[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No cóż, Tommy, zawsze byłeś dobry w rozwiązywaniu zagadek. Kim jest Eccles? Nie wiesz? Zupełnie nie masz pojęcia? Nie mam.Chciałem po prostu zasięgnąć u niego informacji na temat starszejpani, która niedawno opuściła jeden z domów opieki.Adwokatem, który załatwiał jejsprawy, był właśnie Eccles.Robił to przy zachowaniu wszelkich form i bardzo kompe-tentnie.Chciałem dostać od niego adres tej pani, ale powiedział mi, że go nie ma.Cał-kiem możliwe, że nie ma, a jednak coś mi nie daje spokoju.Bo widzisz, na nim urywasię wszelki ślad. A ty chcesz ją odnalezć? Tak. Chyba nie na wiele ci się przydam, choć zrobię, co w mojej mocy.Eccles to bar-dzo znany adwokat.Cieszy się doskonałą opinią, osiąga znaczne dochody i ma mnó-stwo godnych szacunku klientów.Z jego usług korzystają właściciele ziemscy, specjali-ści wysokiej klasy, emerytowani wojskowi, generałowie, admiralicja i tak dalej.Po pro-stu wcielona uczciwość.Z tego, co mówisz, nie wyobrażam sobie, by mógł działać ina-107 czej niż ściśle w granicach prawa. A jednak się nim interesujesz. O tak, jesteśmy bardzo zainteresowani panem Jamesem Ecclesem. Ivor Smithwestchnął. Obserwujemy go od co najmniej sześciu lat, ale nie zrobiliśmy wielkichpostępów. Ciekawe.Zapytam jeszcze raz: kim właściwie jest pan Eccles? Masz na myśli: o co go podejrzewamy? Cóż, żeby określić to jednym zdaniem:uważamy go za mózg najlepiej zorganizowanej bandy przestępców w tym kraju. Działalność kryminalna?  zdziwił się Tommy. Ależ tak.I bynajmniej nie w rodzaju płaszcza i szpady.Nie chodzi też o sprawywywiadu czy kontrwywiadu.Ot, po prostu najzwyklejsze w świecie przestępstwa.Z te-go, co dotąd udało się ustalić, wynika, że człowiek ten nigdy w życiu nie naruszył pra-wa.Niczego nie ukradł, nie popełnił fałszerstwa, nie sprzeniewierzył żadnych fundu-szy, słowem, nie mamy przeciwko niemu żadnych dowodów.A mimo to, kiedy docho-dzi do zorganizowanego rabunku na wielką skalę, zawsze gdzieś w tle czai się nieskazi-telny pan Eccles. Sześć lat&  mruknął z namysłem Tommy. A może i jeszcze dłużej.Minęło trochę czasu, zanim wpadliśmy na pewne sche-maty.Napady na banki, kradzieże biżuterii, wszystko, gdzie można liczyć na duże pie-niądze.Istnieje grupa fachowców, w której każdy działa według określonego wzoru.Trudno oprzeć się wrażeniu, że robotę planuje zawsze ten sam mózg.Ci, którzy kieru-ją całym przedsięwzięciem i wykonują zadania, nie muszą w ogóle o niczym myśleć.Poprostu idą, gdzie im się każe, i spełniają rozkazy.A pracę myślową odwala za nich ktoinny. Jak wpadliście na Ecclesa?Ivor Smith kręcił w zamyśleniu głową. Za długo by mówić.Ten człowiek ma mnóstwo znajomych i przyjaciół.Z jedny-mi grywa w golfa, inni zajmują się jego samochodem, są firmy maklerskie, które dzia-łają w jego imieniu, są też spółki o nieposzlakowanej reputacji, stanowiące przedmiotjego zainteresowań.Plan staje się coraz bardziej przejrzysty, ale nie udział w nim panaEcclesa, poza tym, że jego nieobecność przy pewnych okazjach aż bije w oczy.Wielki,sprytnie zorganizowany napad na bank (nawiasem mówiąc, nie szczędzono kosztów)łącznie z ucieczką z miejsca przestępstwa i tak dalej  i gdzie podziewa się pan Ecclespodczas całej akcji? W Monte Carlo albo w Zurychu, a może łowi łososie w Norwegii.Można być w stu procentach pewnym, że nie uświadczy się go w