[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piękna panna legła wfuterale, zwinęła się w kłębuszek, on zaś zaciągnął rzemienie i napełniła go radość, że naturaobdarzyła go takim bystrym rozumem. Teraz pani mnie nie widzi rzekł. Proszę leżeć tu i nic się nie martwić.Kiedy nastaniezmrok, zaniosę panią do domu rodziców.Po kontrabas zaś mogę przyjść pózniej.Z zapadnięciem zmroku Smyczkow zarzucił na ramiona futerał z piękną panną i powlókłsię ku willi Bibułowa.Plan miał następujący: najpierw dotrzeć do pierwszej chałupy, tam za-opatrzyć się w jakiś przyodziewek i pójść dalej. Nie ma złego, co by na dobre nie wyszło myślał wznosząc kurzawę bosymi stopami iuginając się pod ciężarem. Za czułą troskliwość, którą okazałem księżniczce, Bibułow zpewnością szczodrze mnie wynagrodzi! Pani, czy aby czuje się pani wygodnie? pytał tonem cavalier galant17 zapraszającegodamę do kadryla. Proszę się łaskawie nie krępować i czuć się w moim futerale jak w domu!Nagle szarmanckiemu Smyczkowowi wydało się, że przed nim, spowite mrokiem, idądwie postaci ludzkie.Wpatrzywszy się uważniej przekonał się, że nie jest to bynajmniej złu-dzenie optyczne: postaci szły rzeczywiście i nawet niosły w ręku jakieś tobołki. Czy nie są to czasem złodzieje? błysnęła muzykowi przelotna myśl. Coś niosą.Praw-dopodobnie nasze ubrania!Smyczkow złożył futerał przy drodze i popędził za oddalającymi się postaciami. Stać! krzyczał. Stać! Trzymaj!Postaci obejrzały się i spostrzegłszy pogoń usiłowały czmychnąć.Księżniczka długo jesz-cze słyszała przyśpieszone kroki i okrzyki: Stój! Wreszcie wszystko ucichło.Smyczkowa porwała pogoń i piękna panna prawdopodobnie długo jeszcze musiałaby leżećw polu przy drodze, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności.Przypadek zdarzył, że w tymczasie tą samą drogą zmierzali do willi Bibułowa koledzy Smyczkowa: flecista %7łuczkow iklarnecista Rozmachajkin.Natknąwszy się na futerał, spojrzeli zdumieni na siebie i rozłożyliręce. Kontrabas! rzekł %7łuczkow. Ba, wszakże to kontrabas naszego Smyczkowa! Ale skądon się tu wziął? Prawdopodobnie ze Smyczkowem coś się stało zawyrokował Rozmachajkin. Alboupił się, albo go ograbiono.Bądz co bądz nie godzi się pozostawiać tu kontrabasu.Zabierz-my go ze sobą.%7łuczkow załadował futerał na plecy i muzykanci ruszyli dalej.Do diaska, cóż to za ciężar! burczał przez całą drogę flecista. Za nic na świecie niezgodziłbym się grać na takim potworze!.Uf!.Po przybyciu do willi księcia Bibułowa muzykanci złożyli futerał na miejscu przeznaczo-nym dla orkiestry i udali się do bufetu.W tym czasie w willi zapalono już żyrandole i kandelabry.Narzeczony, radca dworu18 Aa-kieicz, przystojny i sympatyczny urzędnik resortu komunikacji, stał na środku sali wetknąw-szy ręce w kieszenie i gawędził z hrabią Szkalikowem.Rozmowa dotyczyła muzyki. Wie pan, hrabio mówił Aakieicz w Neapolu poznałem pewnego skrzypka, który do-słownie wyczyniał cuda.Nie uwierzy pan! Na kontrabasie.na najzwyklejszym kontrabasiewygrywał takie diabelskie trele, że po prostu okropność! Grał nawet walce Straussa! Panie szanowny, to niemożliwe. powątpiewająco odrzekł hrabia.17cavalier galant (fr.) - galant, wytworniś, mężczyzna asystujący damie, uprzejmy kawaler.18radca dworu - według Tabeli rang urzędnik siódmego stopnia.49 Zapewniam pana! Potrafił wykonać nawet rapsodię Liszta! Mieszkałem z nim we wspól-nym pokoju i kiedyś ot tak, dla zabicia czasu, nauczyłem się od niego grać na kontrabasie rap-sodię Liszta. Rapsodię Liszta.Hm!.Pan żartuje! Nie wierzy pan? zaśmiał się Aakieicz. Zaraz panu dowiodę! Chodzmy do orkiestry.Narzeczony i hrabia skierowali się do orkiestry.Podeszli do kontrabasu, zaczęli szybkorozwiązywać rzemyki futerału.i o, zgrozo!.My zaś tymczasem, zanim czytelnik puści wodze fantazji i domaluje sobie zakończeniesprzeczki muzycznej, wróćmy do Smyczkowa.Biedny muzyk, nie ująwszy złodziei, powrócił na miejsce, gdzie pozostawił futerał i.nieznalazł drogocennego ładunku! Gubiąc się w domysłach przeszedł się kilkakrotnie tam i zpowrotem po drodze i nie znalazłszy futerału pomyślał, że widocznie trafił na inną drogę. To straszne! rozpaczał, targając włosy i oblewając się zimnym potem. Ona może sięudusić w futerale! Jestem mordercą!Do północy Smyczkow błądził po drogach i szukał futerału, aż wreszcie opadł z sił i po-wędrował pod mostek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]