[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idaho odwrócił się i popatrzył na nią.- Nigdy z nim nie rozmawiałaś?- Rozmawiałam.Kiedy byłam dzieckiem.- Wciąż nim jesteś.On jest wszystkimi Atrydami, jacy istnieli, każdym z nich.To straszne, aleja znałem tych ludzi.To byli moi przy­jaciele.Siona potrząsnęła jedynie głową.Idaho znów się odwrócił.Czuł, że jest do cna wyprany z emocji.Czuł się tak, jak gdyby nie miał ko­ści.Bezwolnie zaczął iść przez plac ku ulicy, w której zniknął chło­piec.Siona dogoniła go i zrównała się z nim, ale on nie zwrócił na nią uwagi.Uliczka była wąska, zamknięta jednopiętrowymi domami z kamie­nia.Wszystkie drzwi były zamknięte.W oknach - zbliżonych kształ­tem do drzwi - kołysały się zasłony.Przy pierwszej przecznicy zatrzymał się i spojrzał w prawo, tam, dokąd pobiegł chłopiec.Dwie siwowłose kobiety w długich spódni­cach i ciemnych zielonych bluzach stały kilka kroków dalej i plotko­wały z nachylonymi ku sobie głowami.Zamilkły, gdy zobaczyły Ida­ho, i wpatrzyły się weń z nie ukrywaną ciekawością.Oddał im spoj­rzenie, potem zajrzał w głąb uliczki.Była pusta.Duncan przeszedł obok kobiet w odległości kroku.Przysunęły się bliżej do siebie i odwróciły, by popatrzeć za nim.Spojrzały na Sionę, potem znów na Idaho.Siona szła spokojnie obok niego z dziwnym wyrazem twarzy.“To smutek? - zastanawiał się.- Czy politowanie? A może cieka­wość?"Trudno było ocenić.Zresztą bardziej interesował się drzwiami i oknami, które mijali.- Byłaś kiedyś przedtem w Gojgoi? - zapytał.- Nie - odpowiedziała Siona ściszonym głosem, jak gdyby oba­wiała się jego dźwięku.“Dlaczego idę tą ulicą?" - zastanawiał się Idaho.Już zadając sobie to pytanie, poznał odpowiedź: “Ta kobieta, ta Irtia: jakaż kobieta mog­ła sprowadzić mnie do Gojgoi?"Róg zasłonki w oknie po prawej uniósł się i Idaho dojrzał twarz chłopca z placu.Opuszczona następnie zasłona została odsłonięta raz jeszcze, by ukazać postać kobiety.Idaho spojrzał w jej twarz, nie mo­gąc wymówić ani słowa.To była twarz, którą znał ze swych najskrytszych marzeń - owalna, z przenikliwymi, ciemnymi oczyma, pełny­mi, zmysłowymi ustami.- Jessika - szepnął.- Co mówiłeś? - zapytała Siona.Idaho nie był w stanie powiedzieć nic więcej.Była to twarz Jessiki, wskrzeszona z przeszłości twarz, o której myślał, że odeszła raz na zawsze; genetyczny kaprys - matka Muad'Diba stworzona na nowo w nowym ciele.Kobieta opuściła zasłonę, pozostawiając w umyśle Idaho pamięć swych rysów, obraz, o którym ghola wiedział, że nigdy nie będzie już mógł go wymazać ze świadomości.Była starsza niż Jessika, która dzieliła z nim niebezpieczeństwa Diuny - drobne zmarszczki skupiały się przy jej ustach i oczach, a ciało było odrobinę bardziej pełne.“Bardziej matczyna - powiedział sobie Idaho.- Czy kiedykolwiek jej powiedziałem.kogo przypomina?"Siona pociągnęła go za rękaw.- Chcesz wejść, zobaczyć się z nią?- Nie.To była pomyłka.Idaho chciał zawrócić w stronę, z której przyszli, ale drzwi domu Irtii otwarły się szeroko.Wyszedł z nich młody mężczyzna i zamknął je za sobą, odwracając się następnie, by stanąć twarzą w twarz z Ida­ho.Idaho domyślał się, że młodzieniec ma jakieś szesnaście lat.i nie mógł zaprzeczyć ojcostwu - te same mocno kręcone włosy i ostre rysy nie pozostawiały wątpliwości.- Jesteś ten nowy - powiedział syn Irtii.Jego głos już się obniżał, nabierając męskiego brzmienia.- Tak.- Idaho spostrzegł, że znowu ciężko mu mówić.- Dlaczego się tu zjawiłeś? - zapytał młodzieniec.- To nie był mój pomysł - odrzekł Idaho.Stwierdził, że łatwiej mu to powiedzieć, bo słowa powodowane były wyrzutem wobec Siony.Chłopak spojrzał na Sionę.- Doniesiono nam, że mój ojciec nie żyje.Siona skinęła głową.Młodzieniec zwrócił się ponownie do Idaho.- Proszę, odejdź i nigdy nie wracaj.Sprawiasz ból mojej matce.- Oczywiście - powiedział Idaho.- Proszę, przeproś lady Irtię za to najście.Sprowadzono mnie tu wbrew woli.- Kto?- Mówiące-do-Ryb - rzekł Idaho.Chłopak szybkim ruchem skinął głową.Znowu spojrzał na Sionę.- Zawsze myślałem, że wy, Mówiące-do-Ryb, nauczone jesteście traktować się nawzajem bardziej delikatnie.- Z tymi słowy odwrócił się i wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi.Idaho odwrócił się w stronę, z której przyszli, i ruszając chwycił Sionę za ramię.Dziewczyna otrząsnęła się i po chwili uwolniła od jego uścisku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •