[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. PosÅ‚uchaj, Audrey, nie ma co tego rozpamiÄ™tywać.PrzeszÅ‚aÅ› przez piekÅ‚o.Nic do-brego nie wyniknie, jeÅ›li bÄ™dziesz do tego ciÄ…gle wracać.Patrz naprzód, a nie wstecz.JesteÅ› jeszcze mÅ‚oda.Masz przed sobÄ… życie, jeszcze dÅ‚ugie życie.MyÅ›l o jutrze, nieo dniu wczorajszym.WpatrywaÅ‚a siÄ™ w niego szeroko otwartymi oczyma, z których nie daÅ‚o siÄ™ wyczy-tać, o czym myÅ›li. A jeÅ›li nie potrafiÄ™? Musisz! MyÅ›lÄ™, że jednak nie rozumiesz.Chyba nie jestem caÅ‚kiem normalna, jeÅ›li chodzio pewne sprawy. Bzdura wtrÄ…ciÅ‚ gwaÅ‚townie. Ty. przerwaÅ‚. Ja.co? PamiÄ™tam ciÄ™, kiedy byÅ‚aÅ› mÅ‚odÄ… dziewczynÄ…, przed Å›lubem z Nevile em.Dlaczegoza niego wyszÅ‚aÅ›?70UÅ›miechnęła siÄ™. Bo siÄ™ w nim zakochaÅ‚am. Tak, tak, tyle to wiem.Ale dlaczego siÄ™ w nim zakochaÅ‚aÅ›? Co ciÄ™ w nim tak po-ciÄ…gaÅ‚o?ZmrużyÅ‚a oczy, jakby chciaÅ‚a popatrzeć na Å›wiat oczami tamtej dziewczyny, którejjuż dziÅ› nie byÅ‚o. MyÅ›lÄ™, że to dlatego powiedziaÅ‚a że on byÅ‚ taki pozytywny.ByÅ‚ moim prze-ciwieÅ„stwem.Zawsze czuÅ‚am siÄ™ jak cieÅ„, trochÄ™ nierealna.Nevile byÅ‚ absolutnie real-ny.Taki zadowolony i pewny siebie i.miaÅ‚ te wszystkie cechy, których mi brakowaÅ‚o. Z uÅ›miechem dodaÅ‚a: I byÅ‚ bardzo przystojny.àomas Royde rzuciÅ‚ z goryczÄ…: Tak, ideaÅ‚ Anglika: wysportowany, skromny, przystojny, trochÄ™ paÅ„ski, wszystkobez wyjÄ…tku, wszystko, czego tylko zapragnie, samo mu siÄ™ pcha w rÄ™ce.Audrey wyprostowaÅ‚a siÄ™ i wbiÅ‚a w niego wzrok. Ależ ty go musisz nienawidzić powiedziaÅ‚a z wolna. Bardzo, prawda?UniknÄ…Å‚ jej spojrzenia, pochylajÄ…c siÄ™, żeby przypalić wygasÅ‚Ä… fajkÄ™. Nie byÅ‚oby chyba w tym nic dziwnego? powiedziaÅ‚ wymijajÄ…co. Ma wszyst-ko, czego mi brakuje.Uprawia sporty, pÅ‚ywa, gra, taÅ„czy.i umie rozmawiać.A ja.nie-doÅ‚Ä™ga, kaleka o niesprawnej rÄ™ce.On zawsze bÅ‚yszczaÅ‚ i odnosiÅ‚ sukcesy, a ja.nie-udacznik, nudziarz.I ożeniÅ‚ siÄ™ z jedynÄ… dziewczynÄ… na Å›wiecie, na której mi zależaÅ‚o.Westchnęła sÅ‚abo.DodaÅ‚ zgryzliwie: Zawsze o tym wiedziaÅ‚aÅ›, prawda? WiedziaÅ‚aÅ›, że zależaÅ‚o mi na tobie, odkÄ…dskoÅ„czyÅ‚aÅ› piÄ™tnaÅ›cie lat.Wiesz, że to nie minęło.PowstrzymaÅ‚a go. Nie.Nie teraz. Co znaczy nie teraz ?WstaÅ‚a. Bo.teraz jestem inna. W czym jesteÅ› inna?On także wstaÅ‚.Audrey