[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie narzekam, sir.Bardzo jestem wdzięczny panu Abernethie’emu za szczodrość.Nie będę cierpiał biedy.Tylko że dziś trudno znaleźć odpowiedni mały domek.Wprawdzie moja zamężna siostrzenica zaprosiła mnie do siebie, jednak to nie to samo co mieszkanie we własnym domu.— Wiem — przyznał pan Entwhistle — że trudno nam, starym, przystosować się do nowego.Żałuję, że nie widywałem się częściej z Richardem przed śmiercią.Jak się czuł w ostatnim czasie?— Od śmierci pana Mortimera nie był sobą.— To go złamało.Poza tym był chory.a chorzy często sobie różne rzeczy wyobrażają.Pan Abernethie chyba na to cierpiał.Czy nie mówił nic o tym, że ma wrogów, że ktoś chce go skrzywdzić? Może nawet podejrzewał, że ktoś dodaje mu trucizny do jedzenia?Stary Lanscombe był zdziwiony.Zdziwiony i obrażony.— Nic takiego nie zauważyłem, sir.Entwhistle spojrzał bystro na kamerdynera.— Jesteś bardzo lojalnym służącym, Lanscombe, wiem o tym.Ale takie słowa o niczym by nie świadczyły.w niektórych chorobach to całkiem naturalne.— Naprawdę? Mogę tylko powiedzieć, że przy mnie pan Abernethie nic takiego nie mówił.Pan Entwhistle zręcznie zmienił temat.— Niektórzy członkowie rodziny przyjechali go odwiedzić, zanim umarł, prawda? Siostrzeniec, siostrzenica i bratanica z mężami.— Tak jest.— Czy był zadowolony z tych odwiedzin, czy raczej rozczarowany?Lanscombe zesztywniał.— Nie wiem, sir.— Myślę, że wiesz — rzekł łagodnie pan Entwhistle — tylko uważasz, że nie na miejscu byłoby, gdybyś coś na ten temat powiedział.Czasami jednak zdarza się, że trzeba zadać gwałt temu, co się uważa za słuszne.Byłem jednym z najstarszych przyjaciół twojego pana.Bardzo go lubiłem.I ty też.Właśnie dlatego pytam cię o to, pytam jako człowieka, nie kamerdynera.Lanscombe przez chwilę milczał, w końcu zapytał bezbarwnym głosem:— Czy coś się stało, sir?— Nie wiem — odparł zgodnie z prawdą pan Entwhistle.— Mam nadzieję, że nie, ale chciałbym się upewnić.Czy ty sam czułeś, że coś nie jest w porządku?— Dopiero od czasu pogrzebu, sir.I nie wiem dokładnie, o co chodzi.Tego wieczoru po pogrzebie, gdy wszyscy pojechali, pani Helen i pani Maude też nie były takie jak zwykle.— Znasz testament?— Tak.Pani Helen mi powiedziała.Myślała, że chciałbym wiedzieć.Pozwolę sobie powiedzieć, że jest to bardzo sprawiedliwy testament.— Tak, bardzo sprawiedliwy.Równy podział.Ale nie sądzę, że pan Abernethie po śmierci syna od razu zamierzał tak podzielić majątek.Czy teraz odpowiesz mi na pytanie?— Chodzi o moje prywatne zdanie?— Naturalnie.— Pan był bardzo niezadowolony po wizycie pana George’a.Myślę, że miał nadzieję, że będzie on podobny do Mortimera.Pan George, jeśli można mi tak powiedzieć, nie spełniał jego oczekiwań.Mąż pani Laury nie był całkiem odpowiedni i syn jest do niego podobny.— Lanscombe na chwilę zamilkł.— Potem przyjechały panienki z mężami.Od razu polubił panienkę Susan.To pełna werwy i ładna kobieta, ale nie spodobał mu się jej mąż.W dzisiejszych czasach młode panienki wybierają sobie dziwnych mężów.— A ta druga para?— Niewiele wiem.Mili i urodziwi, myślę, że ich wizyta sprawiła panu przyjemność, ale.— tu służący zawahał się.— Tak, Lanscombe? — zachęcił go prawnik.— No cóż, pan nigdy za bardzo nie lubił teatru.Kiedyś mi powiedział: „Nie rozumiem tego szaleństwa.Aktorstwo pozbawia ludzi ostatków rozsądku.Nie mówiąc o moralności.Zatraca się skala wartości.” Oczywiście nie mówił wprost o.— Nie, nie, to jasne.A po tych trzech wizytach pan Abernethie sam wybrał się w podróż.Najpierw do brata, a potem do siostry, pani Lansquenet.