[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakładam, a sprawę trochę zbadałem, że nie.%7łe jesteś bez winy.Sądzę, że w całą aferęzwyczajnie zaplątał cię przypadek, o ile naturalnie jest to właściwe określenie dla du-983żych niebieskich oczu Adeli de Stercza.I twojej znanej mi słabości do takich dużychoczu. Grzegorzu. Reynevan z trudem przepchnął słowa przez ściśniętą krtań.To jest, wybaczcie.Ojcze wielebny.Zapewniam, że nie mam nic wspólnego z he-rezją.Także mój brat, ręczę, ofiara zbrodni. Z poręką za brata ostrożniej przerwał Grzegorz Hejncze. Zdziwiłbyś się,ile było na niego delacyj, i nie bezpodstawnych.Byłby stanął przed trybunałem.I byłbywydał wspólników.Wierzę, że ciebie nie byłoby między nimi.Odrzucił kręgosłup śledzia, oblizał palce. Kres nierozumnej działalności Piotra de Bielau podjął, biorąc się za drugą rybę położyła jednak nie sprawiedliwość, nie postępowanie karne, nie poenitentia, alezbrodnia.Zbrodnia, winnych której radbym widzieć ukaranymi.Ty również, prawda?Widzę, że również.Wiedz tedy, że będą ukarani, i to niebawem.Wiedza ta powinnapomóc ci w podjęciu decyzji. Jakiej. Reynevan przełknął ślinę. Jakiej decyzji?984Hejncze milczał chwilę, krusząc kromkę chleba.Z zamyślenia wyrwał go krzyk,dobiegający gdzieś z głębi budynku, dziki, okropny wrzask człowieka, któremu zadająból.Bardzo dotkliwy ból. Brat Arnulf wskazał ruchem głowy inkwizytor jak słyszę, krótko się mo-dlił, szybko skończył i wrócił do zajęć.Gorliwy to człek, gorliwy.Do przesady.Aleprzypomina, że i ja mam obowiązki.Zmierzajmy przeto do konkluzji.Reynevan skurczył się.I słusznie. Zostałeś, drogi Reynevanie, wplątany w niezłą aferę.Zrobiono z ciebie narzędzie.Współczuję.Ale skoro już jesteś narzędziem, byłoby grzechem z ciebie nie skorzystać,zwłaszcza w dobrej sprawie i ku Bożej chwale, ad maiorem Dei gloriam.Wyjdzieszzatem na wolność.Wyciągnę cię z wieży, uchronię i obronię przed tymi, którzy na ciebiedybią, a namnożyło się, namnożyło takowych.Zmierci twojej pragną, z tego, co wiem,Sterczowie, książę Jan Ziębicki, miłośnica Jana Adela Sterczowa, raubritter Buko vonKrossig, a także z przyczyn, które muszę dopiero wyjaśnić szlachetny Jan vonBiberstein.Ha, zaiste, są powody, by lękać się o życie.Ale, jak się rzekło, wezmę ciępod ochronę.Nie za darmo, oczywista.Coś za coś.Do, ut des.39 A raczej: ut facias.985 Zaaranżuję inkwizytor zaczął mówić szybciej, jak gdyby recytował wyuczonytekst. Zaaranżuję wszystko tak, by w Czechach, dokąd się udasz, nie wzbudziło toniczyich podejrzeń.W Czechach nawiążesz kontakty z husytami, z ludzmi, których ciwskażę.Nie powinieneś mieć trudności z nawiązaniem kontaktów.Jesteś wszak bratemzasłużonego dla husytyzmu Piotra z Bielawy, prawego chrześcijanina, męczennika zasprawę, zamordowanego przez przeklętych papistów. Mam być. wykrztusił Reynevan. Mam być szpiegiem? Ad maiorem wzruszył ramionami Hejncze Dei gloriam.Każdy winiensłużyć, jak może. Ja się nie nadaję.Nie, nie.Grzegorzu, tylko nie to.Nie zgadzam się.Nie. Wiesz inkwizytor spojrzał mu w oczy jaka jest