[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałem jedynie.W tym samym momencie w ogrodzie zaryczał przeraźliwie kłapouch sędziego.Zakochane zwierzę na swój sposób wyznawało miłość młodziutkiej oślicy sąsiadów.W oślim wrzasku utonęły dalsze słowa mędrca z Buchary.Dosłyszał je tylko kadi siedzący najbliżej.- Masz słuszność, człowieku nieznajomy - sędzia pokiwał dostojnie głową.Po czym odwrócił się i wskazując palcem na Musę Manuczera krzyknął w głąb domu: - Ej, słudzy, wyrzućcie natychmiast za bramę tę beczkę chciwości i fałszu! I dołóżcie łotrowi na drogę kilka pałek, aby zapamiętał, że z sędziego nie wolno robić tarczy dla własnych ciemnych interesów.*“Księżyc pożyteczny jest w nocy, słońce w dzień, a rozum o każdej godzinie” - powiada uzbeckie porzekadło.I słusznie powiada.Mądrość potrzebna jest również przy rozwiązywaniu dzisiejszej zagadki.Czy zdołasz więc, o myślący, odgadnąć, co Hodża Nasreddin mógł powiedzieć sędziemu, by udowodnić bezsens żądań chciwego właściciela herbaciarni?JAK BAJBACZE EGZAMIN ZDAWALIOpowieść czternasta o bazarze na samarkandzkim Registanie,o rajskich dziewczynachoraz niecodziennej wyprawie Achmadado Giżduwanu i Rachima do BucharyTylko ten, kto choć raz w życiu odwiedził Samarkandę, zaś w Samarkandzie jej centralny plac Registan, a do tego uczynił to w piątek, w dzień świąteczny tygodnia, dzień największego bazaru, może wyobrazić sobie, co działo się tu dzisiaj od samego rana.Wraz z brzaskiem porannym tysiące mieszkańców okolicznych wiosek i odległych kiszłaków nieustannymi strumieniami poczęło wlewać się do miasta, zdążając w kierunku Registanu.Setki dwukołowych arb zaprzężonych w konie, wielbłądy, woły albo osły zatarasowały ulice i zaułki, od sześciu bram miejskich aż po Plac Piaszczysty.Tłok i ścisk wszędzie panował ogromny.Zdawało się, że pomiędzy bazarowe stragany szpilki już wetknąć się nie da.A przecież z każdą godziną napływali coraz to nowi goście, zakurzenia niewyspani, ale radośni.I mieścili się jakoś.Registan przyjmował wszystkich i wszystko.Od orgii barw ludzie nieprzywykli dostawali zeza, od nieustannego hałasu głuchli na obydwoje uszu, a jednak szczęśliwi, że dotarli na czas do sławnego grodu, zwanego przez poetów ,,Jaśniejącym Punktem Ziemi”, nie myśleli umykać stąd przed zapadnięciem zmroku.Bazar to nie tylko okazja dla handlarzy i przybyszów z wiosek.Bazar to także okazja dla złodziejaszków i wszelkiego rodzaju kanciarzy.Bazar to również okazja dla duchowieństwa spod znaku Proroka, rozmaitych imamów, iszanów, ulemów, mułłów i derwiszów.Muzułmańskich przepowiadaczy tego, co dziać się będzie jutro na ziemi i po śmierci w niebie.Najdonioślej ze wszystkich wrzeszczał wróżbita sterczący na olbrzymim głazie przed wejściem do medresy Uługbeka.Cudownymi słowy zachwalał wiernym drugie życie.- Wysłuchajcie mnie z uwagą, wierni muzułmanie, albowiem doskonale wiem, co oczekuje was wkrótce w raju - wołał donośnie, co chwila podsuwając gapiom wydrążoną połówkę orzecha kokosowego, imitującą naczynie na datki i jałmużnę.- Od godziny opowiadam o wspaniałych nektarach i smakowitych potrawach, które z woli Allacha nigdy się w niebie nie wyczerpią.Wciąż nowe i nowe pojawiać się będą na niebiańskich dastarchanach.Dla nikogo nie jest tajemnicą, że po sutym jadle prawdziwy mężczyzna lubi też solidnie wypocząć.Kiedy zacni mężowie napełnią szczelnie kiszki, zza różanych obłoczków wyjdą młode niewolnice, aby każdemu obmyć i ręce i nogi, a całe ciało natrzeć wonnymi olejkami z róży i jaśminu.Następnie pojawią się prześliczne peri w zwiewnych sukniach, rajskie piękności, o jakich na ziemi nikomu się nawet nie śniło.Przecudownej urody dziewczyny, wysokie niczym indyjskie topole, z warkoczami długości dziesięciu łokci, sięgającymi talii.- Wyjaśnij mi, o świątobliwy, rzecz, której mój rozum nie pojmuje - wtrącił się Hodża Nasreddin, do tej pory słuchający wróżbity w głębokim milczeniu.- Jeżeli dziesięciołokciowy warkocz sięga zaledwie do talii, to jakiego wzrostu są te rajskie dziewczęta?- Głupie pytanie - wróżbita klepnął się w czoło.- Oczywiście odpowiednio wyższego.Co najmniej z piętnaście łokci.- Wysłuchajcie mnie teraz z uwagą, wierni muzułmanie - wykrzyknął na to mędrzec z miną niesłychanie poważną.- Pamiętajcie, niechaj nikt z was, kiedy nadejdzie jego pora, nie zapomni wziąć ze sobą na tamten świat siedemdziesięciu siedmiu kawałków drewna.- Siedemdziesiąt siedem kawałków drewna? Aż tyle? - wyjąkał zdumiony wróżbita.- A po co? Koran o kawałkach drewna nigdzie nie wspomina.- Głupie pytanie - mędrzec klepnął się w czoło naśladując gesty wróżbity sprzed chwili.- Aż czego zrobisz w raju drabinę, o świątobliwy, jeśli poczujesz nagle wiosnę w kościach i najdzie cię chętka, by pocałować którąś z niebiańskich ślicznotek?Tłum mężczyzn otaczający wróżbitę zahuczał od śmiechu.W tym samym nieomal momencie jakieś ręce pochwyciły mocno Hodżę Nasreddina z tyłu za czapan i wciągnęły do ciemnej wnęki przy bramie.Nad uchem mędrca rozległ się głos:- Uf, dobrze że cię widzę, afandi.Pomożesz mi w kłopotliwej sytuacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]