[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Początek ścieżki jest widoczny jedynie z kilku pokoi hotelowych.Ryzyko, że ktoś wyjrzy z okna w tej chwili, było niewielkie.A propos ryzyka, sądzę, że można wejść do hotelu, minąć recepcję i wyjść nie zwracając niczyjej uwagi.Uważam jednak, że nie mógł na to liczyć.— Mógł opłynąć wyspę i dotrzeć do zatoczki łódką — zaproponował Colgate.Weston skinął głową.— To brzmi o wiele rozsądniej.Gdyby w jednej z pobliskich zatok miał łódkę pod ręką, mógł pozostawić auto, popłynąć do Zatoczki Skrzata, dokonać morderstwa, wrócić do auta i pojawić się tu z bajeczką o tym, że był w St.Loo i zabłądził… a jest to bajeczka, co jednak trudno udowodnić.Wiedział o tym.— Ma pan słuszność.— Cóż, pozostawiam to panu, Colgate — powiedział szef policji.— Niech pan uważnie przeczesze całą okolicę.Wie pan, co trzeba zrobić.A teraz porozmawiajmy z panną Brewster.VSpotkanie z Emily Brewster nie wniosło nic nowego.Gdy powtórzyła swą relację, Weston Spytał: — I nie wie pani niczego, co mogłoby nam pomóc w jakiś sposób?Emily Brewster odparła krótko:— Obawiam się, że nie.To przygnębiająca sprawa.Sądzę jednak, że wkrótce dotrzecie do sedna sprawy.— Z pewnością, mamy taką nadzieję — rzekł Weston.— Nie powinno to być trudne — dodała sucho Emily Brewster.— Co pani ma na myśli, mówiąc to, panno Brewster?— Przepraszam.Nie próbowałam uczyć pana pańskiego zawodu.Miałam na myśli jedynie to, że w wypadku tego rodzaju kobiety powinno to być dość łatwe.— Tak pan sądzi? — indagował Herkules Poirot.Emily Brewster odparła ostro:— Oczywiście! De mortuis nil nisi bonum i tak dalej, ale nie można uciec od faktów.Ta kobieta była na wskroś zepsuta.Musicie jedynie trochę powęszyć w jej nieprzyjemnej przeszłości.— Nie lubiła jej pani? — spytał cicho Poirot.— Za wiele wiem o niej — i w odpowiedzi na ich pytające spojrzenia podjęła: — Moja siostra stryjeczna wyszła za jednego z Erskine’ów.Prawdopodobnie słyszeliście panowie, że ta kobieta namówiła starego zdziecinniałego sir Roberta do pozostawienia jej całego majątku z pominięciem rodziny.Pułkownik Weston zapytał:— A rodzina… hm… poczuła się tym dotkniętą?— Oczywiście.Już sam związek z nią był wystarczająco skandaliczny, a na dobitkę pozostawił jej pięćdziesiąt tysięcy funtów.Sam pan widzi, co to była za kobieta.Wiem, że to, co mówię, brzmi twardo, ale moim zdaniem Arleny Stuart nie zasługują na sympatię.Wiem także o młodym mężczyźnie, który zupełnie stracił dla niej głowę.Zawsze był trochę dziki, ale po spotkaniu z nią zupełnie stracił hamulce.Dokonał jakichś oszustw z akcjami tylko po to, żeby zdobyć pieniądze, które chciał wydać na nią i jedynie cudem uniknął oskarżenia.Ta kobieta zarażała każdego, z kim się zetknęła.Proszę spojrzeć, jak postępowała z młodym Redfernem.Nie, obawiam się, że niestety nie mogę odczuwać żalu po jej śmierci, choć oczywiście byłoby lepiej, gdyby utonęła albo spadła ze skały.Uduszenie to rzecz nieprzyjemna.— I sądzi pani, że mordercą jest ktoś z jej przeszłości?— Tak sądzę.— Ktoś, kto przybył na wyspę i nie został przez nikogo dostrzeżony?— Dlaczego ktoś miałby go dostrzec? Byliśmy wszyscy na plaży.O ile wiem, córka Marshalla i Christine Redfern były daleko, nad Zatoczką Mew.Kapitan Marshall Siedział w pokoju hotelowym.Więc kto miał go zobaczyć, prócz może panny Darnley?— Gdzie była panna Darnley?— Na szczycie skały zwanej Słoneczną Krawędzią.Widzieliśmy ją tam, Redfern i ja, kiedy opływaliśmy wyspę w łodzi.— Być może ma pani słuszność, panno Brewster — zauważył Weston.Emily Brewster odparła z przekonaniem:— Jestem pewna, że mam słuszność.Kobiety jej pokroju same stanowią najlepszy klucz do rozwiązania zagadki.Czy nie zgadza się pan ze mną, panie Poirot?Herkules Poirot uniósł głowę i spojrzał w jej szare, pełne ufności oczy.Powiedział:— Och, tak… Zgadzam się z tym, co pani powiedziała w tej chwili.Arlena Marshall stanowi najlepszy, jedyny klucz do rozwiązania zagadki swej śmierci.— No właśnie! — podsumowała zdecydowanie panna Brewster.Stała wyprostowana przesuwając chłodnym, pewnym siebie spojrzeniem po obecnych mężczyznach.— Może być pani pewna — zapewnił pułkownik Weston — panno Brewster, że żadna wskazówka zawarta w przeszłości pani Marshall nie zostanie pominięta.Emily Brewster wyszła.VIInspektor Colgate usiadł wygodniej przy stole i powiedział zamyślonym głosem:— Ma charakter! I załatwiła zmarłą jak należy.— Szkoda — dodał po krótkim namyśle — że ma żelazne alibi na całe rano.Czy zauważył pan jej dłonie? Wielkie jak u mężczyzny.Silna niewiasta… Powiedziałbym, że nie ustępuje siłą mężczyźnie.Znowu urwał.Niemal prosząco spojrzał na Poirota.— I powiada pan, panie Poirot, że ani na chwilę nie zeszła z plaży dziś rano?Poirot zaprzeczył powolnym ruchem głowy.— Mój drogi inspektorze, przyszła na plażę, zanim pani Marshall mogła dotrzeć do Zatoczki Skrzata, i znajdowała się w zasięgu mego wzroku do chwili, kiedy wyruszyła łodzią z panem Redfernem.Inspektor Colgate sposępniał.— W takim razie trzeba ją skreślić.VIIJak zawsze, na widok Rosamund Darnley Herkules Poirot odczuł wyraźne zadowolenie.Nawet do suchego przesłuchania policyjnego wniosła swój styl.Usiadła naprzeciw pułkownika i zwróciła ku niemu poważną, inteligentną twarz.— Chce pan znać moje nazwisko i adres — rzekła.— Rosamund Annę Darnley.Prowadzę zakład krawiecki pod nazwą Rosę Mond, Ltd., 622 Brook Street.— Dziękuję, panno Darnley.A teraz, czy mogłaby pani powiedzieć nam coś pomocnego?— Doprawdy, nie sądzę.— A co pani robiła…— Zjadłam śniadanie o mniej więcej pół do dziesiątej, później wróciłam do mego pokoju, zabrałam parę książek, parasolkę dla ochrony przed słońcem i wyszłam w stronę Słonecznej Krawędzi.Musiało być wtedy mniej więcej dwadzieścia pięć minut po dziesiątej.Wróciłam do hotelu za dziesięć dwunasta, poszłam na górę, wzięłam rakietę tenisową i zeszłam na korty, gdzie grałam w tenisa aż do lunchu.— Była pani od godziny pół do jedenastej do za dziesięć w rozpadlinie skalnej, nazywanej w hotelu Słoneczną Krawędzią?— Tak.— Czy widziała pani panią Marshall dziś rano?— Nie.— Czy dostrzegła ją pani ze skały, kiedy płynęła wokół wyspy w stronę Zatoczki Skrzata?— Nie.Musiała minąć to miejsce, zanim przyszłam.— Czy zauważyła pani kogokolwiek w łodzi lub kajaku?— Nie.Cały czas czytałam.Oczywiście, od czasu do czasu unosiłam głowę znad książki, ale za każdym razem morze było zupełnie puste.— Nie zauważyła pani nawet pana Redferna i panny Brewster, kiedy opływali wyspę?— Nie.— Zdaje się, że zna pani pana Marshalla?— Kapitan Marshall jest dawnym przyjacielem naszej rodziny.Jego rodzina i moja sąsiadowały ze sobą.Nie widziałam go jednak od wielu lat… chyba od dwunastu.— A panią Marshall?— Nie zamieniłam z nią nawet kilku słów od czasu przyjazdu.— Jak pani sądzi, czy stosunki między kapitanem Marshallem i jego żoną były dobre?— Powiedziałabym, że bardzo dobre.— Czy kapitan Marshall był oddany swojej żonie?— Być może — odparła Rosamund Darnley.— Ale nie wiem na pewno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]