— Nie wiem, sir.To znaczy wspomniał mi tylko, że najpierw jedzie do pana Timothy’ego, a potem do coś tam St.Mary.— Zgadza się.Czy pamiętasz, co powiedział po powrocie?Lanscombe zastanowił się.— Nic bezpośrednio.Był zadowolony, że wrócił.Podróże i cudze domy bardo go zmęczyły — pamiętam, że to powiedział.— Nic więcej? O bracie lub siostrze?Lanscombe zmarszczył brwi.— Pan miał zwyczaj.mruczeć.to znaczy mówić raczej do siebie niż do mnie.Znał mnie tak dobrze, że prawie mnie nie zauważał.— Znał cię i ufał.— Nie pamiętam dobrze, co powiedział.Coś takiego, że nie wie, co zrobił z pieniędzmi.to było chyba o panu Timothym.A potem, że kobiety mogą być głupie w dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach, a w setnym okazać się mądre.Aha, i jeszcze: „Możesz powiedzieć, co myślisz, tylko komuś z własnego pokolenia.Oni nie uważają, że masz halucynacje.” A potem powiedział, ale nie pamiętam w jakim kontekście: „Nie powinno zastawiać się pułapek na ludzi, ale naprawdę nie wiem, co innego mógłbym zrobić”.Myślę, że wtedy myślał o ogrodniku.kradziono nam brzoskwinie.Pan Entwhistle nie był przekonany, że mówiąc te słowa Richard Abernethie miał na myśli ogrodnika.Zadawszy Lanscombe’owi jeszcze kilka pytań, prawnik zwolnił kamerdynera i zaczął podsumowywać zdobytą wiedzę.Właściwie nie dowiedział się niczego nowego.Jednak kilka punktów dawało do myślenia.To nie o szwagierce myślał, gdy mówił o kobietach, które są głupie w dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach, a mądre w setnym.Myślał o Corze.I jej właśnie zwierzył się ze swych „halucynacji”.I wspomniał o pułapce.Na kogo?IIIPan Entwhistle głęboko się zastanawiał nad tym, ile powinien powiedzieć Helen.W końcu zdecydował się wtajemniczyć ją we wszystko.Najpierw podziękował za przejrzenie rzeczy Richarda i załatwienie innych spraw.Dom został już wystawiony na sprzedaż i kilku klientów chciało go obejrzeć.— Osoby prywatne?— Raczej nie.YWCA i klub młodzieżowy.Aha, i Trust Jeffersona.Szuka miejsca na kolekcję.— To przykre, że nikt nie będzie tu mieszkał, ale oczywiście w dzisiejszych warunkach ten dom nie jest do tego odpowiedni.— Chciałbym zapytać, czy mogłabyś zostać tutaj, dopóki nie zostanie sprzedany.A może masz inne plany?— Nie, całkiem mi to pasuje.I tak nie wybierani się na Cypr przed majem, a wolę być tu niż w Londynie, jak zaplanowałam.Kocham ten dom.Leo też go kochał i byliśmy tutaj bardzo szczęśliwi.— Jest jeszcze jeden powód, dla którego chciałbym prosić, byś tu została.Mój przyjaciel, nazywa się Herkules Poirot.— Herkules Poirot? — spytała gwałtownie.— Czy myślisz.— Znasz go?— Tak.Moi przyjaciele.ale myślałam, że on dawno nie żyje.— Żyje, choć nie jest już młody.— Trudno, żeby jeszcze był młody.Helen Abernethie pobladła.Z wysiłkiem zapytała:— Czy myślisz.że Cora miała rację? Że Richard został.zamordowany?Pan Entwhistle zrzucił z siebie ciężar milczenia.Gdy skończył, Helen rzekła:— Powinniśmy uważać to za czystą fantazję.ale nie możemy.Maude i ja, w ten wieczór po pogrzebie.nie mogłyśmy przestać o tym myśleć.Powtarzałyśmy sobie w myśli, że Cora jest niemądra, a przecież byłyśmy niespokojne.A potem.Corę zabito.Powiedziałam sobie, że to zbieg okoliczności.to oczywiście możliwe, gdybyśmy tylko mogli być pewni! To takie trudne.— Tak, bardzo trudne.Ale Poirot jest człowiekiem niezwykle zdolnym, czasami jego pomysły są niemal genialne.Dobrze wie, czego pragniemy: zapewnienia, że ta cała sprawa jest czysta.— A jeśli nie jest?— Dlaczego tak mówisz? — spytał ostro prawnik.— Nie wiem.Jestem niespokojna.Nie tylko chodzi o to, co powiedziała Cora, jeszcze o coś innego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]