[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W testamencie spisanym od­ręcznie tydzień przed śmiercią, Pamela Gerrard Davis zapi­sała wszystko swojemu mężowi z zastrzeżeniem, że musi on zaspokoić potrzeby Dereka.Z tego, co wiem, chłopak nie do­stał od ojczyma złamanego grosza.Za pieniądze Pameli Bledsoe wydawał “Złe ulice", ale większość majątku przegrał w karty.Na szczęście - powiedziała Laurel nieco pogodniej­szym tonem - Hillman zapłacił za ostatni semestr studiów.Derek dokończył naukę i przeprowadził się do Nowego Jor­ku.Tam poszedł na kurs dla pracowników wydawnictw i pod­jął pracę w Hillman House.- Laurel zdjęła okulary i przypo­mniała słuchaczom: - To oni wydawali książki jego matki.Derek okazał się dobrym pracownikiem.Ostatnio awansował i dostał podwyżkę.Od kilku miesięcy okazywał zainteresowa­nie wschodzącej gwiazdce Hillman House, Natalie Marlow.- Laurel westchnęła.- Nie pił, zaczął dopiero tutaj, kiedy w drogę wszedł mu Bledsoe.- Laurel wrzuciła okulary do wielkiej kieszeni w spodniach.- Teraz odegram rolę adwoka­ta diabla.Pomagałam Maxowi badać niektóre szczegóły z ży­cia Bledsoe'a.Skontaktowałam się z jego dawnym przyjacie­lem, Taylorem Grahamem.Słysząc to nazwisko, Annie napięła wszystkie mięśnie.- Graham jest wspaniały! Najlepszy detektyw od czasów Chandlera.Jest niezrównany.I bardzo sympatyczny.Podpi­sywał swoje książki w “Śmierci na żądanie".Wszyscy byli nim oczarowani.- Nagle uśmiech znikł z jej ust.- Jest przy­jacielem Bledsoe'a? - Nie mogła uwierzyć.Laurel spojrzała na nią z lekkim wyrzutem.- Każdego trzeba oceniać sprawiedliwie.Nawet Neil Bledsoe nie jest całkiem zły.- Hitler kochał dzieci i psy.I co z tego? Oczywiście aryj­skie dzieci - mruknęła w odpowiedzi Annie.Uciszyło ją spojrzenie niebieskich oczu siedzącej po dru­giej stronie stołu pisarki.Ucieszyła się jednak, kiedy Hen­ny pokazała gestem, że jest po jej stronie.- Swego czasu Bledsoe był agentem Grahama.Graham powiedział: “Neil to śmieszny facet.Dla przyjaciela jest go­tów zrobić wszystko.Nie chciałbym mieć w nim wroga.On ciągle stara się udowodnić, że jest najlepszy.Nie daje sobie czasu na odpoczynek.Ale przy pokerze jest bardzo zabaw­ny.Grając z nim, można stracić wszystkie pieniądze.Jest odważny.Kiedyś spływaliśmy razem rzeką.Patrząc na to, co wyprawiał, można było osiwieć ze strachu.Zawsze litował się nad sobą.Jego pierwsza żona puszczała się.Druga piła.Jego najlepszym przyjacielem był pies, owczarek niemiec­ki.Biegali razem po Central Parku.Neil biegał latem i zi­mą.Nie zważał ani na mrozy, ani na upały.Willie zawsze biegał razem z nim.Pewnego razu było wyjątkowo upalnie.Powietrze było wilgotne.Willie dostał udaru cieplnego.Neil zaniósł go do domu na rękach.Płakał nad nim cały dzień.Nigdy więcej nie spotkałem go w parku".- Szkoda, że nie zostawił odrobiny swojej miłości dla lu­dzi - zauważyła Henny.- To bardzo interesujące - stwierdziła lady Gwendolyn.-Wiele o nim mówi.Powinniśmy pamiętać, że między zwie­rzęciem a jego panem istnieje szczególna więź.Prawdopo­dobnie Bledsoe litował się nad sobą, a nie nad zwierzęciem.Nadszedł czas na najważniejsze, decydujące informacje.Dziwi mnie, że dotąd nikt o to nie pytał.Popatrzyła na otaczające ją twarze i lekko pokręciła gło­wą (kok zachwiał się, ale nie rozleciał).Annie przyszło do głowy, że lady Gwendolyn jest niezadowolona.Może przypo­mniały się jej czasy drugiej wojny światowej, kiedy miała do pomocy lepszych wywiadowców niż ta garstka wielbicie­li Christie? Cóż, trzeba sobie radzić z tym, co jest.- Ofiara - powiedziała z chytrym uśmiechem lady Gwendolyn.- A więc, moi drodzy, o tym człowieku można by wie­le powiedzieć.XXWskazówka do odgadnięciatytułu książki Agathy Christie:W samolocie żywa osa latała,Lecz śmieć zadała ,maleńka strzała- Muszę przyznać - mówiła z powagą lady Gwendolyn - że od naszych informatorów dowiedzieliśmy się wielu istot­nych faktów.- Obdarzyła zebranych promiennym uśmie­chem.Laurel miała taką minę, jakby odznaczono ją za wa­leczność na polu bitwy.Max w zamyśleniu skubał koniu­szek ucha.Henny wzruszyła tylko ramionami.- Oczywiście jestem świadoma, że ludzie zawodowo zajmujący się powie­ścią kryminalną znają się między sobą.Stanowią przecież dość niewielką grupkę.Mimo to wydaje mi się ważne, że za­mordowany znał Bledsoe'a, Wright, Hillmana i Davisa.To powinno nam dać do myślenia.- Zanim ktokolwiek zdążył przemyśleć tę uwagę, lady Gwendolyn dodała: - Wypada przypomnieć maksymę Poirota: “Ziaren śmierci należy szu­kać w życiu ofiary".John.Border.Stone.W pokoju dało się wyczuć atmosferę grozy.Laurel z uwielbieniem patrzyła na lady Gwendolyn.Spiczasty no­sek Henny poruszył się niespokojnie.Max słuchał bardzo uważnie.Nic dziwnego, że książki lady Gwendolyn tak do­brze się sprzedają - pomyślała Annie.- Żył krótko.Gwałtowna śmierć zabrała go z tego świata.- Lady Gwendolyn mówiła cicho i spokojnie, ale w jej gło­sie słychać było gniew; ani młody, ani stary, nikt nie powi­nien ginąć w taki sposób.- Stone urodził się dwadzieścia pięć lat temu w Brookłynie, w Nowym Jorku.Jego ojciec handlował nieruchomościami, a matka uczyła angielskiego w szkole średniej.Był najmłodszym z czwórki dzieci.Oto słowa jego siostry, Mimi: “Mówiłam Johnniemu, żeby się trzymał z dala od autorów kryminałów.To źli ludzie, piszą i myślą tylko o mordowaniu.Był kiedyś na przyjęciu.Wie pani, kto był gościem honorowym? Ekspert sądowy z Los Angeles.Pokazywał obrzydliwe slajdy ofiar wielokrotnego zabójcy z Kalifornii.Proszę to sobie wyobrazić! Powiedzia­łam Johnniemu, że ludzie, którzy przy kolacji mogą rozma­wiać o plamach spermy i o tym, jak ciało puchnie, jeśli dość długo przebywa w wodzie, to kompletni wariaci.Ale on mnie nie słuchał.Ostatni raz rozmawiałam z nim dwa ty­godnie temu.Był bardzo podniecony.Opowiadał mi o tej konferencji, na którą się wybierał.Mówił, że ten wyjazd od­mieni jego życie.Kilka razy powtarzał, że wreszcie będzie mógł wydać swoją książkę.No właśnie, on też napisał kry­minał.Pokazał mi kiedyś pierwszy rozdział.Coś strasznego.To było o mężczyźnie, który w młodości stracił stopę.Zało­żył się, że przebiegnie przed pociągiem, nie zdążył, ale wi­ną za to, co się stało, obarczył swoich kolegów.Spotkał dziewczynę, która go pragnęła, ale nie potrafiła się pogo­dzić z jego kalectwem i zerwała z nim.Wtedy przysiągł, że się zemści i zaczął planować, jak będzie wykańczał swoich kumpli, jednego po drugim.Postanowił obcinać im stopy.Nie powiedziałam tego Johnniemu, ale to, co przeczytałam, było okropne".Jego starszy brat.Bud, powiedział: “Powi­nienem się dziwić, co? Powinienem się zaklinać, że Johnnie był świetnym facetem i nic podobnego nie powinno go spo­tkać, tak? Nie! Johnnie zawsze otaczał się podłymi ludźmi.Bez skrupułów oszukałby i okradł rodzoną matkę.Johnnie był śliski".Z przykrością muszę stwierdzić - powiedziała la­dy Gwendolyn - że słowa Buda wcale mnie nie zaskoczyły.Spójrzcie na to.Uniosła do góry dwa zdjęcia.Te same, które Annie wi­działa w swoim folderze.Na jednym Stone był w tradycyj­nym stroju studenta.Niewiele mówiło o jego osobowości: miał pucołowatą twarz i starał się przybrać godną minę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •