[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co się tyczy Wuju.ona nie mnie kocha.Odczuwa głęboką potrzebę, by być kochaną.Kocha symbol, coś, co Nathan Brazil jej ofiarował, co zrobił dla niej, sposób, w jaki reagował na jej istnienie.Pragnie ona jednak, bym dał jej to, czego dać nie mogę.Ona pragnie swej wyśnionej normalności.-Przesunął się wyciągając nogi przed siebie.Nadal patrzał ku barierze, unikając wzroku tamtych.- Ja nie jestem normalny, Varnett - powiedział ze smutkiem.- Mogę dać jej to, czego chce, potrzebuje, na co zasługuje.Mogę to dać każdemu z was.Ale.cóż, nie mogę uczestniczyć.Na tym polega przekleństwo.- Dla mnie brzmi to jak wyolbrzymiona skłonność do litowania się nad sobą - powiedział Varnett szyderczo.- Dlaczego więc nie bierzesz tego, co chcesz, jeśli wszystko możesz?Brazil westchnął: - Dowiesz się, i to niedługo.Chcę po prostu, żebyś sobie to zapamiętał, Varnett.Pamiętaj o tym cały czas, wtedy, gdy będziesz już tam, po drugiej stronie.W środku nie będę się różnił od każdego z was.- Czego chciałbyś, gdybyś w ogóle mógł mieć cokolwiek? - Spytał Varnett, nadal oszołomiony.Brazil spojrzał na niego z powagą i smutkiem.Na jego twarzy odbijała się wewnętrzna udręka.- Chciałbym umrzeć, chłopcze.Chciałbym umrzeć wreszcie - ale nie mogę.Nie ze wszystkim.A tak bardzo pragnę.Varnett potrząsnął głową, nie pojmując.- Nic mogę cię zrozumieć, Brazil.Po prostu nie mogę.- A czego ty chcesz, Varnett? - spytał Brazil ostro, zmieniając ton.- Czego byś pragnął dla siebie?- Wiele o tym myślałem - odpowiedział tamten.- Mam zaledwie piętnaście lat, Brazil.Piętnaście.Mój świat zawsze stanowili odczłowieczeni ludzie i zimna matematyka.Teraz jestem jednak najstarszym piętnastolatkiem swojej rasy.Myślę, że może chciałbym cieszyć się życiem, cieszyć się ludzkim życiem i jakoś wnieść swój mały wkład do ogólnego postępu.Zatrzymać ten pęd na łeb na szyję ludzkiej rasy do piekła Markowa i spróbować zbudować społeczeństwo takie, jakie - według nadziei tamtych - miało wyrosnąć z tych dziesiątków tysięcy kultur i ras.W Studni Markowa tkwi wielkość, możliwości być może nie wykorzystane, ale ogromne.Chciałbym ujrzeć, jak te nadzieje się spełniają, chciałbym rozwiązać równanie, którego Markowianom nie udało się dokończyć.- I ja bym tego chciał chłopcze - odpowiedział Brazil z przejęciem.- Tylko wtedy bowiem mógłbym umrzeć.- Siedem godzin! - rozbrzmiał głos Ortegi, przerywając ciszę.- To prawie już! - jego głos załamywał się wskutek emocji.Brazil odwrócił się powoli w stronę pozostałych.Wszyscy stłoczyli się tuż przy samej barierze.- Nie martwcie się - zapewnił ich.- Otworzy się przede mną.Pojawi się światło i wtedy wejdziecie w barierę.Nie będziecie niczego czuli.Tylko ja się zmienię, więc musicie się do tego przygotować.Zrozumcie jeszcze coś - ja poprowadzę.Nie mam broni, lecz Studnia wyposaży mnie w oręż, jakiego nie znacie.Niech to was nie trwoży, nie trzymajcie zbyt lekką ręką swoich pistoletów.Kiedy już wszyscy będziemy w środku, zabiorę was do Studni Dusz, a po drodze wszystko wam wyjaśnię.Nie róbcie niczego pochopnie, ponieważ to tylko ja mogę was tam zaprowadzić bezpiecznie, a nie wybaczam nieposłuszeństwa.Jasne?- Wielka mowa, Nat - powiedział Ortega dufnie, jednak w jego zachowaniu dostrzec można było niepokój.Ale pójdziemy, jeśli ty pójdziesz.- Daję ci słowo, Serge - odparł Brazil.- I dotrzymam go!- Spójrzcie! - zawołał ten ze Slelcron.- Widać światło!Za plecami Brazila część posadzki odpowiadająca Alei zapłonęła światłem wraz z odpowiadającą jej częścią Bariery Równikowej.- Ruszajmy - powiedział Brazil spokojnie, odwrócił się i wstąpił w barierę.Inni z twarzami ściętymi napięciem.poszli w jego ślady.Nagle Skander zawołał: - Miałem rację! Cały czas miałem rację! - i wskazał przed siebie.Pozostali spojrzeli w tę stronę.Kilka zduszonych okrzyków.Cichy krzyk Wuju.Studnia, tak jak to zapowiadał Nathan Brazil, rzeczywiście go odmieniła.Północ przy Studni DuszStał przy końcu Alei, tam gdzie przechodziła ona przez wysoką na metr barierę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]