promieniu stu mil odmiejsca przestępstwa. A jednak go podejrzewacie. O tak, w duchu jestem przekonany o jego winie.Ale czy go kiedy złapiemy, to inna108 sprawa.Ani ten, kto przekopał tunel pod podłogą banku, ani ten, kto uciszył strażnika,ani kasjer, który siedział w tym od początku, ani dyrektor banku, który dostarczał infor-macji  żaden z nich nie znał Ecclesa, a prawdopodobnie nie widział go nigdy na oczy.Z całego łańcucha ludzi każdy zna co najwyżej jedno kolejne ogniwo. Stara, sprawdzona struktura komórkowa? Ni mniej, ni więcej, z tym, że są też pewne oryginalne pomysły.Pewnego dnia lossię do nas uśmiechnie.Ktoś, kto nie powinien wiedzieć nic, coś jednak będzie wiedział.Coś głupiego i zwyczajnego, ale na tyle dziwnego, że wreszcie będziemy mieli dowód. Czy on ma żonę? Rodzinę? Nie, nie podjął takiego ryzyka.Mieszka sam, tylko z gospodynią, ma też ogrod-nika i osobistego służącego.Przyjmuje czasem gości, ale zachowuje umiar i mógłbymprzysiąc, że każdy, kto przekracza próg jego domu, jest czysty jak łza. A może ktoś się bogaci? Trafna uwaga, Tommy.Ktoś POWINIEN się bogacić, i to w widoczny sposób.Aletę stronę zorganizowano wyjątkowo sprytnie.Wielkie wygrane na wyścigach, udane in-westycje giełdowe, wszystko, co w naturalny, choć nieco ryzykowny sposób daje dużepieniądze, a w ślad za tym idą dopiero prawdziwe transakcje.Dużo gotówki ulokowanoza granicą, w różnych krajach i miejscach.To wielka, ogromna fabryka pieniędzy, któresą w nieustannym ruchu i ciągle przepływają z miejsca na miejsce. Taak.No to życzę wam szczęścia.Mam nadzieję, że kiedyś go dopadniecie. Też tak sądzę.Gdyby ktoś go wytrącił z rutyny, wtedy byłby cień nadziei. W jaki sposób miałby go wytrącić? Przez poczucie zagrożenia.Sprawić, by przestał czuć się bezpiecznie, utracił pew-ność siebie.Kiedy człowiek wpada w panikę, może zrobić coś głupiego, popełnić błąd.Tak właśnie ich łapiemy.Bierzesz największego spryciarza, który potrafi wszystko ge-nialnie zaplanować i nigdy mu się noga nie powinie, aż pewnego dnia coś wprawia gow popłoch  i już jest nasz.Więc nie tracę nadziei.A teraz chciałbym usłyszeć twojąhistorię.Może wiesz coś, co się nam przyda. To nie ma nic wspólnego z żadnym przestępstwem, po prostu małe piwo.Bardzomałe. Posłuchamy, zobaczymy.Tommy opowiedział mu o wszystkim bez zbędnych przeprosin za brak sensacyjne-go posmaku.Wiedział, że stary przyjaciel nie należy do ludzi, którzy mają pospolitośćw pogardzie.Zresztą Ivor od razu trafił w samo sedno: Powiadasz, że twoja żona zniknęła? To do niej niepodobne. Poważna sprawa. Dla mnie na pewno.109  Wyobrażam sobie.Raz tylko się z nią zetknąłem.Jest bystra. Kiedy raz wpadnie na trop, zachowuje się jak terier.Nie popuści. Nie byłeś na policji, co? Nie. Dlaczego? Bo nie wierzę, by stało się coś złego.Z Tuppence zawsze wszystko jest w porząd-ku.Po prostu pogoniła za jakimś  zającem , który jej się nawinął.Mogła nie mieć czasu,by mnie zawiadomić. Hmmm.Nie bardzo mi się to podoba.Szukała domu, powiadasz? To może byćciekawe, bo widzisz, wśród wielu rozmaitych detali, które niewiele nam dały, przewijasię wątek agencji nieruchomości. Agencji nieruchomości? Tak jest.Miłe, nierzucające się w oczy agencyjki, rozsiane po licznych miastecz-kach w różnych regionach Anglii.Kancelaria pana Ecclesa ma z nimi sporo do czynie-nia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •