[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby zrekompensować sobie to, co traciłam, nauczyłam się rozmaitych sztuczek - odpowiadałam na lekcjach, zanim nauczyciel zdążył zadać pytanie; wlewając swoje Widmo w zdechłego kota leżącego w zaułku, sprawiałam, że ten ożywał i zrywał się z ziemi, wkładałam słowa w usta obcych.Samotna, wciąż samotna.Po epizodzie, w wyniku którego poczęty został Klejnot, zakochałam się bez pamięci w twoim ojcu.Był bardzo Czystym człowiekiem i miałam nadzieję, że związek z nim osłabi choć trochę ciążącą na mnie klątwę; klątwę braku snów i klątwę śmierci.Miałam tyle rzeczy do nadrobienia.Nie spełniło się to marzenie.Atrybuty śmierci przechodzą z matki na dziecko, z dziecka na dziecko.Tak, zdaję sobie sprawę, że nienawidzisz mnie za przekazanie ci niezdolności do snucia marzeń sennych, ale wiedz, że mogło być o wiele gorzej; mogłaś urodzić się chłopcem.Zostałaś obdarzona Widmem.Czy to mało? Oczywiście, że mało, ale pamiętaj, proszę, że twój ojciec nie mógł się pogodzić z faktem, iż nie zdołał podarować ci snów.Upatrywał w tym bezpośredniego dowodu na niedostatek swojej męskości.Byłaś dla niego okrutnym wyrzutem sumienia, ale czy musiał zaraz odchodzić? Czy był to wystarczający powód? No, sama powiedz?Otrząsając się ze wspomnień, przytuliłam mocniej swojego umierającego syna.Klejnota Jonesa, Klejnota Jonesa, Klejnota Jonesa.Dwoje moich dzieci.Jedno zaginione i już odnalezione.Drugie wciąż zaginione.Belindo, jeszcze cię odnajdę.***Przed wielu laty, po wielu próbach ratowania sytuacji, uznano ostatecznie, że Ogrody Zoologiczne na Belle Vue nie są już atrakcyjną propozycją.Na ich zamknięcie zanosiło się od czasów, kiedy ludzie przerzucili się na rozrywki elektroniczne, a z tych na poszukiwania nowych wrażeń w piórkach Wurta.W końcu zapadł ostateczny wyrok.Zadecydowały pieniądze.Właściciele wyprzedali, bądź uśpili wszystkie mieszkające tam smutne zwierzęta.Zamknięto wesołe miasteczko, potem tor żużlowy, potem halę koncertową, salę balową, tor psich wyścigów, restaurację, arenę zapaśniczą.W końcu pozostała tylko samotność; wiatr kołysał suchą trawą, hulał między prętami opuszczonych wybiegów dla zwierząt.Belle Vue usytuowane na nieużytkach wschodniego Manchesteru przez wiele lat ziało pustką, i jedyną zachodzącą tam zmianą było utlenianie się metalu w rdzę oraz postępująca degradacja.Tylko prostytutki znajdywały zastosowanie dla tych opuszczonych terenów.Belle Vue stało się miejscem publicznym.Ale potem nastąpiło pomyślne scalenie psa z plastikiem.Wystąpiono z inicjatywą, Władze ochoczo ją podchwyciły i na nowo otwarto tor psich wyścigów.W każdy środowy, piątkowy i sobotni wieczór powietrze wypełniało się tam ujadaniem i zapachem roboogarów, które, szarpiąc grunt naVazowanymi pazurami, ścigały jakiegoś nieszczęsnego Zombi-królika.Po odkryciu Płodności 10 rodziły się coraz osobliwsze, coraz bradziej fantastyczne stworzenia.Niektóre tak fantastyczne, tak naszpikowane zagadkowymi genami, że nie można ich było ignorować.Otwarto więc na powrót Zoo i zapełniono je dziećmi Casanovy.Niezdolnymi-do-Życia.Zboczeńcy marzyli o jego odwiedzeniu, przedsiębiorcy w nie inwestowali.Och, ten dreszczyk emocji, kiedy z poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawały pręty klatki, patrzyło się z bliska na odrażającego Zombi.Nowe Zoo na Belle Vue odniosło wielki sukces.Środa, 3 maja Wieczór.Ustaliliśmy, że zdarzenie miało miejsce o 10.12.Na tonącym w powodzi światła stadionie trwały szaleńcze wyścigi psów, samo Zoo było już zamknięte na noc.Z klatek dolatywało posapywanie.Półżywe stworzenia spały.Straszne mieszańce martwych kobiet z psami, kotami, robo i Wurtowymi.Oraz z Czystymi.Nazywano te stworzenia potworami, ale ja wiem, że niesłusznie.Miałam w sobie to samo ciało, ocaliła mnie tylko płeć.Być może któryś z tych biednych nieszczęśników nie spał owej nocy.Może przeszkadzały mu odgłosy dolatujące z pobliskiego ogrodu botanicznego.Jego oczy przywykają z wolna do ciemności, zaczynają odróżniać kształty kwiatów.Kształty dwojga ludzi, stapiających się w jedno, i opadające na nich płatki.Reflektory oświetlające tor psich wyścigów oblewają tę scenkę przytłumioną żółtą poświatą.Ujadanie rozszalałych roboogarów cwałujących po torze.W tle jakiś inny dźwięk: ciche szepty zmieszane z ostrymi komendami.Może stworzenie to miało w sobie domieszkę człowieka wystarczającą, by rozpoznać owe odgłosy.Może, siedząc od lat w klatce, nie raz już było świadkiem czegoś takiego: prostytutka z klientem.Może było na tyle mądre, by wiedzieć, że te zduszone okrzyki to odgłosy uprawiania miłości, swego rodzaju miłości, płatnej miłości.A może było głupie, urodzone z martwym mózgiem, żyjące tylko na Widmach i ciele, i nie rozumiało, co widzi i słyszy.Może kichnęło w momencie, kiedy kwiaty okrążyły młodą parę w noc, niczym powolne ostrza, posypały się ich płatki.Musiało zobaczyć tę trzecią postać drufującą w powietrzu.Musiało słyszeć krzyki.Świadek zgłosiła się do nas o 10.46 wieczorem.Wpadła na posterunek Gorton jak gnany wiatrem liść, jej Widmo drżało z przerażenia.Tamtejszy sierżant wiedział, że zajmuję się sprawą kwiatów, i zadzwonił do mnie.Nie spałam jeszcze, nie mogłam zasnąć.Piłam, paliłam i myślałam; przeglądałam notatki dotyczące sprawy, bilety na mecz wurtbolowy, wpisy do dziennika, fotografie, pamiątki z dzieciństwa Belindy.Zaglądałam do Klejnota.Bardzo kichał i łzawił, niepokoiłam się o niego.Zostawiałam go z ciężkim sercem, ale taką już miałam prace.Była 11.05 wieczorem, kiedy przeciskając się swoim fordem cometem przez watahy śliniących się człekopsów, dotarłam wreszcie na posterunek Gorton.Zero już tam na mnie czekał.Udałam, że go nie zauważam.- To jedna z twoich, Dymko - powiedział, podchodząc do mnie.Poprawiając nową, gęstszą maskę przeciwpyłkową, wszedł za mną do sali przesłuchań.- Naprawdę nie chcesz maski, Sybil? - Mówiąc, nie odrywał oczu od swojego nadgarstka.- Jezupsie! Ale będzie smarkanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •