[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Je­dynie Moiraine na pozór nie zdradzała żadnych uczuć, tylko mierzyła Randa rym swoim badawczym spojrzeniem.- Lepiej byłoby, gdyby ktoś powiadomił handlarzy ­kontynuował Rand.- Zapewne nie będą chcieli stracić świę­ta, ale jeżeli się nie powstrzyma tych ludzi, rano będą tak pijani, że nie dadzą rady utrzymać wodzy w dłoniach.Co z tobą, Mat? Jedziesz ze mną?Z pewnością nie miał zamiaru pozwolić, by handlarze od­jechali daleko i przepadła szansa na wydostanie się z Pustkowia.- Och, zawsze pojadę z tobą, Rand.Najgorsze było to, że wypowiadając te słowa, czuł, iż mówi prawdę."Przeklęty ta'veren ciągnie mnie za sobą! - W jaki spo­sób Perrinowi udało się uciec? - Światłości, tak żałuję, że nie jestem teraz razem z nim".- Sądzę, że tak będzie.Zarzucił włócznię na ramię i poszedł w górę po zboczu wąwozu.Wciąż zostało jeszcze trochę czasu, by się przespać.Za plecami słyszał chichotanie Randa.ROZDZIAŁ 20ODKRYCIA W TANCHICOElayne niezdarnie manipulowała dwoma cienkimi, polakierowanymi na czerwono pałeczkami, starając się popra­wnie ułożyć je w palcach."Sursa - napomniała się.- Nie pałeczki, tylko Bursa.Głupi sposób jedzenia, niezależnie od tego, jak się nazywają".Po drugiej stronie stołu, nakrytego w Komnacie Opadają­cego Kwiecia, Egeanin marszczyła czoło, spoglądając na włas­ne sursa, trzymała po jednej w każdej dłoni, jakby to naprawdę były zwykłe pałeczki.Nynaeve zaś ułożyła już swoje w taki sposób, jak zademonstrowała im Rendra, ale jak dotąd, udało jej się pochwycić i donieść do ust tylko jeden płatek mięsa oraz kilka kawałków pieprzu, zacisnęła więc usta z determina­cją.Stół pokrywało mnóstwo niewielkich białych miseczek, każdą wypełniały drobne cząstki i małe płaty mięsa oraz jarzyn, niektóre zalane ciemnymi lub jasnymi sosami.Elayne osądziła, że skończenie tego posiłku może zabrać im resztę dnia.Obda­rzyła karczmarkę o miodowych włosach wdzięcznym uśmie­chem, kiedy ta pochyliła się i sięgnęła przez jej ramię, aby ułożyć Bursa we właściwy sposób.- Twój kraj znajduje się w stanie wojny z Arad Doman - powiedziała Egeanin, w jej głosie brzmiał nieomal gniew.- Dlaczego serwujesz potrawy swoich wrogów?Rendra wzruszyła ramionami, wydymając usta za swą wo­alką; dzisiaj nosiła najbledszą z możliwych czerwieni, a pa­ciorki tego samego koloru wplecione w jej cienkie warkoczyki cichutko stukały, kiedy poruszała głową.- Taka jest teraz moda.Cztery dni temu rozpoczęła się w Ogrodzie Srebrnych Wiatrów i teraz niemalże każdy klient żąda, aby mu podano jedzenie Domani.Przypuszczam, że mo­że właśnie dlatego, iż nie potrafimy podbić Domani w bitwie, zdobywamy przynajmniej ich kuchnię.A może w Badar Aban jedzą właśnie jagnię w miodowym sosie oraz jabłka w galare­cie, co? Za cztery dni będzie to zapewne znowu coś innego.Moda zmienia się teraz szybko, a jeśli ktoś podburzy tłum przeciwko.Ponownie wzruszyła ramionami.- Czy sądzicie, że mogą znowu wybuchnąć zamieszki? - zapytała Elayne.- Na podstawie jedzenia podawanego w gospodach?- Ulica jest niespokojna - odrzekła Rendra.- Któż może orzec, jaka iskra rozpali te prochy? Przedwczorajsze roz­ruchy zaczęły się od plotki, że Maracru opowiedziało się po stronie Smoka Odrodzonego, czy też może zostało podbite przez Przysięgłych Smokowi, albo wreszcie samych buntowników.jak się wydaje, czyni to doprawdy niewielką różnicę.ale czy tłum zwrócił się przeciwko mieszkańcom Maracru? Nie.Sza­leli na ulicach, wyciągając ludzi z powozów, a potem spalili Wielką Izbę Zgromadzenia.Wystarczy, że ktoś rozpuści plot­kę, iż armia wygrała albo przegrała bitwę, i motłoch natych­miast zwróci się przeciwko tym, którzy podają jedzenie Do­mani.Albo podpali magazyny w dokach Calpene.Któż może wiedzieć?- Żadnego właściwego porządku - mruknęła Egeanin, ściskając mocno Bursa w palcach prawej dłoni.Z wyrazu jej twarzy można było sądzić, iż są to sztylety, którymi zamierza dźgać zawartość miseczek.Kawałek mięsa spadł właśnie z Bur­sa Nynaeve, nieomal udało się jej donieść go do ust; warknęła i strąciła go ze swego podołka, szybko wycierając kremowy jedwab chusteczką.- Ach, porządek.- Rendra zaśmiała się.- Pamiętam jeszcze, co to jest porządek.Może jeszcze wróci któregoś dnia, co? Niektórzy sądzą, że Panarch Amathera na powrót skłoni Straż Obywatelską do zajmowania się swoimi obowiązkami, ale gdybym była na jej miejscu i pamiętała o tym, że to roz­ruchy motłochu doprowadziły do mej inwestytury.Synowie Światłości zabili wielu uczestników zamieszek.Być może oznacza to, że nie będzie kolejnych rozruchów, ale równie dobrze może znaczyć następne zamieszki, które będą dwukrot­nie bardziej gwałtowne od tamtych, albo i nawet dziesięcio­krotnie.Sądzę, że ja również trzymałabym w pogotowiu i Synów, i Straż.Ale nie jest to rozmowa, którą powinno się prowadzić przy posiłku.Przyjrzała się dokładnie potrawom stojącym na stole, po­kiwała głową z aprobatą, paciorki w jej cienkich warkoczykach zastukały.Kiedy odwróciła się w stronę drzwi, zamarła na moment z leciutkim uśmiechem na twarzy.- Modnie jest jeść posiłki Domani za pomocą Bursa i, rzecz jasna, każdy postępuje wedle nakazów mody.Ale.nie ma tu nikogo, kto mógłby was zobaczyć, co? Gdybyście przypadkiem wolały łyżki i widelce, to są pod serwetką.- Wskazała tacę stojącą na jednym z krańców stołu.- Życzę smacznego.Nynaeve oraz Egeanin poczekały, aż za karczmarką za­mknęły się drzwi, potem uśmiechnęły się do siebie i równo­cześnie sięgnęły do tacy, z niespotykaną szybkością.Elayne udało się pierwszej ująć łyżkę i widelec; żadna z tamtych dwu nie musiała jadać swych posiłków w ciągu kilku wolnych minut między obowiązkami nowicjuszek i wykładami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •