[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięknie się ubrała na święto, wyglądała żywo i radośnie.A ja jestem tylko uschniętym drzewem, myślała Gwenifer.Elaine ma syna Lancelota; nawet Morgiana, która nie ma męża i nie chce go mieć, zachowała się jak ladacznica i urodziła syna komuś tam, a Artur jest ojcem syna jakiejś nieznanej kobiety.Tylko ja.ja nie mam dziecka.Morgiana podeszła i ucałowała ją.Gwenifer stała sztywno w jej ramionach.Morgiana zwróciła się do Artura:– Rozkazałeś mi przyjść, mój bracie?– Przepraszam, że przeszkadzam ci tak wcześnie, siostro – powiedział.– Ale Gwenifer.no teraz musisz powtórzyć w obecności mojej i Morgiany to, co mi powiedziałaś.Nie pozwolę, by na mym dworze powtarzano skryte oszczerstwa.Morgiana spojrzała na Gwenifer i dostrzegła ślady łez wokół jej zaczerwienionych oczu.– Drogi bracie – powiedziała – twoja królowa jest chora.Czy jest znów przy nadziei? A jeśli chodzi o to, co mogła powiedzieć, to jest prawda w powiedzeniu, że nawet najtwardsze słowa nie łamią kości.Artur spojrzał zimno na Gwenifer i Morgiana zamilkła.To nie był ten sam brat, którego tak dobrze znała, lecz surowe oblicze Najwyższego Króla, kiedy zasiadał na tronie, by wydawać sądy.– Gwenifer – powiedział – nie tylko jako twój małżonek, ale jako twój król, rozkazuję ci: Powtórz przed Morgianą to, co powiedziałaś za jej plecami, o tym, że ci wyjawiła, iż mam syna na wychowaniu na dworze w Lothianie.To prawda, pomyślała Gwenifer w jednym ułamku sekundy.Nigdy przedtem, z wyjątkiem chwili, gdy zamordowano Vivianę na jej oczach, nigdy nie widziałam, by twarz Morgiany była inna niż spokojna, opanowana twarz kapłanki.To prawda, i to bardzo ją dotyka.ale dlaczego?– Morgiano – spytał Artur – powiedz mi, czy to prawda? Czy mam syna?Co to ma wspólnego z Morgianą? Dlaczego chciała, by to zostało w tajemnicy, nawet przed Arturem? Może chcieć ukrywać swoje własne wszeteczeństwa, ale dlaczego ukryła przed Arturem, że on ma syna? I nagle uderzyło ją jakby przeczucie prawdy, aż głośno złapała powietrze.Kapłanka Avalonu nie kłamie, myślała Morgiana.Ale ja jestem wypędzona z Avalonu, i to właśnie przez to.i żeby moje poświęcenie nie było daremne, muszę teraz skłamać, i to skłamać dobrze i szybko.– Kto to był? – spytała Gwenifer ze złością.– Jedna z tych ladacznic, kapłanek Avalonu, które oddają się mężczyznom w grzechu i nierządzie na swych diabelskich rytuałach?– Nie wiesz nic o Avalonie – powiedziała Morgiana, walcząc, by opanować głos.– Twe słowa są jak wiatr, bez znaczenia.Artur ujął ją za rękę.– Morgiano.siostro.– powiedział, a ona myślała, że jeszcze chwila i się rozpłacze.tak jak on płakał w jej ramionach tamtego ranka, kiedy się dowiedzieli, jak Viviana oszukała ich oboje.Miała sucho w ustach, oczy ją piekły.– Powiedziałam o.o twoim synu.tylko dlatego, by pocieszyć Gwenifer, Arturze.Obawiała się, że ty nie możesz dać jej dziecka.– Szkoda, że nie powiedziałaś tego mi, by mnie pocieszyć – odparł Artur, lecz jego uśmiech był tylko grymasem rozciągającym mu usta.– Przez wszystkie te lata myślałem, że nie mogę spłodzić syna, nawet dla uratowania mego królestwa, Morgiano, teraz musisz powiedzieć prawdę.Morgiana wzięła głęboki oddech.W śmiertelnej ciszy, która zapanowała w komnacie, słyszała, jak gdzieś za oknem szczeka pies, jak bzyczy jakaś muszka.W końcu przemówiła:– W imię Bogini, Arturze, skoro pragniesz to wiedzieć.urodziłam syna Króla Byka, dziesięć księżyców po twym pasowaniu na króla na Wyspie Smoka.Morgause ma go pod swą opieką i przysięgła mi, że ty nigdy się o tym nie dowiesz z jej ust.Teraz usłyszałeś to z moich.I niech to wystarczy.Artur był blady jak śmierć.Chwycił ją w ramiona, czuła, jak cały drży.Łzy spływały mu po twarzy i nawet nie dbał o to, by je wytrzeć czy powstrzymywać.– Och, Morgiano, Morgiano, moja biedna siostrzyczko.wiedziałem, że wyrządziłem ci wielką krzywdę, ale nigdy nie przypuszczałem, że ta krzywda była aż tak wielka.– To znaczy, że to prawda? – krzyknęła Gwenifer.– Ta nierządna dziwka, twoja siostra śmiała cudzołożyć z własnym bratem?Artur odwrócił się do niej, ramionami wciąż otaczając Morgianę.Odezwał się głosem, którego nigdy przedtem nie słyszała:– Zamilcz! Nie mów ani słowa o mojej siostrze! To nie był ani jej pomysł, ani jej wina! – Głęboko wciągał powietrze, a Gwenifer miała czas usłyszeć echo swych własnych, wstrętnych słów.– Moja biedna siostro.– powtórzył Artur.– I sama zniosłaś ten ciężar, i nie położyłaś dowodu mej winy przed mymi drzwiami.nie Gwenifer – powiedział szybko, znów się do niej odwracając – to nie tak, jak myślisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]