alternatywa.Torturowany z głębi budynku zawył, a zaraz potem zaryczał, zachłysnął się rykiem.Reynevan i bez tego domyślał się, jaka jest alternatywa. Nie uwierzysz potwierdził domysł Hejncze jakie rzeczy wychodzą na jawna bolesnych konfesatach.Jakie tajemnice zostają zdradzone.Nawet tajemnice alkowy.Na śledztwie prowadzonym przez kogoś tak gorliwego jak brat Arnulf, dla przykładu,986delikwent, gdy już wyzna i opowie wszystko o sobie, zaczyna wyznawać o innych.Czasami aż krępujące bywa przysłuchiwanie się takim zeznaniom.Dowiadywanie siękto, z kim, kiedy, jak.A nieraz idzie o duchownych.O zakonnice.O żony, uchodząceza wierne.O panny na wydaniu, uchodzące za cnotliwe.Na Boga, każdy, myślę, matakie sekrety.Musi być strasznie upokarzające, gdy ból zmusi do wyznawania ich.Ta-kiemu bratu Arnulfowi.W obecności oprawców.Co, Reinmarze? Nie masz ty takichsekretów? Nie traktuj mnie w taki sposób, Grzegorzu Reynevan zaciął zęby. Wszystkozrozumiałem. Bardzom rad.Naprawdę.Torturowany zaryczał. Kogóż-to złość pomogła Reynevanowi przełamać lęk tam katują? Z twoje-go rozkazu? Kogo z tych, z którymi siedziałem w wieży? To ciekawe, że o to pytasz uniósł oczy inkwizytor. Bo wzorcowa to za-iste ilustracja moich wywodów.Był wśród więzniów pisarz grodzki z Frankensteinu.Wiesz, o kogo chodzi? Widzę, że wiesz.Oskarżony o herezję.Zledztwo rychło poka-987zało, że oskarżenie było fałszywe, z pobudek osobistych, delatorem był miłośnik jegożony.Kazałem pisarza zwolnić, a gaszka przyaresztować, ot tak, dla sprawdzenia, czyto aby wyłącznie o białogłowskie wdzięki idzie.Gaszek, wystaw sobie, na sam widoknarzędzi wyznał, że to nie pierwsza mieszczka, którą pod pozorem miłosnych zachodówokrada.W zeznaniach trochę się plątał, więc niektóre z narzędzi zastosowano.Ech, na-słuchałem się wówczas o innych mężatkach, ze Zwidnicy, z Wrocławia, z Wałbrzycha,o ich występnych chuciach i ciekawych sposobach ich zaspokajania.A podczas rewizjiznaleziono u niego paszkwil, szkalujący Ojca Zwiętego, taki obrazek, na którym papie-żowi wystają spod szat pontyfikalnych diabelskie pazury, widziałeś pewnie coś takiego. Widziałem. Gdzie? Nie pamię.Reynevan zachłysnął się, zbladł.Hejncze parsknął. Widzisz, jak to łatwo? Już by ci, gwarantuję, strappado odświeżyło pamięć.For-nikator też nie pamiętał, od kogo dostał ów paszkwil i obrazek z papieżem, ale przypo-988mniał sobie szybko.A brat Arnulf, jak słyszysz, właśnie sprawdza, czy jego pamięć nietai czasem jakichś jeszcze innych ciekawych rzeczy. A ciebie. strach, paradoksalnie, dodał Reynevanowi desperackiej brawury. Ciebie to bawi.Nie takim cię znałem, inkwizytorze.W Pradze sam naśmiewałeśsię z fanatyków! A dziś? Czym jest dla ciebie to stanowisko? Jeszcze profesją czy jużpasją?Grzegorz Hejncze zmarszczył krzaczaste brwi. Na moim stanowisku powiedział zimno nie powinno być różnicy.I nie ma. Akurat Reynevan, choć dygotał i szczękał zębami, brnął dalej. Powiedz mijeszcze coś o chwale boskiej, o szczytnym celu i świętym zapale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]