[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzący za nim Wolfgang Groz również się uśmiechnął, jakby przyszło mu na myśl coś zabawnego.Po cichu przekręcił gałkę umieszczonej między nogami laski i wyciągnął ostrze - bezustanny stukot kół zagłuszył delikatny odgłos wysuwania stali z hebanowej pochwy.Kiedy Stackpole przechodził obok jego stolika, Groz uniósł sztylet.Ciągle trzymając laskę dwiema rękami, obrócił się lekko i wstał z miejsca, ostrze zaś przecięło marynarkę i koszulę stewarda, przechodząc między trzecim a czwartym żebrem i zatrzymując się w lewej komorze jego serca.Następnie Niemiec użył sztyletu jako dźwigni i pchnął lekko do tyłu.Ostrze, zrobione przed prawie stu laty przez spółkę, która więcej zarobiła od tego czasu na żyletkach, wcięło się w klatkę piersiową Stackpole'a, przecinając mu serce na połowę.Z niemal wyrafinowaną obojętnością Wolfgang Groz puścił laskę i nachylił się, żeby wyjąć granat z nie stawiającej już oporu dłoni Murzyna.Steward zakaszlał krótko, z ust trysnęła mu krew.Upadł twarzą w dół na podłogę wagonu.Groz wpatrywał się w ciało, leżące w coraz bardziej powiększającej się kałuży krwi.- Scheisse - prychnął gniewnie.Spojrzał na oniemiałych mężczyzn, przykutych do foteli w odległości paru stóp od trupa.- Rzeczywiście nie było sprawy - powiedział, a ogorzała twarz rozszerzyła mu się w uśmiechu.- Na dźwigience zabezpieczającej była jeszcze agrafka.- Chryste Panie! - wyszeptał Daniel Pendergast.- Chyba się zlałem!- Żadnych wieści od pana Białego? - spytała Annalise Shenker wracając z lokomotywy do wagonu pocztowego.Mohamed Kawi zaprzeczył ruchem głowy i dalej sprawdzał obszycie czterech dużych wojskowych worków leżących przed drzwiami wagonu.Na stole, który służył kiedyś strażnikom Departamentu Skarbu za centrum komunikacyjne, stał mały wojskowy aparat nadawczo-odbiorczy, a jego długa antena biczowa drgała bez przerwy w pędzącym pociągu.Będąc tak blisko pracującego na pełnych obrotach diesla i jego zespołu B, terrorystka musiała podnosić głos, żeby było ją słychać.- A co z Raoulem i Lisą? - zapytała marszcząc brwi.- Nic - odparł Kawi.Wstał, zadowolony z wyniku kontroli.- Myślę, że zostali zabici albo złapani.- Więc zostało nas tylko troje - powiedziała Shenker.- A już prawie po wszystkim.- Jak się czuje Sheila? - spytał Kawi.- Jest bardzo zmęczona.Dexedrina podtrzymywała ją do tej pory, ale i tak jest jej coraz trudniej.Shenker opadła na krzesło przy stole z radiem.Twarz zwiotczała jej ze zmęczenia i patrząc na nią Kawi zastanawiał się, jakim sposobem mogła mu się kiedykolwiek wydawać atrakcyjna.Tutaj, teraz, kiedy napięcie ostatnich dni tak widoczne było na jej twarzy, pod bezduszną piękną maską dostrzegał rzeczywistą kobietę.Była to twarz kogoś, kto umarł dawno temu i Libijczyk rozmyślał nad tym, co mogło taką kobietę jak ona zmienić w istotę o kamiennym sercu.Ich zbliżenie przed paroma godzinami było odrażające.Pożądanie samicy pająka, która chce pożreć swojego partnera.Jej pocałunki miały smak pierwszej grudki ziemi rzucanej do grobu.Dużo łatwiejsze do zrozumienia było jego zaangażowanie w sprawę.Straciwszy oboje rodziców w obozie dla uchodźców, mając sześć lat stał się ofiarą rewolucyjnej retoryki Kadafiego.W wieku lat dwudziestu jedyną robotą, do jakiej się naprawdę nadawał, było zabijanie.Retoryka dawno już przeminęła, praca natomiast została i czerpał z niej nawet pewną zawodową satysfakcję, ale nic poza tym.- Ile jeszcze? - zapytał.- Sheila mówi, że minęliśmy właśnie bocznicę Rogers.Nie więcej niż dziesięć mil.Piętnaście albo dwadzieścia minut.- A tunel?- Wkrótce będziemy wiedzieć.Sheila wie, czego szukać.Jeśli światła ciężarówki będą zapalone, to znaczy, że są w tunelu, tak jak się spodziewaliśmy.- Jeżeli Azziz dojedzie na czas - mruknął Kawi.- Dojedzie - powiedziała Shenker uśmiechając się zimno.- Doskonale wie, że jeśli nie przyjedzie, to jego życie nie będzie warte funta kłaków.Świat pełen jest takich, którzy byliby szczęśliwi mogąc pomścić naszą śmierć.- To zaszczyt, którego chętnie bym uniknął - odpalił Kawi.- Sprzykrzyła ci się zabawa? - spytała.Libijczyk wzruszył ramionami.- To nigdy nie była dla mnie zabawa, Annalise.Po prostu robię to.- Stachanowiec, co? - zadrwiła Shenker.- Bezimienny członek wielkiego proletariatu? Ten obrazek nie bardzo do ciebie pasuje.- Nie prowokuj mnie, Annalise - ostrzegł Kawi.- Nie mamy czasu.- Masz rację - powiedziała terrorystka.Obróciła się i wzięła ze stołu mały nadajnik, po czym wstała wsuwając go do zamykanej na zatrzask górnej kieszeni kurtki, - Wiesz, co i jak?Kawi skinął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]