dodaÅ‚a urywanym szeptem: Skoro nie widzisz, nie potrafiÄ™ ci powiedzieć.Nie zawsze jestem pewna samej sie-bie.Wiem tylko, że.PrzerwaÅ‚a, odwróciÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townie i odeszÅ‚a szybkim krokiem w kierunku hotelu.Za skalnym wystÄ™pem natknęła siÄ™ na Nevile a, który, leżąc na brzuchu nad wypeÅ‚-nionym wodÄ… zagÅ‚Ä™bieniem w skale, bacznie siÄ™ czemuÅ› przyglÄ…daÅ‚.PodniósÅ‚ na niÄ…wzrok i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko. Serwus, Audrey.71 Serwus, Nevile. ObserwujÄ™ kraba.Co za ruchliwe stworzonko.Patrz, pokazaÅ‚ siÄ™.UklÄ™kÅ‚a i wpatrywaÅ‚a siÄ™ w kaÅ‚użę. Widzisz go? WidzÄ™. Zapalisz?Wzięła od niego papierosa.Nevile podaÅ‚ jej ogieÅ„.Audrey nie patrzyÅ‚a na niego.Pochwili zapytaÅ‚ nerwowo: Audrey? SÅ‚ucham. Czy wszystko w porzÄ…dku? To znaczy.miÄ™dzy nami. Tak, tak, oczywiÅ›cie. Chodzi mi o to.czy jesteÅ›my przyjaciółmi i w ogóle. Och, tak.tak, oczywiÅ›cie.PopatrzyÅ‚ na niÄ… z niecierpliwoÅ›ciÄ….UÅ›miechnęła siÄ™ do niego z napiÄ™ciem.Tonemtowarzyskiej pogawÄ™dki Nevile mówiÅ‚: Cóż za piÄ™kny dzieÅ„ mamy dzisiaj, prawda? Pogoda i w ogóle. Ach, tak, tak. CaÅ‚kiem gorÄ…co jak na wrzesieÅ„.ZapadÅ‚o milczenie. Audrey.WstaÅ‚a. Wzywa ciÄ™ twoja żona.Macha do ciebie rÄ™kÄ…. Kto.aha, Kay. PowiedziaÅ‚am twoja żona.PodniósÅ‚ siÄ™ i patrzyÅ‚ jej prosto w oczy.PowiedziaÅ‚ cicho: Ty jesteÅ› mojÄ… żonÄ…, Audrey.OdwróciÅ‚a siÄ™.Nevile zbiegÅ‚ na plażę i podbiegÅ‚ do Kay.9Kiedy wrócili do Gull s Point, Hurstall już w holu podszedÅ‚ do Mary powiedziaÅ‚: Pani Tresilian prosi paniÄ… natychmiast.Jest bardzo zdenerwowana.Mary pospieszyÅ‚a na górÄ™.Lady Tresilian leżaÅ‚a blada jak przeÅ›cieradÅ‚o i wstrzÄ…-Å›niÄ™ta. Kochana Mary, dobrze, że już jesteÅ›.Jestem zrozpaczona.Pan Treves nie żyje. Nie żyje?72 Tak.Czy to nie straszne? Tak nagle.Podobno nawet siÄ™ nie rozebraÅ‚ wczoraj wie-czorem.To staÅ‚o siÄ™ od razu, jak wróciÅ‚. Och! Boże, jak mi przykro. Wiadomo, że miaÅ‚ sÅ‚abe zdrowie.Poważnie chorowaÅ‚ na serce.Mam nadziejÄ™, żekiedy byÅ‚ u nas nie wydarzyÅ‚o siÄ™ nic takiego, co mogÅ‚o mu zaszkodzić.Czy na kolacjÄ™nie zjadÅ‚ czegoÅ› niestrawnego? Nie, nie sÄ…dzÄ™.Na pewno nic takiego.WyglÄ…daÅ‚ doskonale i byÅ‚ w Å›wietnym na-stroju. Jakie wielkie zmartwienie! Mary, chciaÅ‚abym, żebyÅ› poszÅ‚a do Balmoral Courti dowiedziaÅ‚a siÄ™ czegoÅ› od pani Rogers.Spytaj, czy nie trzeba w czymÅ› pomóc.Pozatym sprawa pogrzebu.Matthew na pewno chciaÅ‚by, żebyÅ›my siÄ™ tym zajÄ™li i zrobiliwszystko, co w naszej mocy.Nie chcÄ™ zostawić tego obsÅ‚udze hotelu. Droga Camillo, nie wolno siÄ™ pani przejmować.NaprawdÄ™.To byÅ‚ dla paniwstrzÄ…s. Tak, straszny. Już idÄ™ do Balmoral Court.Jak wrócÄ™, wszystko pani opowiem. DziÄ™kujÄ™ ci, Mary, moja droga, jesteÅ› zawsze taka konkretna i peÅ‚na zrozumienia. Niech pani spróbuje odpocząć.Taki szok może pani zaszkodzić.Mary Aldin opuÅ›ciÅ‚a pokój i zeszÅ‚a na dół. ZmarÅ‚ stary pan Treves oznajmiÅ‚a wszedÅ‚szy do salonu. UbiegÅ‚ej nocy, popowrocie od nas. Biedaczysko! zawoÅ‚aÅ‚ Nevile. Jak to siÄ™ staÅ‚o? WyglÄ…da, że to serce.To siÄ™ musiaÅ‚o stać, jak tylko wszedÅ‚ do pokoju. Pewnie dobiÅ‚y go te schody powiedziaÅ‚ àomas Royde w zadumie. Schody? Mary spojrzaÅ‚a pytajÄ…co. Tak.KiedyÅ›my z Latimerem go zostawili, wÅ‚aÅ›nie zaczÄ…Å‚ siÄ™ wspinać na górÄ™.MówiliÅ›my mu, żeby siÄ™ tak bardzo nie spieszyÅ‚. Ależ to nierozsÄ…dne z jego strony! Dlaczego nie skorzystaÅ‚ z windy?! zawoÅ‚aÅ‚aMary. Winda byÅ‚a zepsuta. Aha, rozumiem.Co za pech! Biedny staruszek. I dodaÅ‚a: WÅ‚aÅ›nie tam idÄ™.Camilla chce siÄ™ dowiedzieć, czy nie możemy w czymÅ› pomóc. PójdÄ™ z tobÄ… zaoferowaÅ‚ siÄ™ àomas.Poszli.Mary zauważyÅ‚a: Pewnie ma jakichÅ› krewnych.PowinniÅ›my ich zawiadomić. Nie wspominaÅ‚ o nikim. To prawda.A ludzie zwykle coÅ› opowiadajÄ… o rodzinie.MówiÄ…: mój bratanekczy mój kuzyn.73 ByÅ‚ żonaty? Chyba nie.Przez otwarte drzwi weszli do Balmoral Court.Pani Rogers, wÅ‚aÅ›cicielka, rozmawiaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie z wysokim mężczyznÄ… w Å›rednimwieku, który przyjaznym gestem pozdrowiÅ‚ Mary. DzieÅ„ dobry, panno Aldin. DzieÅ„ dobry, doktorze Lazenby.Przedstawiam pana Royde.Przychodzimy od ladyTresilian z pytaniem, czy moglibyÅ›my w czymÅ› pomóc. To bardzo miÅ‚o, panno Aldin powiedziaÅ‚a wÅ‚aÅ›cicielka. ProszÄ™ do mnie.Weszli do miÅ‚ego saloniku, a doktor Lazenby powiedziaÅ‚: Pan Treves byÅ‚ u was wczoraj na kolacji, prawda? Tak. Jak wyglÄ…daÅ‚? Czy zdradzaÅ‚ jakieÅ› niepokojÄ…ce objawy? Nic podobnego.TrzymaÅ‚ siÄ™ Å›wietnie i byÅ‚ w doskonaÅ‚ym humorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]