcesz wiedzieć.Uczyniłem to.by zapobiec wojnie.- Co chcesz przez to powiedzieć?Mikah zmarszczył brwi, starając się spoglądać groźnie mimo podbitego oka.Jego łańcuchy zazgrzy­tały, gdy oskarżycielskim gestem wskazał Jasona.- Pewnego dnia, pogrążony w opilstwie, wyznałeś mi swą zbrodnię i powiedziałeś o swych planach rozpętania śmiercionośnej wojny między tymi niewin­nymi ludźmi, pogrążenia ich w rzezi i oddania w jarz­mo okrutnego despotyzmu.Wtedy pojąłem, co muszę uczynić.Trzeba cię było powstrzymać.Nakazałem sobie milczenie, nie ośmielając się wypowiedzieć choć jednego słowa, by nie zdradzić swych myśli, albowiem znałem sposób.Skontaktował się kiedyś ze mną człowiek wynajęty przez Trozelligoj, klan uczciwych pracowników i me­chaników, który, jak mnie zapewnił, pragnie odkupić cię od Perssonoj dając ci dobre uposażenie.Wtedy mu nie odpowiedziałem, każdy bowiem plan zmierzający do uwolnienia nas, byłby połączony z przemocą i ofia­rami ludzkimi.Nie mogłem się na to zdecydować, choć odmowa wiązała się z mym dalszym przebywaniem w łańcuchach.Kiedy jednak poznałem twoje krwiożer­cze intencje, rozważyłem wszystko w mym sumieniu i zobaczyłem, co mam uczynić.Zabiorą nas wszystkich stąd do Trozelligoj, którzy obiecali, że nie stanie ci się żadna krzywda, choć będziesz musiał być traktowany jako więzień.Groźba wojny zostanie odwrócona.- Ty naiwny durniu - oznajmił Jason tonem pozbawionym jakichkolwiek emocji.Mikah zaczer­wienił się.- Nie dbam o to, co o mnie myślisz.Gdyby była sposobność, postąpiłbym tak ponownie.- Nawet wiedząc, że banda, której nas sprzedałeśwcale nie jest lepsza od tej tutaj? Czy w czasie walki nie musiałeś powstrzymać jednego z nich przed zabiciem Ijale? Sądzę, że powinienem ci za to podziękować - choć to ty wpakowałeś ją w tę kabałę.- Nie chcę twoich podziękowań.To pod wpływem chwilowych namiętności wisiała nad nią groźba.Nie mogę mieć im tego za złe.- To nie ma już żadnego znaczenia.Wojna się skończyła - przegrali i moje plany odnośnie rewolucji przemysłowej zostaną bez trudu zrealizowane nawet bez mojego osobistego udziału.Jedyną rzeczą, której zdołałeś dokonać jest to, że mnie zabiłeś - a ten drobiazg jest mi niezmiernie trudno ci wybaczyć.- Cóż za szaleństwo.?- Szaleństwo, ty ograniczony durniu! - Jason uniósł się na łokciu, ale natychmiast opadł na podu­szki, czując, jak strzała bólu przebiła się przez znieczu­lające działanie lekarstwa.- Czy sądzisz, że leżę sobie, bo jestem zmęczony? Twoje porwanie i intrygi wciąg­nęły mnie w tę walkę głębiej, niż zamierzałem i zapro­wadziły prosto na długi, ostry i bardzo septyczny miecz.Przebito mnie nim jak świnię.- Nie rozumiem, o czym mówisz.- No to jesteś cholernie głupi.Zostałem przebity na wylot.Moja wiedza anatomiczna nie jest tak głęboka, jak mogłaby być, ale jak sądzę, żaden niezbę­dny do egzystencji organ nie został naruszony.Gdyby została uszkodzona wątroba albo jakieś większe na­czynie krwionośne, nie mówiłbym do ciebie w tej chwili.Ale nie widzę możliwości zrobienia dziury w brzuchu i nieprzecięcia przy okazji jednej czy dwu pętli jelit, przebicia otrzewnej i wpuszczenia do środkakupy sympatycznych, głodnych bakterii.Gdybyś przy­padkiem nie czytał ostatnio książki na temat pierwszej pomocy, to mogę ci powiedzieć, że następnym etapem jest infekcja zwana zapaleniem otrzewnej, która biorąc pod uwagę poziom nauk medycznych na tej planecie, w stu procentach kończy się tu zgonem pacjenta.Informacja ta sprawiła, że Mikah zamilkł wresz­cie, niezbyt jednak podtrzymała Jasona na duchu, zamknął więc oczy, by nieco odpocząć.Gdy je otwo­rzył ponownie, było już ciemno, drzemał więc, budząc się i znów zasypiając aż o świtu, kiedy to musiał obudzić Ijale i polecić jej, by przyniosła mu misę z korzeniami będę.Otarła mu czoło i zauważył wyraz jej twarzy.- A więc to nie w pokoju jest tak gorąco - rzekł.- To ja.- To z mojego powodu zostałeś ranny - jęknęła Ijale i zaczęła płakać.- Bzdura! - odparł Jason.- Obojętne, w jaki sposób umrę, to na pewno będzie samobójstwo.Usta­liłem to już dawno temu.Na planecie, na której się urodziłem, były wyłącznie słoneczne dni, pokój bez końca i długie, długie życie.Postanowiłem wyjechać stamtąd, wybierając życie krótkie i pełne wrażeń, nie długie i nudne.A teraz pozuję sobie trochę ten korzeń, bo chciałbym zapomnieć o moich kłopotach.Narkotyk był silny, a infekcja rozległa.Jason trwał, to zanurzając się w czerwonawej mgle będę, to wypływając na powierzchnię i widząc, że nic się nie zmieniło.Wciąż była przy nim doglądająca go Ijale, a w kącie siedział zamyślony Mikah zakuty w łańcu­chy.Zastanawiał się, co też stanie się z nimi po jegośmierci i myśl ta nie dawała mu spokoju.Właśnie podczas jednego z takich czarnych, ponu­rych okresów świadomości usłyszał dźwięk - narasta­jący łoskot, który rozdarł powietrze na zewnątrz, za ścianami budynku i powoli ucichł w oddali.Uniósł się na łokciach i nie zwracając uwagi na ból, zawołał.- Ijale, gdzie jesteś? Chodź tu zaraz!Przybiegła z sąsiedniego pokoju.Do jego świado­mości docierały okrzyki rozlegające się na zewnątrz, głosy dobiegające z kanału, podwórca.Czy rzeczywi­ście to słyszał? A może była to halucynacja pod wpływem gorączki? Ijale próbowała położyć go z po­wrotem, ale odtrącił ją i zawołał do Mikaha.- Czy słyszałeś coś przed chwilą? Czy słyszałeś?- Spałem.Zdawało mi się, że słyszę.- Co?- Ryk.Obudził mnie.To brzmiało jak., ale to niemożliwe.- Niemożliwe? Dlaczego niemożliwe? To był silnik rakietowy, prawda? Tu, na tej prymitywnej planecie.- Ale tu nie ma żadnych rakiet.- Teraz są, idioto.Jak myślisz, po co wybudowa­łem mój modlitewny młynek radiowy? - Zmarszczył brwi, tknięty nagłą myślą.Próbował pobudzić swój zamroczony, ogarnięty gorączką mózg do działania.- Ijale - zawołał, wyciągając spod poduszki ukrytą tam sakiewkę.- Weź te pieniądze, wszystkie, zanieś je do świątyni i daj kapłanom.Nie pozwól, by cię ktokolwiek zatrzymał, ponieważ jest to najważniejsza rzecz, jaką robisz w swoim życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •